Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Umierajmy zanim zaczniemy nosić pampersy

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Absurdalne rozporządzenie NFZ zmieniło życie inwalidów w koszmar. Nawet przykuci do łóżek są zmuszeni osobiście kupować cewniki i pieluchy.

Przekracza moje możliwości analiza działalności licznych organizacji zajmujących się opieką nad ludźmi starymi, niedołężnymi, przykutymi do łóżek i skazanymi na cudzą pomoc, a tym bardziej przepisów jakimi się kierują.

Przepisy są zapewne szczegółowe, obwarowania solidne, a instytucje tym liczniejsze, im bardziej ten rodzaj opieki może wiązać się z profitami. Nie o jednym domu tak zwanej opieki czyta się lub słyszy w telewizji – zwracają na siebie uwagę właśnie dlatego, że dzieją się tam rzeczy dziwne. Od paskudnego traktowania i maltretowania fizycznego poczynając, na okradaniu z majątku, renty, emerytury kończąc. Wielokrotnie reportaże o skandalach na ten temat widujemy w telewizji i zapewne widywać będziemy, póki nie wyrzucimy telewizora za okno.

Rodzimych cwaniaków nie wytępimy nigdy. Odradzają się jak perz w ogrodzie. Mentalność zawsze ta sama, zmieniają się tylko metody i możliwości ekonomiczne.

Do czego zmierzam po tym wstępie? Otóż opieka nad człowiekiem w naszym kraju – gdyby ją personifikować – zachowywałaby się jak pijak, który odbija się od ściany do ściany. Pierwsza ściana to dbałość o nienarodzone: obijamy się o protesty, akcje, zakazy, nakazy, etykę, religię oraz sumienie osób wrażliwych na życie poczęte.

Większość embrionów ostatecznie dojrzewa i przychodzi na świat, niektóre są usuwane nielegalnie, niektóre eliminowane razem z matką (vide ostatnie morderstwo młodocianej ciężarnej przez partnera, który postanowił problem sam rozwiązać), niektóre – przychodząc na świat, kończą na śmietniku albo – przy dużym szczęściu, w bidulu. Tu się nadzwyczajna troska kończy, a zaczyna zwykłe życie: każde narodzone jakoś tam daje sobie, lepiej lub gorzej radę, choruje, dorabia się rodziny, majątku i szczęścia wszelakiego, albo i nie, umiera przedwcześnie, ginie pod kołami samochodu albo w kopalni, niektórych pechowców mordują bandyci, wielu przeżywa dramaty życiowe, które czynią ich kalekami, wymagającymi starannej opieki i zaopatrzenia na równi z osłabionymi wiekiem starcami.

Niektórzy dożywają tak zwanego „pięknego wieku”, co jest figurą czysto retoryczną i nie ma nic wspólnego z urodą. Człowiek w „pięknym wieku” częstokroć staje się kamieniem u szyi społeczeństwa, które starcami i chorymi powinno opiekować się zgodnie z drugą częścią hasła „…do godnej śmierci”.

I to jest druga ściana, od której odbija się przysłowiowy pijak: trafiamy więc świtem pewnego dnia na doniesienie: „Absurdalne rozporządzenie NFZ zmieniło życie inwalidów w koszmar. Nawet przykuci do łóżek są zmuszeni osobiście kupować cewniki i pieluchy”.

I dalej: „Wprowadzony przez NFZ przepis jest precedensem na skalę europejską. Według Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka sprawą powinien się zająć rzecznik praw obywatelskich. Niewykluczone bowiem, że Fundusz naruszył konstytucyjne prawa obywateli.”

Po przeczytaniu całości doniesienia zaczęłam przypominać sobie, jak to właściwie było z tym zaopatrzeniem osób, którymi się opiekowałam w Rzymie. Dostarczano im do domu wedle potrzeby: łóżko ortopedyczne, wózek inwalidzki, wysoki chodzik, regularnie dowożono do domu paczki z pampersami. Mojej leżącej chorej nikt nie musiał wlec do sklepu, żeby osobiście kupiła to, co jej było potrzebne. Ortopedyczny sprzęt był użytkowany pozostając własnością ubezpieczalni, za pampersy nikt nie płacił. Regularnie wizytował chorą lekarz domowy, jak też - w razie potrzeby - specjalista.

Nie dowierzając swej pamięci, zwróciłam się do naszej koleżanki z Neapolu* o informację na temat zaopatrzenia osób nie chodzących. Otrzymałam link do informacji, która potwierdza zapamiętane obserwacje, a z której najogólniej rzecz biorąc wynika, że materiały konieczne do pielęgnacji leżących chorych (i starców) otrzymują oni za darmo; lekarz domowy okresowo wypisuje zapotrzebowanie na ciąg dalszy.

Nie będę tłumaczyć całego tekstu, bo nie o to chodzi. Zmierzam bowiem do tego, że w naszej rzeczywistości człowiek unieruchomiony zasadniczo nie powinien istnieć. Jeśli nie gnije na oddziale opieki paliatywnej, nie dokonuje żywota w jakimkolwiek „domu spokojnej starości”, jeżeli pozostaje w rodzinnym domu – staje się w momencie zniedołężnienia podwójnym ciężarem dla bliskich. Równocześnie wiecznie żywy, mentalny homo sovieticus pokazuje tu swoją troskę o człowieka „do naturalnej śmierci” i… wydaje zarządzenia.

Wiadomo: jak się napisze zarządzenie, to będzie zarządzone. I po sprawie. No, chyba, że znajdzie się człowiek, który zaczyna prosić, błagać i domagać się eutanazji. Bo tak jak żyje, żyć dłużej nie może i nie chce!
Wtedy budzą się moraliści, etycy, lekarze, politycy, księża i każdy kto ma struny głosowe oraz maszynę do pisania: Nie wolno! Życie jest dobrem najwyższym! Nie wolno! Dramatyczny apel przywołuje do nieszczęśnika ludzi nadzwyczajnego hartu, którzy przedrą się przez gąszcz przepisów, ominą biurokratyczne kłody pod nogami i jego życie uczynią nieco znośniejszym. Oczywiście są to przypadki pojedyncze i nadzwyczajne. W załatwianiu takich jesteśmy mistrzami – robimy szum, akcję, dyskusję i skutecznie przekonujemy przekonanych.

Ale jakiś zwykły, nikomu nieznany sklerotyczny, ufajdany starzec? Niechże biegnie do apteki z receptą i niech sobie kupuje to, co mu potrzebne. Nie da rady? Jak mu potrzebne, to da radę. Musi. Bo takie jest zarządzenie napisane przez dobrze opłacanych ludzi w pięknych biurach.

Zarządzenie ma na celu eliminację nadużyć, np. bezprawne pobieranie pampersów przez zdrowego byka, który zatai śmierć chorego ojca lub kalekiej matki. Czy nigdzie na świecie nie zdarzają się nadużycia? Ależ tak, ależ owszem i jak najbardziej. Ale to nie znaczy, że mają za to pokutować potrzebujący. Są sposoby na skontrolowanie zasadności przydziału, przywileju i licho wie czego jeszcze. U nas jednak musi to być załatwione metodą „urzędniczego prawa”, które w jakże wielu dziedzinach utrudnia życie obywatelom po to, aby je ułatwić urzędnikom.

Nie wiem, czy i jak będzie funkcjonować zarządzenie, o którym mowa. Wiem tylko, że nawet cała armia zwariowanych Palikotów nie da rady. Wnioski? Umierajmy, zanim nam będą potrzebne pampersy.

Podziękowanie dla p. Anny Smolińskiej za link do włoskich przepisów o zintegrowanej opiece domowej. *

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto