Upalny początek festiwalu Tauron Nowa Muzyka

Lamb się mocno spóźnił, podejrzewam ze względu na ciągnące się w nieskończoność kolejki tych, którzy postanowili w ostatniej chwili wymienić bilet na opaskę. Czekaliśmy więc, wydalając z siebie powoli ostatnie krople spożytych płynów, aż w pół godziny po oficjalnym czasie na scenie trójka muzyków zaczęła energetycznie od "Another Language". Piękne to było, co prawda po płonących wizualizacjach dawka tak gorących brzmień dodawała jeszcze temperatury, ale muzyka przejęła świadomość.

Dziesięć utworów głównej części koncertu upłynęło w kompletnym transie, Lamb zaciągnął nas w otchłanie drum and bassów i perkusji a'la techno, w których wił się niezwykły wciąż, zaloopowany i modyfikowany nieustannie przez Andy'ego wokal Lou. Smaku dodawał podwójny bas, pięknie prowadzony przez tryskającego entuzjazmem pana, sporadyczne cymbały i marimba, czasami Lou chwytająca za gitarę elektroakustyczną... Piękny efekt to dało, pełen soczystej energii (choć czasami zbyt hałaśliwe i mało selektywne nagłośnienie przygniatało subtelne wokalizy Lou) i elegancko połączonych gatunków, bez upierdliwego basu, bez zbyt męczących drum'n bassowych siekanek. Szybko uraczyli nas pięknym "Gabriel", na którym publiczność roniła łzy i wyrażała głośno swój zachwyt, nonszalancko zapowiedzieli "Góreckiego" (Jesteśmy w Katowicach, chyba nie trzeba tłumaczyć, że to dla nas wyjątkowa okazja) i na koniec pozwolili nam na kompletne, skąpane w białym dymie szaleństwo dźwięków przy "Trans Fatty Acid".

Chwali się przemiłą ochronę, która rozdawała butelki chłodnej wody w pierwszych rzędach, oraz pana akustyka, który wychodzący tłum ochładzał wiatrakiem. Tauron Nowa Muzyka zaczęty z klasą, pompą i innymi pozytywami.

Wiadomości24 to serwis tworzony przez ludzi takich ja Ty. Wiesz więcej? Zarejestruj się i napisz swój materiał, dodaj zdjęcia, link, lub po prostu skomentuj. Tylko tu masz szansę, że przeczyta Cię milion!