Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Taśmowe zamieszanie i "śmietankowe" życie dyrektora Elewarru

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Przez dziwne taśmy w PSL mleko się rozlało. Odpowie za to tylko Andrzej Śmietanko?

Taśmy są przeciw niemu, opozycja także, tylko PSL milczy. Mogą być też w kontrze z nim: CBA, prokuratura i NIK. CBA już wkroczyło do Elewarru. Wkroczyło, mimo że wcześniej badało sytuację finansowo-ekonomiczną firmy. Także wcześniej badania robiła NIK. Z jej wynikami i wnioskami kierownictwo firmy i Agencja Rynku Rolnego, której Elewarr podlega, absolutnie nie chciały się zgodzić.

Zgoda oznaczałaby obowiązek oddania nienależnych wynagrodzeń, pobranych w ramach omijania ustawy kominowej, przez zarząd Elewarru i radę nadzorczą. A kwota jest niebagatelna - w sumie, zdaniem rp.pl, chodzi o 1,4 mln zł, plus odsetki. Andrzej Śmietanko musiałby oddać ponad 200 tys. nienależnych premii kwartalnych. Faktycznie nie mógłby ich pobrać, gdyby nie nadmierna szczodrość Rady Nadzorczej. Rzecz w tym, że ona również, jak podaje NIK, musi zwrócić nienależne wynagrodzenie.

Dyrektor generalny Elewarru, według wyliczeń "Rzeczpospolitej", zarabia rocznie w państwowej firmie, jaką jest Elewarr, ogromne pieniądze. Delikatnie licząc, miesięczne to ok. 66 tys. zł. Ponadto ma podróże służbowe po całym świecie. Odwiedził przy okazji, wraz z rodziną, korzystając z delegacji służbowych, m.in. Brazylię, Kanadę, Miami, Chiny, Arabię Saudyjską. Delegacje po świecie wciągają, więc dyrektor generalny może ich mieć rocznie nawet kilkanaście. A ich koszt na osobę sięga czasem kilkudziesięciu tysięcy złotych. Oto, co znaczy być "wielką" figurą w spółce państwowej.

Ach, jakież wielkie problemy na głowie ma dyrektor generalny takiej spółki. Musi szukać miejsca na składowanie, czyli magazynowanie polskiego państwowego zboża, nawet na końcu świata, bo aż w Brazylii, Kanadzie i Chinach. Nic dziwnego, że w Elewarrze stworzył sobie system, który przynosi mu ogromne pieniądze. Może zarabiać rocznie ponad 800 tys. zł, a więc blisko sześć razy więcej, niż pozwala ustawa kominowa.

Dyrektor generalny Śmietanko ma miesięczną pensję 32 tys. zł. Jednak do niej dochodzą "dodatki". Zasiada bowiem w dwóch radach nadzorczych spółek Elewarru. Jedna to Towarowy Dom Maklerski "Arrtrans" w Łodzi, druga - Zamojskie Zakłady Zbożowe w Zamościu. Z ciężkiej pracy w obu radach pan dyrektor generalny Śmietanko wyciąga rocznie blisko 170 tys. zł. A że jest wielki pracuś, dostaje dwie premie: "kwartalną (90 tys. zł rocznie) oraz 3 proc. z zysków". "Według nieoficjalnych informacji "Rz", w tym roku (za zysk wypracowany w 2011 r.), Śmietanko otrzymał aż 160 tys. zł premii".

Andrzej Śmietanko ma sprytny sposób omijania ustawy kominowej. Wedle jej postanowień, władze państwowych spółek mogą zarabiać nie więcej niż ok. 12 tys. zł miesięcznie. Ale Andrzej Śmietanko nie jest prezesem spółki, bo zrezygnował z tej nieopłacalnej funkcji prezesa Elewarru i od dwóch lat urzęduje jako dyrektor generalny (prokurent). Prezes zaś Elewarru, Bronisław Tomaszewski, ma zaledwie sześć średnich pensji, czyli 24 tys. zł miesięcznie, zasiada tylko w jednej radzie nadzorczej i nie pobiera premii kwartalnych. "A także dostaje premię roczną do wysokości sześciu średnich krajowych, które przewiduje ustawa kominowa".

Nie warto tu wspominać, że nie tylko dyrektor generalny, ale i prezes Elewarru, zarabiają wielokrotnie więcej, niż ministrowie czy premier. I tak się jakoś dziwnie porobiło, że do rad nadzorczych w spółkach Elewarru - zgodnie z dziwnym wewnętrznym zarządzeniem - nie ma konkursów. Ale za to członków rad nadzorczych rekrutuje się w ministerstwie rolnictwa albo spośród pracowników agencji rolnych. Jacy są w nich, skąd i z jakim pokrewieństwem, ludzie – pisze "Rzeczpospolita".

Przypomnijmy, że spółka Elewarr robi wielki biznes niemal wyłącznie na państwowych rezerwach zbożowych, które przechowuje okresowo i "każe sobie słono za to płacić". Ale przecież nie od prywatnych producentów zboża. Na tym tle i w związku z sytuacją taśmową w PSL - premier Donald Tusk zapowiedział rewolucyjne zmiany kadrowe i nie tylko w spółkach państwowych.

Tymczasem, po taśmowym zamieszaniu, trwa stan burzowy w klimacie politycznym PO – PSL. Nie ma ministra rolnictwa na miejsce Marka Sawickiego, bo premier przejął na jakiś czas jego funkcję. Wicepremier Pawlak zapewnił przez kamerami, że jak Sawicki zostanie oczyszczony z niesłusznych zarzutów, powróci na swoje stanowisko. Szkoda, że jak słychać zakulisowo, o czym wspomniało Polskie Radio, na jego miejsce Waldemar Pawlak miał już w zanadrzu troje kandydatów faworytów: Jolantę Fedak, Ewę Kierzkowską i Jarosława Kalinowskiego.

Stanisław Cybruch

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto