Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Stockinger w Ostrowcu: "Aktor musi mieć Chrystusa w sobie"

Redakcja
Tomasz Stockinger podczas spotkania w Liceum Ogólnokształcącym nr III w Ostrowcu Świętokrzyskim
Tomasz Stockinger podczas spotkania w Liceum Ogólnokształcącym nr III w Ostrowcu Świętokrzyskim Krzysztof Krzak
Tomasz Stockinger, kojarzony głównie z rolą Pawła Lubicza w serialu "Klan", którą gra od czternastu lat, spotkał się w środę 13 kwietnia z uczniami, pracownikami i zaproszonymi gośćmi w Liceum Ogólnokształcącym nr III im. Władysława Broniewskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Okazało się, że ten popularny aktor i piosenkarz jest dobrym znajomym wicedyrektorki ostrowieckiego "Bronka", Ewy Dobrowolskiej. ("Ewie się nie odmawia" - wyznał serialowy Paweł Lubicz, wyjaśniając, w jaki sposób trafił na spotkanie do tej właśnie szkoły). Również na jej życzenie przypomniał piosenki z lat międzywojennych i zaśpiewał utwory ze swojej płyty "Melodią wracasz do mnie", którą Polskie Radio wydało dopiero po interwencji znajomej prawniczki (chodziło o odszkodowanie za wysiłek włożony przez artystę w nagranie piosenek, z których wydaniem w formie płyty PR zwlekało).

Tomasz Stockinger zaśpiewał m.in. "Bądź moim natchnieniem", "Miłość złe humory ma", "Jak to dziewczyna", "dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę", "Absolutnie" i "Lata dwudzieste, lata trzydzieste" (tytułowy utwór z filmu, w którym zagrał główną rolę z Grażyną Szapołowską). Aktor opowiadał też o swoim czteroipółletnim pobycie w Kanadzie, gdzie urodził się jego syn Robert. Po powrocie zagrał interesującą rolę w serialu "Pogranicze w ogniu". Podczas spotkania w ostrowieckim ogólniaku, jak przystało na rasowego aktora, Tomasz Stockinger przeczytał kilka wierszy, głównie autorstwa Romana Brandstaettera.

Oglądaj też fotogalerię: Tomasz Stockinger w ostrowieckim "Bronku"

Ważną częścią trwającego blisko dwie godziny spotkania była rozmowa uczennic - redaktorek ukazującej się w LO nr III im. W. Broniewskiego w Ostrowcu Świętokrzyskim gazetki szkolnej z Tomaszem Stockingerem. W dalszej części przytaczam jej najciekawsze fragmenty.

Jaki wpływ na decyzję zostania aktorem miał fakt, iż zawód ten wykonywał również Pana tata (Andrzej Stockinger - przyp. KK)?

- To klasyczny przykład powiedzenia o jabłku i jabłoni. Ja wcale nie zamierzałem być aktorem, zaskoczyłem decyzją o zdawaniu do szkoły teatralnej mojego ojca. Podszepnęła mi ją moja mama i tak się to potoczyło. Wtedy wydawało mi się, że zostałem aktorem przez przypadek. Gdy jednak patrzę na to z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że w życiu nie ma przypadków: tak miało być.

Nie czekaj, zgłoś się! Trwa konkurs Dziennikarz Obywatelski 2010 Roku

A jak się Panu występowało z tatą?

- Nie było tego wiele: trochę wspólnie śpiewaliśmy w kilku programach telewizyjnych, i nie było dla mnie żadnym problemem. Miałem ojca w domu, w kuchni, na wakacjach, w samochodzie, więc jak wychodziłem z nim na scenę, to było mi raczej raźniej niż gorzej z tego powodu.

Czy ma Pan jakieś rady dla młodych ludzi, którzy chcieliby się zajmować aktorstwem?

- Dziś jest zupełnie inaczej niż wtedy, gdy ja zaczynałem. I to nie tylko dlatego, że teraz jest ogromna ilość mediów i ta pozorna łatwość zrobienia tak zwanej kariery. Kiedy ja kończyłem szkołę teatralną, były tylko dwa programy telewizyjne. Wtedy było nie do pomyślenia, żeby ktoś był aktorem nie mając tzw. "papierów". A dzisiaj prawie wszystkie programy, łowiące talenty robią młodym ludziom wodę z mózgu, wmawiając im, że wejdą do studia, zaśpiewają jedną piosenkę i natychmiast zostaną gwiazdami. Ci ludzie się na to nabierają. Proszę mi powiedzieć, gdzie dziś są laureaci tych wszystkich "szans na sukces"? Nie ma ich! Żyjemy w epoce, gdy media starają się oszukańczo wmówić młodym ludziom, ze kariera jest w zasięgu ręki. A życie potwierdza, że to jest nieprawda!

Oglądaj też fotogalerię: Tomasz Stockinger w ostrowieckim "Bronku"

Ja mam dwie filmowe córki w "Klanie". Jedna, Paulina Holtz, kiedy przyszedł czas, poszła do szkoły teatralnej; dzisiaj jest uśmiechniętą, mają poczucie własnej wartości, także w życiu osobistym. Jest aktorką pełną gębą: gra w "Klanie", ale również w Teatrze Powszechnym - jest dowartościowanym, dobrze rozwiniętym człowiekiem. Jej pełne przeciwieństwo - druga "córka", ruda (Kaja Paschalska - przyp. KK): skończyła maturę i co? Przecież ona już jest "aktorką", to co się będzie uczyła. A dzisiaj to jest takie troszeczkę nieszczęście, bo ona sama nie wie, kim jest: nie jest aktorką, ale nie jest też amatorką. Jak się skończy "Klan", to co dalej z nią będzie?

Trzeba skończyć pewne szkoły, nie wystarczy umieć grać do kamery. Aktorstwo to jest zadanie na całe życie, trzeba wiedzieć, że aktor to jest ktoś, kto trochę musi mieć Chrystusa w sobie. Chce coś dać od siebie ludziom, jest to rodzaj misji, "przewodnictwa". Poza rolą musi coś więcej przekazać widzowi o życiu niż tylko wygłaszany tekst. Tak ja rozumiem zadanie aktorskie.

Czytaj też: Znany aktor Tomasz S. spowodował wypadek i próbował uciec

Nie czekaj, zgłoś się! Trwa konkurs Dziennikarz Obywatelski 2010 Roku

Jak misję, o której Pan wspomina, realizuje telewizja publiczna?

- Telewizja przyzwyczaiła nas do tego, ze mieliśmy co poniedziałek przyzwoity, wyrafinowany, z dobrymi aktorami Teatr TV. Przyszły czasy komercyjne, to się przestało opłacać, bo jest mała oglądalność, a telewizją publiczną rządzi teraz tak naprawdę biuro reklamy, więc tego teatru prawie nie ma. Telewizja jest coraz głupsza, mamy 50 kanałów, a nie ma co oglądać! Z drugiej strony my jesteśmy już przyzwyczajeni do takiej papki, że jak nawet jest w telewizji coś przyzwoitego, to wyłączamy. Ja sam ostatnio wyłączyłem po piętnastu minutach spektakl z Agatą Buzek i Jerzym Radziwiłowiczem ("Rozmowy wewnętrzne" Krzysztofa Zanussiego - przyp. KK). Niestety, jesteśmy przyzwyczajeni do telewizyjnych fast foodów, musi być szybko, powierzchownie, a jak dwie osoby rozmawiają ze sobą na ekranie 15 minut, to nam się to wydaje nudne.

Oglądaj też fotogalerię: Tomasz Stockinger w ostrowieckim "Bronku"

Która forma przekazu aktorskiego jest dla Pana największym wyzwaniem?

- Wyzwaniem jest wszystko, ale bycie z ludźmi "na żywo" jest najbardziej autentyczne. Nasze oczy przekazują więcej niż mikrofon i kamera. Przed nią jest trudniej, bo co z tego, że mnie ogląda 3 miliony widzów, skoro ja ich nie widzę. Kamera potrafi wejść do wnętrza aktora. Ja lubię i film, i teatr, chociaż najbardziej, oczywiście, zawsze zależy mi na elemencie ludzkim. Nie mam wymarzonej roli, chciałbym natomiast brać udział w czymś, co jest tworem dobrze dobranego zespołu ludzi.

Jakie są Pana wspomnienia z okresu licealnego?

- Ja się kochałem, dwukrotnie w tej samej dziewczynie: w klasie drugiej i czwartej, w trzeciej mi odeszło. Z tej miłości nic jednak nie wyszło, bo ona miała chłopaka, który studiował filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. Nie miałem z nim szans! Ale, oczywiście, do matury to ja ją przygotowywałem. A ona się umawiała z Jackiem, ja cierpiałem. Nasze drogi się rozeszły, gdy poszliśmy na studia. A dzisiaj po latach, gdy się spotykamy, patrzymy sobie bez słów w oczy i widzimy w nich taki znak zapytania: a gdyby się to inaczej potoczyło? Może to byłoby to? Tymczasem ona ma drugiego męża, moje sprawy małżeńskie też się przewaliły... Jaki z tego wniosek - "szczęście trzeba rwać, jak świeże wiśnie"!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto