Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

UFO w Zamtuzach

Aleksander Kast
Aleksander Kast
Na wschodnich rubieżach Bolandy, z dala od głównych szlaków komunikacyjnych, nowomodnych autostrad i diabelskich wynalazków w postaci dróg ekspresowych cichutko przycupnęły Zamtuzy.

Poeta z Czarnolasu pisał o nich tak:
„Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć za raz wszytki?”
Życie społeczne koncentrowało się w trójkącie pomiędzy rynkiem (de facto parkingiem przy „Biedronce”), kościołem i remizą.
Władza reprezentowana przez niezłomnego sołtysa miała się dobrze.
Powiatowy pomazaniec mieszkał i urzędował poza centrum wyznając zasadę „moja chata skraja”.
Zajmował się głównie hodowlą ptactwa domowego latem, i jazdą na sankach zimą. Od czasu do czasu jakiś kwit podpisał, skrobnął coś na fejsie, więc wszyscy byli zadowoleni. No, prawie wszyscy.

Za niepodważalny wsiowy autorytet uchodził Sławoj Wychodek, człowiek o wielu talentach. Zwracano się do niego z należnym szacunkiem tytułując profesorze lub prezesie.

W wolnych od intrygowania chwilach zajmował się wynalazczością w stylu dużej muzyki bolandzkiej. Jak zaszła potrzeba potrafił przerobić toster na pralkę, lampowe radio na rower czy schab z kością na mielone. Przede wszystkim jednak usiłował dopasować miejscowe życie społeczne do wizji, której z nagła doświadczył w miejscu ustronnym, nomen omen pasującym do nazwiska.

Na początek reaktywował zabawę ludową drzewiej znaną jako „polowanie na czarnego luda”. W tym celu spiknął się ze starym wiarusem Antkiem Purtem oraz proboszczem, na widok którego młódź bez szacunku acz cichcem nuciła disco-bolandzką piosenkę : „rudy, rudy, rudy rydz..”

Antek, były policmajster specjalizował się w produkcji nalewek, które z wielkim ukontentowaniem i lubością samotrzeć degustowali.
Bywało, że do komitywy zapraszali przewodniczącą rady sołeckiej. Właściwie tylko po to, by zaprzeczyć pogłoskom o jakoby dyskryminowaniu płci przeciwnej.
Było to z ich strony znaczne poświęcenie, gdyż przewodnicząca miała „budowę typową dla regionu”: „kobieta bolondzko, w barach szyroko, a w dupie wonsko”. W dodatku nosiła granatowe garsonki i znaczki z rajdów turystycznych w klapie.

Prymaryjne polowanie zaczęło się tuż nad ranem. Zewsząd rozlegały się pohukiwania: stój, kto idzie, czuj duch – stary pies szczeka, darz bór, najlepsze kasztany na Placu Pigalle…

Gromada uczestników nasączona nalewkami Purta (rozprowadzał je pod bardziej chwytliwą nazwą „wypalacze”) radośnie podążała kurcgalopkiem w stronę lasu. Mijali właśnie dom prezesa, gdy…wydarzyło się coś strasznego.

Rozległ się świst, potem gwizd, i jak coś nie pierdyknie….! Szambo, którym profesor puszył się, jako cudem techniki kanalizacyjnej przestało istnieć.

Bryzg poszedł taki, że balangowicze zostali centralnie umoczeni produktem fermentacji naturalnej w kolorze kasztanowym i konsystencji półstałej. Stojący w drugim szeregu szczęśliwcy wzbogacili się o liczne piegi oraz nieapetycznie wyglądające plamki pachnące niczym pies łańcuchowy wąchany od strony zadniej.

Natychmiast powołano komisję śledczą pod przewodnictwem Antka Purta mającą za cel zbadać przyczyny wybuchu oraz ustalić osoby odpowiedzialne. Prezes był zbyt zdruzgotany utratą szamba, aby brać w niej bezpośredni udział. Pośrednio natomiast, jako dobry duch roztoczył nad nią opiekę moralną i merytoryczną.

Purt nie mitrężąc czasu ani środków podał lokalnej prasie pierwsze wyniki obrad: szambo zaatakowane zostało przez bezwłose ludziki, które wylądowały w Zamtuzach w poszukiwaniu białej kobiety z oczywistą chęcią borsuczenia.

Szefowa rady uznała, iż to wrogie siły sąsiedniego powiatu w osobie starosty niejakiego Putany wrzuciły w szambo granat. Nie negowała jednocześnie teorii przewodniczącego uznając ją za równie prawdopodobną.

Sołtys rozwinął się na twitterze: „nie żebym miał wyrazić własne zdanie, ale posiadłem tajną wiedzę o broni elektromagnetycznej skierowanej w nasz region. Kwiecie Paproci też Cię lubię.”

Powstało tak wiele koncepcji wyjaśnienia wybuchu, że wsiowi zaczęli skakać sobie do oczu, a niektórzy bardziej krewcy ostrzyli brony, lemiesze i kosy.

Sprawa się rypła, kiedy znienawidzony za podżeranie prezesowych papierówek gimnazjalista Donek zwierzył się koledze z klasy z tego, co onegdaj zobaczył.

Było tak. Dzień wcześniej Wychodek finalizował strategiczny eksperyment polegający na zamianie metanu pochodzącego z szamba w sieciowy gaz ziemny. Zamierzał użyć go do podgrzewania wód termalnych zlokalizowanych tuż pod parafią.

W czasie biznesowej rozmowy z wielebnym, podczas której degustowali nowy smak nalewki na lulku i czarnym bzie prezes nie wytrzymał parcia, sklonował się na dywan, po czym demonstracyjnie opuścił plebanię.
Będąc w stanie euforycznym postanowił w trybie natychmiastowym ukończyć dzieło podpinając aparaturę do sieci. Nastawił zegar sprzężony z iskrownikiem… i tu urwał mu się film.

Donek widział jak Wychodek grabie coś przy szambie, i niepomny uraz nawet zaofiarował pomoc, ale usłyszał „spieprzaj dziadu”, więc polecenie niezwłocznie wykonał.

Błędnie nastawiony z przyczyn wyżej opisanych zegar zadziałał, iskra poszła i sruuu…! Tyle, że w czasie polowania.

Dekiel uniósł się kilkanaście metrów w górę, i zanim zniknął za horyzontem ściął po drodze brzozę oraz kilka świerków.

Poruszający się lotem koszącym płaski obiekt, pozostał na długo w pamięci Zamtuzian.
Nie dziw, że mniej dociekliwi uznali go za UFO. Obecność zielonych ludzików była tylko logiczną konsekwencją tego wyjątkowego zdarzenia.

Od tej pory wszystko uległo zmianie. Nieznane wcześniej kłótnie, rodzinne swary, agresywne ataki na sceptyków stały się codziennością. W okolicznych siołach organizowano pielgrzymki do miejsca zagadkowego lądowania obiektu przypominającego spodek.

Donek za uprawianie dezinformacji musiał emigrować na San Escobar.

Pytanie czy lepiej być cichym sceptykiem niż głośnym idiotą, uznano za retoryczne.
Pozostał tylko smród.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto