Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Terror w imię zasad

Piotr Drabik
Piotr Drabik
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:ALFbeagles.jpg
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:ALFbeagles.jpg
Każdy, kto myśląc o słowie "terroryzm", od razu ma w głowie obraz islamskiego fanatyka wysadzającego się dla Al-Kaidy, musi szybko zmienić swoje wyobrażania. Dowodem na to jest zjawisko terroryzmu jednej sprawy.

Zbyt radykalne podejście do każdego aspektu życia wywołuje nieprzewidziane, na ogół negatywne skutki. Dotyczy to głównie idei i światopoglądu. Często używamy słowa "fanatyzm", gdy chcemy podkreślić za bardzo kontrowersyjne podejście do fundamentów religii czy politycznych przekonań. Czy ktokolwiek ze zwykłych zjadaczy chleba pomyślałby, że ktoś jest w stanie zginąć albo i nawet zabić drugiego człowieka dla "dobra" zwierząt? Z tego, co można wywnioskować z listy organizacji uważanych za terrorystyczne, tworzonej m.in przez Departament Stanu USA, można śmiało powiedzieć, że są tacy ludzie. A we wspomnianym wcześniej zestawieniu możemy również znaleźć kilka organizacji w ogóle nie związanych z Islamem czy światem arabskim. Większość z nas kojarzy pojęcie "terroryzm" z twarzą Osamy Bin Ladena czy ciągłymi zamachami bombowymi w Iraku. Jest jednak druga strona medalu.

Terroryzm pro-środowiskowy

Dokładniej w tym przypadku nie mamy do czynienia z terroryzmem, ale raczej z ekstremizmem ze względu na metody działania. Źródła tego zjawiska są zazwyczaj w zbyt lewicowych poglądach grupy osób, które tworzą trzon wielu radykalnych organizacji walczących o środowisko naturalne. Ekologia i ochrona przyrody jest tematem ostatnio często pojawiającym się na politycznych salonach. Ale dla zwolenników m.in zatrzymania wycinku lasów w dolinie rzeki Amazonki to zdecydowanie za mało. Wielu ekstremistów związanych z ochroną przyrody snuje nawet wizję odrzucenia hodowli i spożywania zwierząt, tudzież łowiectwa, nie mówiąc już o odrzuceniu przemysłowego rozwoju ludzkości. Organizacje związanie z eko-terroryzmem stosują zazwyczaj szeroko pojęty sabotaż odrzucający użycie jakkolwiek przemocy wobec drugiego człowieka. W Polsce najbardziej znana z takich akcji jest Greenpeace, która ma na koncie wiele zauważonych przez media działań sabotażowych. Ale w swoim statucie czy w wypowiedziach "zieloni" odcinają się od radykalizmu.

Z radykalizmu natomiast jest dumna inna ekologiczna organizacja Earth Liberation Front (ELF). FBI uznało ją za największe wewnętrzne zagrożenie terrorystyczne na terenie USA (stan sprzed ataków z 11 września 2001 r.). ELF zostało założone w 1992 r. w Brighton (Wielka Brytania) przez radykalnych członków innego ekologicznego zrzeszenia, „Earth First!”. Za swoje główne cele organizacja uznaje m.in. zadanie maksymalnych strat ekonomicznych tym, którzy korzystają z niszczenia i eksploatacji przyrody. Front jest odpowiedzialny za co najmniej 30 aktów terroru, które doprowadziły do strat liczonych w milionach dolarów. Dla potwierdzenia tego faktu warto przytoczyć informacje o dwóch najbardziej kosztownych akcjach ELF:

19 października 1998 r. - Aktywiści frontu zaatakowali kurort narciarski w Kolorado, który zamierzał się rozbudować, niszcząc przy okazji obszary dzikiej przyrody. Szkody zostały oszacowane na 12–24 miliony dolarów.

3 marca 2007 r. - Atak na Centrum Ogrodnictwa przy uniwersytecie w Seattle przyniósł szkody wyceniane na 5,4 mln. dolarów.

Sabotaż z 1998 roku został uznany za najbardziej kosztowny akt eko-terroryzmu na terenie Stanów Zjednoczonych. Takie akcje uzmysławiają nie tylko federalnym organom ścigania, że organizacje typu ELF są realnym zagrożeniem dla społeczeństwa. W maju 1989 r. agenci FBI zatrzymali członków radykalnej grupy Evan Mecham ECO-Terrorist International Conspiracy (EMETIC) pod zarzutem planowania ataku na elektrownie jądrowe w trzech stanach. To pojedynczy przykład na to, że rosnąca popularność eko-terroryzmu może w końcu doprowadzić do ofiar w ludziach.

Terroryzm animalistyczny

Na samym początku trzeba zaznaczyć, że ten rodzaj ekstremizmu jest ściśle związany z organizacjami pro-środowiskowymi takimi jak ELF. Obydwa ruchy terrorystyczne łączy głównie zaangażowanie w ekologię i poniekąd ochronę środowiska. Ale w przypadku ruchu animalistycznego głównym punktem działania jest doprowadzenie do stanu, gdy życie wszystkich zwierząt stanie się równie wartościowe jak żywot każdego człowieka.

Również podobnie jak w przypadku terroryzmu pro-środowiskowego, głównym polem do popisu dla organizacji walczących o prawa zwierząt jest sabotaż. Zjawiskiem powszechnym są również propagandowe graffiti, pojawiające się nie tylko na miejscach akcji, czy spektakularne akcje uwalniania zwierząt laboratoryjnych.

Wśród radykalnych obrońców praw zwierząt najbardziej znana jest organizacja Animal Liberation Front (ALF, Front Wyzwolenia Zwierząt). Została ona założona w 1976 r. przez Ronniego Lee w Anglii i jest najstarszą obecnie działającą ekstremistyczną grupą animalistyczną. Za cele swojej działalności członkowie ALF uważają: zadanie jak najwięcej strat materialnych tym, którzy wyzyskują zwierzęta do zdobycia zysku, natychmiastowe uwolnienie tych zwierząt, które są maltretowane albo wykorzystywanych do badań laboratoryjnych, popularyzację wegetarianizmu oraz weganizmu. ALF ma na swoim koncie wiele spektakularnych akcji, ale warto przypomnieć tą, po której ta organizacja została uznana przez USA za terrorystyczną. 15 kwietnia 1987 r. członkowie frontu z laboratorium naukowego Uniwersytetu Kalifornijskiego uwolnili 500 zwierząt wykorzystywanych do badań. Przy okazji podpalili cały naukowy kompleks, powodując straty w wysokości 5,1 miliona dolarów.
Co ciekawe, nad Wisłą też mamy swój oddział ALF. Powstał w 1988 r. w Grudziądzu pod nazwą Front Wyzwolenia Zwierząt. W przeciwieństwie do swojego zachodniego protoplasty, nasza organizacja stawia wyłącznie na akcje pokojowe i działalność edukacyjną. Dziś, FWZ jest raczej stowarzyszeniem sympatyków i grup broniących praw zwierząt.

Oficjalnie ekstremistyczne organizacje animalistyczne całkowicie odcinają się od zarzutów o
celowym krzywdzeniu ludzi. Jednak nawet sam ALF, ma na swoim koncie wiele podłożonych i co ważne zdetonowanych bomb wymierzonych głównie w naukowców laboratoryjnych w Wielkiej Brytanii i USA. Częścią ich działalności, którą bez wątpienia można nazwać terrorystyczną, jest wysyłanie do konkretnych osób oskarżanych przez ALF o znęcanie się nad zwierzętami listów z ładunkiem wybuchowym. Członkowie skrajnie radykalnej Justice Department w 1996 r. wysłali 87 kopert, które zawierały żyletki rzekomo zabrudzone krwią skażoną AIDS. Otrzymali je właściciele sklepów sprzedających futra.

A co się potem dzieje z uwolnionymi zwierzętami ? Organizacja Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt (PETA) co roku około 85 % wszystkich "wyzwolonych" przez siebie zwierząt... zabija. Bez komentarza.

Terroryzm antyaborcyjny

Kilka lat temu w Polsce znów rozgorzała dyskusja na temat zaostrzenia przepisów regulujących sprawę aborcji. Jak się potem okazało, został obudzony demon podzielonego społeczeństwa z jednej strony popierający ochronę życia od poczęcia, a z drugiej strony krzyczący "mój brzuch - mój wybór". Na szczęście, na tym się tylko skończyło, bowiem w wielu krajach zachodnich, zwłaszcza w USA i Kanadzie, walka o popularyzację ruchu "pro-life" zamieniła się w prawdziwą wojnę.
10 marca 1993 r. antyaborcyjny aktywista Michael Griffin oddał trzy strzały w plecy doktora Davida Gunna, gdy ten wchodził do swej kliniki w Pensacola na Florydzie. Gunn był lekarzem wykonującym zabiegi aborcyjne i stał się pierwszą ofiarą terroryzmu antyaborcyjnego. Słowa Randalla Terry’ego, założyciela organizacji Operation Rescue w kilka miesięcy po morderstwie oddają duch radykałów walczących z przemysłem aborcyjnym: "Niech zaleje was fala nietolerancji (...) Tak, nienawiść jest dobra (...) Naszym celem jest państwo chrześcijańskie (...) Zostaliśmy wezwani przez Boga, by podbić to państwo (...) Nie chcemy pluralizmu". Od 1993 r. w Stanach Zjednoczonych aktywiści pro-life zamordowali 6 innych osób związanych z dokonywaniem aborcji (ostatnio w 2009 r. zabity został George Tiller podczas nabożeństwa w kościele luterańskim).

Według danych podawanych przez National Abortion Federation, od 1977 r. radykali działacze antyaborcyjni są odpowiedzialni za 383. groźby śmierci, 153 przypadków napaści oraz 3 porwania na terenie USA i Kanady. Poza tym, dokonali oni 41 zamachów bombowych (głównie na kliniki aborcyjne), 173 podpaleń czy 100 ataków z użyciem kwasu masłowego. Bardzo dużo wskazuje na to, że fanatycy ruchu pro-life są odpowiedzialni za zamach bombowy w 1996 r. w Atlancie na dzień przed otwarciem igrzysk olimpijskich, w którym zginęły dwie osoby.

Poza USA zanotowano jedno morderstwo związane z walką antyaborcyjną. W Australii 19 listopada 2002 r. w wyniku postrzału w twarz zmarł na miejscu ochroniarz jednej z klinik aborcyjnych. Nie wszędzie próba zakorzenienia ekstremistycznych grup pro-life zakończyła się sukcesem. W Wielkiej Brytanii władze szybko wykryły działacza, który chciał stworzyć na wyspach oddział jednej z organizacji antyaborcyjnej. Dość niebezpiecznym przejawem walki z aborcją w USA jest witryna internetowa "Nuremberg Files". Strona ta składała się z danych w postaci imion, nazwisk, adresów i zdjęć lekarzy, którzy dokonywali aborcji. Na podstawie tych danych są dokonywane akty przemocy wobec wymienionych na witrynie osób.
Większość radykałów walczących z klinikami aborcyjnymi uważa się za członków organizacji "Armia Boga". Jednak tutaj mamy do czynienia z ruchem oporu bez przywództwa, charakterystycznego dla amerykańskiej prawicy. Działalność prowadzą niewielkie konspiracyjne grupy bojowe, a nawet pojedynczy partyzanci, działający w zupełnej izolacji od siebie. Nie otrzymują rozkazów z żadnego ośrodka głównego, operacje uderzeniowe przeprowadzają na własną rękę. Łączy ich jeden cel i ideologia. Jest to o tyle duże zagrożenie, że po rozbiciu jednej grupy pozostają kolejne, a poprzez brak przywództwa nie można dotrzeć do trzonu organizacji. W latach 90. XX wieku FBI prowadziło większą obserwację grup związanych z terroryzmem antyaborcyjnym niż islamskim.

Terroryzm w sektach

Ten rodzaj ekstremizmu nie jest brany pod uwagę przy omawianiu zjawiska "terroryzmu jednej sprawy", ale jest nie mniejszym zagrożeniem dla społeczeństwa. W historii świata jest wiele przypadków zbiorowych samobójstw w sektach. Ale jedno wydarzenie sprzed 15 lat rzuca nowe światło na działalność nowych ruchów religijnych. W Japonii sekty były nietykalne, władze pozwalały im na swobodną działalność. Brak kontroli władz doprowadził jednak do tragedii. 20 marca 1995 r. pięciu członków sekty "najwyższa prawda" (オウム真理教, Ōmu Shinrikyō), rozpyliło bojowy gaz sarin w wagonach tokijskiego metra. W wyniku zatrucia zmarło 12 osób, rannych zostało ponad 5 tys.

Powód ataku nie miał nic związanego z wyższymi celami. Przywódca sekty, Shōkō Asahara poprzez rozpylenie gazu chciał nie dopuścić do policyjnej akcji wymierzonej w jej członków. Oddani do reszty swojemu guru, członkowie sekty wsiadli do pięciu wagonów metra tak, aby apogeum ataku zablokowało centrum japońskiej stolicy. Tuż po ataku organy ścigania odkryły główną bazę sekty i to, co tam zobaczyły wprawiło ich w osłupienie. Laboratorium chemiczne, w którym wyprodukowano gaz bojowy, wiele sztuk broni, głównie AK47, czy nawet śmigłowiec Mi-17. Podczas prowadzenia śledztwa ustalono, że członkowie sekty próbowali zdobyć głowicę nuklearną. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby została ona użyta do walki w imię ideałów sekty.
Wydarzenia z 1995 r. są najpoważniejszym przypadkiem terroryzmu w sektach. Głównie ogranicza się on do gróźb wobec ewentualnych wrogów oraz, co gorsza, zemstach na byłych członkach. W tym przypadku nie raz dochodziło do zabójstwa. W Polsce raczej nie notuje się związków terroryzmu z sektami, nie licząc gróźb zakonu Himavanti m.in wysadzenia Jasnej Góry i nawoływania do zamachu na Jana Pawła II. Jeśli by się pojawiły odpowiednie sygnały, inwigilacja takich organizacji przez organy ścigania na pewno by się zwiększyła.

Powinniśmy przestać niszczyć środowisko naturalne. Powinniśmy zakazać znęcania się nad zwierzętami. Powinniśmy chronić życie od poczęcia. Powinniśmy działać w imię wyższych celów. Te wszystkie sformowania stały się pewnie początkiem dla radykalnych grup, czasami stosujących regularny terror wobec swoich wrogów. Ważne, aby nie bagatelizować "terroryzmu jednej sprawy" tylko dlatego, że nie nazywa się Al Kaida.

Źródła:
przekroj.pl
psz.pl
terroryzm.com
Raport kanadyjskiego wywiadu o zjawisku terroryzmu jednej sprawy

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto