Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tango z różą w zębach

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Nieustanne wytykanie marszałkowi Komorowskiemu gaf, popełnianych w wypowiedziach na tematy konkretne, stało się ulubionym sportem jego przeciwników.

Oczywiście, najlepiej byłoby, aby marszałek w trzech rolach równoczesnych się nie gubił, albo i nie odzywał się w ogóle. Lub... odzywał się w stylu swojego głównego konkurenta, który mówi mniej więcej tak: „jest źle, albo jeszcze gorzej, jak ja bym rządził byłoby o wiele lepiej, rząd daje za mało, a ja bym dał więcej, więc najlepiej będzie, jak mnie wybierzecie na prezydenta.
Kocham was bardzo, cmok łapka, kęs chlebusia, szczypta soli, tam biała różyczka, tu ciupazecka, terminy napięte, pociąg podstawiony, trzeba jechać dalej uświadomić, jak ludziom jest źle, a nawet jeszcze gorzej, i że lepiej będzie jak ja im obiecam, że dałbym, gdybym..."
I tak to się kręci.

Popierając serdecznie i z przekonaniem swego idola, jeden ze znanych członków honorowego komitetu poparcia Jarosława, Tomaszewski, z zawodu bramkarz w piłce kopanej, a z zamiłowania
pleciuga telewizyjny - zarekomendował wszem i wobec całkiem sensowne wyjście z wyborczego kłopotu. Stanowczo uznał, a nawet sam ze sobą się zgodził, że prezydentura po bracie należy się bratu jak psu buda i nie ma zmiłuj. Wprawdzie lekko oboczną sukcesję pan Tomaszewski nam rekomenduje, ale nie takie kombinacje z tronem w historii Europy znamy.

Kaczyńska wojna polsko-polska trwa o dziesięć lat krócej, niż na przykład taka wojna dwóch róż w Anglii, gdzie to słynne tango z białą różą w zębach trwało lat trzydzieści, a zakończyło się osadzeniem na tronie sukcesora obydwu rodów. Sukcesja była jeszcze bardziej pokręcona i tylko specjaliści są w stanie rodowody wywieść.

Ale żyjemy tu i teraz, czasy się ucywilizowały, wojnę domową, udatnie rozpoczętą przez naszego rodzimego Yorka, wódz ów bezkrwawo chce zakończyć. A przynajmniej tak twierdzi, co jest równie wiarygodne, jak wszystkie inne jego twierdzenia. Ale, jak on sam powiada - każdy ma prawo do marzeń. To jest akurat święta prawda, bo marzyć mu wolno o prezydenturze tak samo jak na przykład panu Korwin-Mikkemu, który od lat przekonuje, że należy skończyć z dupokracją, co w skrócie oznacza, że tylko jedna dupa mogłaby w kraju rządzić. Jego własna.

Porzucając dygresje od zadniej strony docenić wypada, że posłuszna rozkazom wodza, pani Kluzik-Rostkowska, różę białą na znak pokoju przeciwnikowi ofiarowała publicznie, nie zapominając przecie o kolcach, które na temat owych słynnych gaf z wdziękiem w niego wbiła.
Bezpośrednim powodem tej pokojowej demonstracji stał się niejaki Palikot, z zawodu poseł, z zamiłowania komik - który w znany tylko sobie sposób zgromadził na rynku lubelskim
przyjaciół białej róży - tego symbolu pokoju. W tym momencie, dla urozmaicenia, wznoszę gromko okrzyk światopoglądowo neutralny "Vivat Video"

Wracając do sprawy zasadniczej, przy okazji wręczania róży, dała też pani Kluzik-Rostkowska, komu trzeba, wypisy z uczonej księgi, zwanej Wikipedią, aby się w życiorysach obu sławnych rodów dokształcili. Tu wypada zaznaczyć, że inne karty owej księgi dość ponure dzieje stronnictwa białej róży zawierają. I tak, śledząc uważnie dzieje królestwa zamorskiego, w którym populacja Lechitów ogromnie się ostatnio zasługuje, dowiedzieć się możemy, że jeśli wojny nie rozstrzygnie oręż - rozstrzygnie ją ostatecznie niewiasta, rodząc sukcesora, któremu żadna ze stron łba w dziecięctwie ukręcić nie zdąży.

I tak właśnie stało się w Anglii, gdzie po trzydziestu latach wzajemnego wyrzynania, Henryś Tudor, z numerem siódmym na tronie zasiadł. Był ów król zamorski owocem skomplikowanych do niemożliwości koneksji, rozwodów, ożenków i wielu niezwykle ciekawych zabiegów na progeniturze rodów obydwu. Z duszeniem bachorów nadliczbowych włącznie, ale na szczęście bez in vitro, dzięki czemu wszyscy pomazańcy legalnie pomazani byli.

Po głębszym zastanowieniu i odpowiednich korektach, można by i u nas przywrócić królestwo, a tron oddać w godne ręce wspólnego dziedzica. Wszak u obu konkurentów specjaliści znajdą bez trudu koneksje z dziesiątą wodą po każdym królewskim kisielu. Nic, tylko płodzić i namaszczać.

Wszystko teraz w rękach swatki Kluzik-Rostkowskiej i lorda protektora - Tomaszewskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto