Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

The National po raz kolejny podbił serca polskich fanów

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
Midlake
Midlake Skoczylas Natalia
Brooklyński zespół wystąpił z panami z Teksasu, Midlake, na scenie chorzowskiego teatru Rozrywki. Cóż to był za wieczór!

Jeszcze trzy lata temu, kiedy zapoznawałam się (tak, z opóźnieniem) z dorobkiem The National, miałam wrażenie, że odnalazłam jakiś bardzo niszowy zespół. Okazuje się, że ogromna publiczność na Offie nie była przypadkiem, a wyprzedanie koncertu na Ars Cameralis w ciągu - uwaga - godziny i siedmiu minut - tylko potwierdziło, że kameralność i offstreamowość już nijak się mają do tejże grupy. Jednocześnie (i na szczęście) ich oferta artystyczna to niezmiennie ekstraklasa.

Ars Cameralis, 13 listopada, Teatr Rozrywki, czerwone siedzenia i kurtyny. Najpierw spotykamy się z oazowymi brodaczami z Teksasu, grającymi - na ostatnich albumach - coś w rodzaju folku, country, ale z patyną starości i mroku. Midlake specjalizuje się w urokliwych harmoniach dźwięków i głosów, w refleksyjnych tekstach i w snuciu sag. I udało im się w tę sobotę wyczarować ładny koncert. Zaczęło się delikatnym, baśniowym "Children of the Ground", które jest wizytówką stylu zespołu - flety, cztery gitary i bas, perkusja i klawisze, wszystko połączone w harmonie. Później z kaskady fletów rzeczywiście coraz bardziej przypominających Jethro Tull wynurzyło się wzruszające "Winter Dies", "Acts of Men" zaśpiewane przez trzy głosy, orzeźwiające "Young Bride" (choć wciąż ciemne w przekazie), aż po największe "hity" zespołu: "Roscoe" i "Head Home". To, o czym można było od dawna czytać, i co rzeczywiście warto zobaczyć i usłyszeć, to improwizacje pojawiające się gdzieś w trakcie koncertu. Hipnotyzujące, staromodne, klasyczne crescenda na gitarach, akompaniament fletów, znakomita sekcja rytmiczna (perkusista to faktycznie wysoka szkoła jazdy), prawdziwa podróż w lata 70-te. Szkoda, że tak krótko, i szkoda, że jednak nie zdecydowali się na stary repertuar z "Banmana". Może następnym razem.

Pewnym jest natomiast, że The National byli najważniejszym i najjaśniejszym punktem tego wieczora. Kiedy zgasły światła, scena rozbłysła na fioletowo i z głośników poleciała jakaś awangarda, Matt z kolegami wyszli na scenę, chwycili gitary i zaczęli "Runaway", trochę smutno, ale premierowo. Udała im się trudna sztuka zbalansowania repertuaru na tyle, że nowa płyta, choć odegrana w dużej części, nie dominowała bardzo wyraźnie. Po przebojowym "Anyone's Ghost" rozbrzmiało surowe, energetyczne "Mistaken for Strangers". Zafundowali nam wyprawę do prawdziwych staroci - "Available" i "Cardinal Song" doprawione piękną trąbką, "Afraid of Everyone" z hałaśliwym, gitarowym finiszem, akustyczne i pozbawione perkusji "Apartment Story"", kończąc właściwą część "Fake Empire", pierwszy bis - "Mr November" z obowiązkowym biegiem Matta wśród publiczności (prawdziwy rockman we fraku). Pierwszym spektakularnym i wyjątkowym ruchem był utwór zadedykowany pamięci Henryka Góreckiego - ambientowa kompozycja na dwie gitary, perkusję i trąbki. Piękny, pełen tęsknoty krajobraz muzyczny. A zwieńczyli dzieło akustycznym, zagranym na gitarze i bez mikrofonów, "Vanderlyle Crybaby Geeks", w którym zawtórowała Mattowi cała publiczność. Mistrzostwo świata!

Ars Cameralis trwa już ponad tydzień i rozwija skrzydła - zaprasza na dalsze ucztowanie z Calexico, Lambchopem, Get Well Soon, Mercury Rev, Tortoise...

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto