Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Giżycku wali się... krzyżacka potęga

Andrzej Nowak
Andrzej Nowak
Od kilku lat zamek jest w opłakanym stanie
Od kilku lat zamek jest w opłakanym stanie Andrzej Nowak
Miniony rok był fatalny dla giżyckiego pokrzyżackiego zamku. Latem runęła część południowej ściany a teraz zawalił się kolejny fragment muru. Kiedy dotarła do mnie informacja, że w najbardziej znanym giżyckim obiekcie zabytkowym - pokrzyżackim zamku, znowu zawaliła się ściana, pomyślałem, że moja wizja sprzed kilku lat zaczyna się ziszczać.

Już wtedy przeczuwałem że, jak tak dalej pójdzie i nic się nie zrobi, to jeden z ostatków potęgi krzyżackiej zawali się z rumorem na oczach mieszkańców, w świetle fleszów i przy obojętności decydentów.

Z ogromnym bólem serca patrzyłem przy każdym pobycie w Giżycku jak zabytkowe mury kruszeją a tynk sypie się z elewacji. Konfrontując to z utrwalonymi na starych pocztówkach obrazami, gdzieś tak w głębi serca widziałem jednak ten zamek, no może zameczek, odrestaurowany tętniący życiem przyciągający kolejnych spragnionych wrażeń turystów. Zamek stojący tuż nad Kanałem Łuczańskim znajduje się w pobliżu innej atrakcji - zabytkowego obiektu techniki - obracanego mostu. Od wielu już lat sąsiadujące ze sobą; zamek i most obrotowy należały do atrakcji turystycznych miasta. O ile most jeszcze naprawiano i konserwowano, ba nawet modernizowano to zameczek spokojnie niszczał. Nie miał szczęścia do właścicieli. Kiedyś był w nim hotel, no nie taki "gwiazdkowy", ale zawsze było w nim pełno gości, bo przyciągał specyficznym nastrojem. Tuż obok w późniejszych latach funkcjonowała tętniąca życiem kawiarnia „Zamkowa” z tarasu której oglądać można było przepływające kanałem statki i żaglówki. W latach 90. zaczęła się karuzela z właścicielami. Obiecywali, kupowali i nic, zamek niszczał dalej. Właściciele zmieniali się jak w kalejdoskopie, ale oprócz stawiania nowych płotów dalej nic się nie działo.

Giżycki dziennikarz Sławek Kędzierski skrupulatnie i sumiennie odnotowywał na łamach „Gazety Giżyckiej” kolejne etapy zbliżającej się katastrofy. Bijąc na alarm starał się zwrócić uwagę, że trzeba coś zrobić, ale apele pozostawały bez echa. I tak jak tym razem, temat zamku powracał wtedy, gdy kolejne cegły sięgały bruku.

Nie zamierzam dalej rozprawiać kto winien a kto nie i dlaczego doszło do katastrofy? Myślę, że póki jest jeszcze czas, warto działać by ocalić historyczny budynek od całkowitej ruiny. Ze swojej strony lokalnego patrioty dla którego Giżycko na zawsze pozostanie miastem dzieciństwa i młodości, pragnę ocalić od zapomnienia kawał historii i słowami dr Grzegorza Białuńskiego – znanego historyka i wykładowcy, który dokumentowaniu historii miasta i regionu poświęca całe swoje życie, przypomnieć fragmenty z historii zamku .

Giżyckie zamczysko...

Wiadomo na pewno, że istniało już w 1340 r. W tym bowiem roku wspomniano pierwszego urzędnika o imieniu Erwin. Dla tego samego mniej więcej okresu zachował się też inny dokument wymieniający zamek giżycki. Otóż wielki mistrz krzyżacki Dytrych von Altenburg dokonał podziału obszaru należącego niegdyś do Galindii między zamki w Węgorzewie ("Angirburg") i w Giżycku ("Letzenburg"). Należy więc wnioskować, że w tym czasie nastąpiło również utworzenie krzyżackich okręgów prokuratorskich z siedzibą na nowo wybudowanych zamkach. Niestety, dokument nie jest datowany, stąd można go jedynie przyjmować na lata 1335-1341, kiedy Dytrych von Altenburg był wielkim mistrzem. Na tej podstawie można przyjąć, że zamek prokuratorski o nazwie "Letzen" powstał najpewniej między 1335 a 1340 r.

Kolejna wzmianka

o zamku giżyckim pochodziła z czasów walk litewsko-krzyżackich w latach 60. XIV w. W 1361 r. w zamku giżyckim przebywał brat krzyżacki Henryk Beler, który wkrótce stoczył walkę z Litwinami nad jeziorem Wobel (Miłkowskim), zakończoną pojmaniem litewskiego księcia Kiejstuta. Następnie o zamku giżyckim wzmiankowano podczas kampanii 1366 r., kiedy to przybył tutaj szybkim marszem ponownie, wolny po wcześniejszej brawurowej ucieczce, tenże sam książę litewski. Przemierzył on wtenczas wielki las ("Kyrne") ze strony Nordenborka (Kryłowo). Kiejstut nie mogąc najwyraźniej zdobyć zamku długo tutaj nie przebywał i ostatecznie już stąd postanowił zawrócić do domu.

Na przełomie wieków XIV i XV zamek odgrywał istotną rolę jako ośrodek zaopatrujący wojska krzyżackie w rejzach na Litwę. Stąd niejednokrotnie rozpoczynano wyprawy w tym kierunku. Zachowały się sprawozdania o szlakach litewskich, które to dobitnie podkreślają. Z Giżycka (Leczenburg vel Leczin vel Leczen) biegła droga na Merecz, jak też bardziej na południe w rejon Zelwy nad Niemnem.

Zamek co nie budził zaufania Krzyżaków

Zamek został zniszczony przez okoliczną ludność sprzyjającą Związkowi Pruskiemu w 1455 r. w czasie działań wojny trzynastoletniej. Odbudowany w skromniejszej postaci nie wzbudzał zaufania u samych Krzyżaków, którzy podczas następnej wojny w 1520 r. sami spalili zamek wycofując się do Rynu. Po wojnie zamek odbudowano i został siedzibą starostów książęcych. W 1613-1614 został gruntownie przebudowany w stylu renesansowym i elementami baroku, dobudowano skrzydła mieszkalne i był nawet w stanie wytrzymać tzw. najazd tatarski (litewski) z roku 1657.

W połowie XVIII w.,kiedy zniesiono starostwa na zamku zamieszkał zarządca majątku Stary Dwór (niem. Althof), zwany oficjalnie generalnym dzierżawcą. Najbardziej znanym zarządcą był niejaki Krüger (w I połowie XIX w.) wychwalany przez giżyckich kronikarzy za ofiarność i dobroczynność, zwłaszcza w czasie wojny z Napoleonem i podczas straszliwego pożaru miasta w 1822 r. W 1852 r. zamek został kupiony przez wojsko i odtąd stał się siedzibą, wpierw dyrektorów budowy twierdzy (lub tzw. inżynierów-oficerów placu), następnie komendantów twierdzy Boyen. W okresie międzywojennym znajdowało się przy nim ciekawe muzeum regionalne, do którego powstania przysłużył się walnie słynny marszałek niemiecki, potem prezydent von Hindenburg.

Twórcą muzeum był berliński geolog, profesor Hess von Wichdorff, zaś jego opiekunami byli m.in. znany nam już nauczyciel z liceum żeńskiego Helmut Meye oraz inny nauczyciel i znany poeta mazurski Johannes Dziubiella. Zbiory stanowiły głównie pamiątki militarne z czasów wojny, zabytki archeologiczne oraz ciekawostki geologiczne. Muzeum mieściło się w starym, ale odrestaurowanym budynku masztalni położonym dalej w kierunku Niegocina. W początkach XX w. pobudowano od strony kanału nową, reprezentacyjną siedzibę dla komendantury twierdzy z ładną narożną wieżą, oba budynki łączyła długa, niska przybudówka zwana lokomotywą.

Na stronie Gazety Olsztyńskiej : ;
Tuż po katastrofie, Fot. Sławomir Kędzierski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto