Zakrojona na szeroką skalę akcja promocyjna widowiska przyniosła pożądany efekt: jest ono grane od 15 marca 2008 r. (dzień prapremiery polskiej) przy kompletach, a nawet nadkompletach widzów. Bilety trzeba rezerwować z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Nie ukrywam swojego zadowolenia z faktu, że 10 października udało mi się zasiąść w przepełnionej i dusznej sali teatru przy Nowogrodzkiej w Warszawie.
Myślę, że każdy kto choć trochę interesuje się sztuką wie, o co w musicalu Andrew Lloyda Webbera chodzi: to historia miłości tytułowego upiora, mieszkającego w budynku opery do jednej pieśniarek, młodziutkiej i pięknej Christine Daae (Paulina Janczak). Swoimi działaniami, z owej miłości płynącymi, wywiera on wpływ na poczynania właścicieli Opery Populaire w Paryżu, którzy jako główną gwiazdę swojego teatru lansują mizoginiczną, posuniętą w latach i nieszokującą wokalnym talentem Carlottę Giudicelli (Barbara Melzer). Upiór (Damian Aleksander) powoduje niespodziewane wydarzenia, mające uprzykrzyć życie włodarzy sceny, którzy nie respektują jego poleceń przedstawianych w listach kierowanych do wszystkich zainteresowanych. A to Carlotta traci głos, a to spada na nią potężny żyrandol...Miłość Christine do tajemniczego mieszkańca opery bynajmniej nie jest prosta i oczywista, jak na miłsną opowieść przystało, bowiem do jej serca i ręki uzurpuje sobie prawo też wicehrabia Raoul de Chagny (Marcin Mroziński). A zatem historia miłosna jakich wiele...
Snuje się ona w warszawskiej Romie przez blisko 160 minut. Tyle bowiem trwa spektakl wyreżyserowany przez samego dyrektora, Wojciecha Kępczyńskiego. Powiedzieć trzeba od razu: wyreżyserowanego z ogromnym mistrzostwem i znajomością sztuki reżyserskiej. Właściwie każdy szczegół jest tu dopracowany z niespotykanym pietyzmem (wystarczy poobserwować sceny zbiorowe w wykonaniu tancerzy na drugim planie, które mogłyby być jedynie tłem dla wydarzeń dziejących się na głównej przestrzeni scenicznej, a są "perełkami" choreograficznymi autorstwa Pauliny Andrzejewskiej - Molak). Scenografia Pawła Dobrzyckiego, kostiumy Magdaleny Tesławskiej i Pawła Grabarczyka to mistrzostwo świata, nie mówiąc już o reżyserii świateł, która jest dziełem Bogumiła Palewicza.
Ci twórcy swoją pracą dokonali tego, co w teatrze od zawsze było najistotniejsze: stworzyli prawdziwy (choć przecież sztuczny) świat. Generalnie rozmach inscenizacyjny "Upiora w operze" w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie powala. Jeśli do tego przeczytamy w programie (do którego dołączana jest płyta DVD o 10-letniej historii tej sceny), że spadający z prędkością 2 metrów na sekundę żyrandol waży 250 kilogramów, a słoń pojawiający się w I akcie jest o 100 kilogramów cięższy i dotarł do Romy drogą powietrzną - to nic dziwnego, że dłonie same składają się do oklasków dla twórców przedstawienia i jego realizatorów.
Mnie osobiście zabrakło w w "Upiorze w operze" jakiejś chwytliwej melodii (jak choćby "Memory" w "Kotach" tego samego autora), którą po wyjściu z teatru można by nucić, przdłużając pamięć o widowisku. Ale o to pretensje kieruję głównie do lorda A.L. Webbera. Natomiast na miejscu reżysera zrezygnowałbym z części partii śpiewanych na rzecz mówionych. Zdarza się bowiem tak, że zbyt długo śpiewane arie lub duety powodują znużenie widzów i dłużyzny w akcji. Z wykonawców wyróżniłbym bardzo dobrą wokalnie i aktorsko Annę Sztejner (Madame Giry) i "charakterystyczną" Barbarę Melzer. Przede wsystkim jednak, moim zdaniem, jest to przedstawienie piękne i wielkie pod względem plastycznym i realizacyjnym. Jest też doskonałym przykładem tego, do czego można dojść, pracując w rozumiejącym się zespole artystycznym, któremu "chce się chcieć".
Doskonale zdaję sobie sprawę, że jakiekolwiek krytyczne uwagi nie spowodują zmniejszenia kolejek do kasy Teatru Muzycznego Roma, któremu w roku jubileuszu życzę wielu sukcesów artystycznych i frekwencyjnych.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?