Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W objęciach Krysi i Czesia

Kuba Wandachowicz
Kuba Wandachowicz
Ubiegły rok upłynął pod znakiem dalszego spadku sprzedaży płyt...

Ta ogólnoświatowa tendencja daje się w naszym kraju szczególnie we znaki. Jeśli złotą płytę otrzymuje się już za 15 tysięcy sprzedanych nośników, to znaczy, że sięgamy dna. Tęgie głowy showbiznesu zastanawiają się jak temu zapobiec. Padają różne propozycje. Żadna nie gwarantuje sukcesu... Elvis, mamy problem...

Kilka dni temu w jednej z gazet przeczytałem wywiad z ludźmi, którzy w dużej mierze odpowiadają za obecny kształt rodzimej rozrywki: Katarzyną Kanclerz i Andrzejem Puczyńskim. Te ważne postaci naszego przaśnego showbiznesu odpowiadały kiedyś za sukcesy największych polskich „gwiazd”. Teraz narzekają, że na muzyce coraz trudniej zarobić... Dlaczego? W wywiadzie padło wiele odpowiedzi: że nasz rynek jest zepsuty badaniami focusowymi, radiowymi playlistami (układanymi według skorelowanego z wymaganiami reklamodawców kryterium „słuchalności”), że coraz częściej ściągamy piracko muzykę z Internetu... Trzeba przyznać, że w tych diagnozach jest sporo prawdy. Mam jednak wrażenie, że nadal nie dotykamy istoty problemu.

Kto kupuje płyty w Polsce? Wystarczy sięgnąć po wyniki sprzedaży, żeby zobaczyć, że najlepiej sprzedaje się to, co może zainteresować podstarzałą, wysnobowaną klasę średnią. To do niej adresuje się większość rodzimych produkcji. Taka przysłowiowa, nienajgorzej zarabiająca pani Krysia, która komputer potrafi obsłużyć tylko na najniższym poziomie wtajemiczenia (email, Word, Excel), nie ma zielonego pojęcia jak ściągnąć muzykę z Internetu. A gdyby nawet wiedziała jak to zrobić, to mimo wszystko będzie wolała pójść do sklepu i kupić estetycznie wydaną płytę, którą potem postawi na estetycznej półce z IKEI, odtworzy w estetycznej miniwieży, ewentualnie sprezentuje koleżance na imieniny. Przy okazji dobrze jest, jeśli Pani Krysia będzie miała poczucie artystycznego spełnienia, jeśli poczuje, że uczestniczy w tak zwanej „kulturze wyższej”. Dlatego Pani Krysia chętnie kupi Rubika, Grechutę, Turnaua... Posłucha także Smolika, Ani Dąbrowskiej i Moniki Brodki, bo ich muzyka jest w miarę „bezpieczna”, 
dobrze wykorzystuje możliwości nowoczesnego, estetycznego sprzętu grającego, ma miłe brzmienia, które tworzą doskonałe tło dla wyestetyzowanego życia Pani Krysi. Wiem o czym mówię, bo w ubiegłym tygodniu byłem na koncercie Ani Dąbrowskiej i widziałem mnóstwo takich wyfiokowanych pań Kryś.

Firmy fonograficzne zdają sobie z tego sprawę. Dlatego inwestują tylko w to, co spodoba się pani Krysi (ewentualnie jej mężowi, Panu Czesiowi, który lubi posłuchać hiciarskich składanek w swym spowadzonym z Niemiec mercedesie, na sprzęcie grającym pełnym migających, kolorowych światełek). Polski pop jest w związku z tym popem starczym, bezpiecznym, nierozrywkowym. To nie jest muzyka dla młodzieży. Podczas gdy na zachodzie triumfy święci Gnarls Barkley, Timberlake, Madonna, u nas króluje drużyna pod wodzą Rubika i Dody. Żenada. Straciliśmy kompletnie kontakt z tym, co nowe, twórcze, aktualne. Na całym świecie artyści inspirują się kulturą ulicy, muzyką elektroniczną, hip-hopem, a u nas nadal królują przeestetyzowane, nadęte produkcje dla snobów lub pseudo-pop, czerpiący inspiracje z zamierzchłej przeszłości. Nawet hip-hop, ostatnia autentyczna wypowiedź polskiego środowiska muzycznego, został tak wytrymowany, by mógł spodobać się córce pani Krysi („bardzo ładny chłopiec w elegancki sposób rapuje o nieszczęśliwej miłości”).

Czy dzieje się tak dlatego, że w Polsce nie ma żadnych twórców zdolnych podjąć dialog z artystami z zagranicy? Nic bardziej mylnego! Ci artyści są, tyle że nie mają żadnej siły przebicia w mediach (mam na myśli głównie radio i telewizję). Wszystko, na co mogą liczyć, to dystrubucja internetowa (czytaj: nielegalne ściąganie mptrójek). W Polce nadal nie rozwiązano spraw związanych z legalną internetową dostępnością muzyki (nie ma u nas niestety iTunes’a), a przecież odtwarzaczy MP3 sprzedaje się coraz więcej...

Jeśli te sprawy nadal pozostaną nierozwiązane, to miłosny uścisk Pani Krysi i Piotra Rubika okaże się przedśmiertnym skurczem rodzimej sceny muzycznej. Szkoda by było, bo przecież mamy w naszym kraju artystów wybitnych. Fajnie by było ułatwić im wejście do oficjalnego obiegu, a nie skazywać na niedochodową niszę. Kwestie dystrybucji internetowej powinny być jak najszybciej uregulowane. Należy również pozwolić rozwijać się przedsięwzięciom, które konfrontują gust statystycznego Polaka z tym, co dzieje się na Zachodzie (festiwale w stylu Open’era). Firmy fonograficzne, media powinny bardziej zaufać ludziom młodym. Powinny również, paradoksalnie, lepiej promować nowych, popowych wykonwaców z Zachodu. To być może pozwoli stworzyć pole dla zdrowej muzycznej rywalizacji (być może polscy wykonwacy zaczną chętniej podejmować dialog z tym, co aktualnie dzieje się na świecie). Mniej snobizmu – więcej życia!

Piszę te słowa w okresie przedświątecznej gorączki zakupów. Sklepy pełne są Kryś i Czesiów, którzy, prowadzeni za rękę przez speców od marketingu, zapełniają zakupowe koszyki rozmaitymi „Rubikonami”. Mimo wszystko warto się przez te tabuny rozochoconych snobów przecisnąć i poszukać czegoś, co – pomimo tego, że wyprodukowane w Polsce – niesie ze sobą światowy potencjał. Muzycznych Świąt!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto