W '49 i '50 roku wygospodarowano w szkole miejsce na prawdziwe WC. Z bieżącą wodą, muszlami i ścianami z białych kafelków. Nie trzeba było już biegać przez całe boisko do śmierdzącego budyneczku, skąd wychodziło się zawsze z ubrudzonymi butami. W nowej ubikacji, można było lekcję przewagarować, ważne sprawy omówić, a przede wszystkim na parapecie ściągnąć lekcje.
Dzieciaki podrastały, chłopcy zaczynali po kątach chichotać głupio nie wiadomo z czego, pociągać za warkocze lub, co bezczelniejsi, próbowali zajrzeć pod spódniczkę. Dziewczęta szeptały na ucho swoje tajemnice i wpisywały do pamiętników życzenia „na zawsze”. – Dwa serca złączone, klucz rzucony w morze, nikt nas nie rozłączy tylko Ty o Boże”. – Do wieńca wspomnień najlepszej przyjaciółce wpisuje się – Kaśka. – Ty pójdziesz górą a ja doliną, ty zakwitniesz różą, a ja kaliną, na pamiątkę Jolce Baśka.
Pamiętnik był przedmiotem utrwalonej przyjaźni, ale mógł być też narzędziem okazania śmiertelnej nienawiści: należało tylko z niego wyrwać demonstracyjnie wpis koleżanki, która akurat podpadła.
Któregoś dnia na dużej przerwie grupka dziewcząt z klasy IV znalazła na posadzce toalety zakrwawioną szmatkę. No i się zaczęło! Konsternacja, wypieki na buziach, rozszerzone oczy, zaciekawienie i oczywiście - śledztwo. Narastała atmosfera tajemnicy i wyczuwalnego babskim instynktem dziwnego napiętnowania i czegoś nieuniknionego. Aż weszła do WC koleżanka starsza, z całkiem innej klasy, popatrzyła, pokiwała głową i rzekła: no, co się gapicie jak te głupie! Miesiączkę któraś dostała i tyle.
Zebrała to coś z posadzki i wrzuciła do kosza. Tego już tak zostawić nie było można. Jak taka mądra, to niech powie. Co to jest miesiączka? Kto ją ma, a kto nie ma? A ty już masz? Bo my nie mamy niczego takiego! Czy to boli? Nowa - jak zaczęła, tak musiała skończyć. Wyjaśnienie rzeczy poszło szybko, a dla porządku opowiedziała co widziała nie jeden raz w stodole, a i na łące czasem. A widziała takie rzeczy, że jejku... Jak to tak? Ukoronowaniem rewelacji było proste – "tak się, wy głupie, dzieci robi".
Dziewczynki ogłupiałe z wrażenia i nadmiaru wiedzy resztę lekcji odbębniły nieuważne, zagapione w okno, jakieś takie jak nigdy. Pani pokrzykiwała, waliła piórnikiem w ławkę dla zwrócenia uwagi, aż wreszcie lekcje jakoś dobiegły końca. Ela po powrocie do domu dziwna jakaś była, kręciła się tam i sam, niby chciała coś mówić, ale nie mogła, aż wreszcie matka zapytała dobrotliwie: – no i czego się głupia tak kręcisz, pióro ci ktoś w tyłek wsadził?
Trzeba było sprawę matce opowiedzieć. – A bo mamusiu, dzisiaj w szkole... Zaczynała, jąkała się, wykręcała palce i –nazywając rzeczy nieznane nieporadnym słowem – opowiedziała, co i jej opowiedziano. Dobrnąwszy do końca zapytała rozpaczliwie: – Czy to prawda?
Matka wysłuchała, poczerwieniała na twarzy i... strzeliła w pysk. – Kto ci takich świństw naopowiadał? Niech no ja spotkam jej matkę to usłyszy...
Furia opadała stopniowo aż wreszcie matka rzekła: za młoda jesteś na takie rzeczy. Jak przyjdzie czas to się dowiesz. A z tą świnią żebyś mi się więcej nie zadawała! Rozumiesz?
– Tak, mamusiu.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?