Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Uczta Baltazara" Brezy to lekcja patriotyzmu. Recenzja

Andrzej Szelbracikowski
Andrzej Szelbracikowski
Ta książka stała kilkadziesiąt lat na półce w kredensie u mojej mamy. Zanim doczekała się, iż przy okazji kolejnych odwiedzin w Schwarzwaldzie, dopadły ją moje oczy. I nie puściły, aż książki nie przeczytałem do końca.

Porywanie się na stare książki, te niechciane, niekochane, jest jak "wehikuł czasu" w przeszłość dalszą lub bliższą. Tutaj akurat, do Warszawy i okolic lat bezpośrednio po II wojnie światowej. Do świeżo odbudowywanej z gruzów stolicy, albo już pod koniec książki, do portu morskiego w Oliksnie. Odbudowywanego pod batutą kapitana Birkuta i bosmana Czeczugi. Tak na lądzie jak i pod wodą.

A wszystko zaczęło się od przyjazdu młodego Andrzeja z ziemi obcej na rumowiska, nie tylko miasta Warszawy, ale i jego krewnych i rodziny. Andrzej na polecenie rodziny Lewartów, którzy przed wojną mieli zakłady fabryczne w mieście, ma odszukać i przywieźć obraz weneckiego mistrza Veronese "Uczta Baltazara". Ale nie znajduje go w ukryciu, gdzie złożył obraz za czasów okupacji...

Marnotrawny syn powraca na łono rodziny. Spotyka się z matką i z siostrami Tosią i Wandą, w końcu także z Joanną, która jako sławna tancerka, także powróciła do ruin Warszawy z Paryża.

Prof. Cichorski na Uniwersytecie Hamburskim zajęcia z literatury i gramatyki języka polskiego, prowadził jako "dodatkowe". Językiem zasadniczym na slawistyce, był język rosyjski. Dzisiaj jest inaczej... każdy język ma swoją katedrę. I słyszałem nawet słowa oburzenia, że kiedyś mogło być inaczej!

W latach 70. na slawistyce byliśmy dumni, że udało nam się przekonać i miasto Hamburg, i uczelnię, ażeby posyłać co semestr nowych studentów na naukę języka rosyjskiego do Uniwersytetu Leningradzkiego, partnera naszej uczelni. Nie chcieliśmy być gorsi od Anglistów lub studentów języka francuskiego, czy hiszpańskiego, albo włoskiego...

Cichorski, ze swoją akowską przeszłością, patrzył na mnie z ukosa; nauka języka polskiego u niego nie należała do przyjemności... Nie obeszło się bez śmichów, chichów... Ale i dla Andrzeja Uriaszewicza z książki Tadeusza Brezy, jako na przybysza "z Zachodu", patrzono z ukosa! Wiele pozapominałem z tamtych sztubackich lat, dlatego pytanie: Dlaczego właśnie ta książka miałaby być "lekturą obowiązkową", jest dla mnie nadal bardzo żywe.
Na pewno, bo było to wydanie zza "żelaznej kurtyny", czyli że... owoc zakazany, zielony, jak "Uczta Baltazara". Zawierający wiele scen, akcji i opisów wydarzeń... mniej z "socjalistycznej odbudowy" - chociaż także, więcej z okresu "diamentu i popiołu"... W każdej chwili wróg mógł cię napaść, zabić, lub zasztyletować znienacka w imię... No właśnie, czego? Wartości "wojny - po -wojnie", inaczej: na swój sposób rozumianego "patriotyzmu".

Także psychiczny, "młody duch" tamtej Warszawy, jeszcze nie socjalistycznej... był "zagruzowany", psychicznie obwarowany... Siostry Andrzeja: Tosia i Wanda, nie mogły wybaczyć własnej siostrze Joasi, że ta prowadziła w miarę normalne życie w Paryżu, że na plakacie była "sławną tancerką", co za zgorszenie! Dlatego broniły matki przed wizytą marnotrawnej siostry w ich domu. Upiorna historia, ale czy aż tak odległa, że i dzisiaj w tym, czy innym domu, to zdarzenie nie mogłoby się powtórzyć?

Wbrew zapiskom na skrzydłach obwoluty książki wydawnictwa "Czytelnik", Andrzej nigdy nie zdecyduje się na sto procent być z Haliną Stępczyńską, uczennicą Joanny w Warszawie. Chociaż, podobno bardzo ją kocha.
Zbyt pochłonięty poszukiwaniami obrazu, a potem chęcią przekazania i sprzedaży go za granicą. Prawdziwe życie w odradzającej się Warszawie, przemyka mu między palcami!

Życie w strachu i pomiędzy mętami, nieco bardziej nędznymi duchem, aniżeli sam bohater książki, jak na przykład jego krewny Haza, zabójca brata kapitana Birkuta. Andrzej naraża nie tylko siebie, ale i swoją miłość Halinę i tylko cudem udaje się im wyjść ze szponów oprawcy - niedoszłego uciekiniera do "dżentelmenów zza granicy".

Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto