Do białostockiej straży pożarnej dodzwoniła się spanikowana matka, która twierdziła, że jej syn umiera. Dziecko miało sine usta i straciło przytomność, wcześniej wymiotowało. Dodzwoniła się do straży, prosiła, aby przysłali pogotowie.
Jej rozmówca podszedł spokojnie do sprawy, polecił matce, aby wykonała 30 ucisków. Matka wcześniej twierdziła, że dziecko nie oddycha. Operację przeprowadził jej mąż, który wykonywał polecenia.
Po jakimś czasie u dziecka pojawił się znowu oddech. Później pogotowie zabrało je do szpitala - jego stan jest dobry.
Sam Zahorowski mówi, że ma spore doświadczenie. Dzięki temu potrafi w takich sytuacjach zachowywać spokój. Pytany o radę dla ludzi potrzebujących pomocy pogotowia, mówi: "Ważne jest to, żeby ludzie chcieli słuchać dyspozytora czy to straży pożarnej, czy pogotowia ratunkowego i wykonywali jego polecenia"- donosi TVN24
Obecnie ludzie dzwonią z całej Polski do białostockiej straży, aby złożyć gratulacje dzielnemu strażakowi.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?