Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W obronie generała

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Wojciech Jaruzelski.
Wojciech Jaruzelski. Andrzej Barabasz, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0, commons.wikimedia.org
Przypadek sprawił, że publikuję ten tekst właśnie dziś - w kolejną rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. I choć będzie mowa o gen. Jaruzelskim, nie o stanie wojennym pragnę jednak napisać.

Nie cichnie debata na temat zaproszenia gen. Wojciecha Jaruzelskiego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego na obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Głos w sprawie zabrali już wszyscy - prezydent, jego współpracownicy, politycy koalicji, opozycji, dziennikarz i publicyści. Dziś zabiorę go ja.

19 lipca 1989 roku gen. Wojciech Jaruzelski wybrany został prezydentem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, by niedługo potem - wobec zmiany konstytucji i nazwy państwa polskiego, stać się automatycznie pierwszym prezydentem III RP.

Sprawowanie przez gen. Jaruzelskiego urzędu prezydenta PRL i III RP wynikało z układu, jaki obóz "demokratyczny" oraz komuniści zawarli podczas obrad Okrągłego Stołu. Układ ten najlepiej nazwał Adam Michnik, pisząc artykuł pod znamiennym tytułem "Wasz prezydent, nasz premier".

Na obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Jaruzelski został zaproszony nie jako przywódca komunistycznego państwa, ale jako pierwszy prezydent niepodległej przecież, bo postokrągłostołowej Polski. Jeszcze przed zebraniem się RBN podniosły się głosy sprzeciwu licznych opozycjonistów PRL-owskich, działaczy "Solidarności", dziennikarzy i publicystów, wśród których byli też Ci, z którzy z gen. Jaruzelskim zasiedli niegdyś do obrad przy wspólnym - Okrągłym Stole.

Wadził im wszystkim człowiek, którego - w porozumieniu z komunistami - wynieśli na najwyższy urząd odradzającej się wolnej i niepodległej Rzeczypospolitej, co więcej wchodząc w konszachty z PRL-owskim reżimem, zalegalizowali jego działalność, utrwalili jego mandat sprawowania władzy nad narodem. Śmiem nawet twierdzić, ze "Solidarność" i ludzie z nią związani, podzielili się z komunistami osłabioną gospodarczo i zmęczoną walka o suwerenność Polską. Rozdarli ją między siebie, pozwolili komunistom prześlizgnąć się bez przeszkód do nowej polityczno-społecznej rzeczywistości. Wszystko to robili w porozumieniu z gen. Jaruzelskim, którego dziś nazywają często "kryminalistą" i "zbrodniarzem".

Tak na marginesie: czy ludzie, nawet walczący o demokracje, ale mimo wszystko współpracujący z – jak zwykli go nazywać - zbrodniczym systemem, nie stają się zbrodniarzami? Czy wchodząc w układy z samym "diabłem" nie popełniają zbrodni nie mniejszej niż ich wcześniejsi oprawcy?

Zastanawia mnie wiec, dlaczego w wolnej już Polsce, ludzie PRL-owskiego obozu "demokratycznego", byłemu prezydentowi tejże wolnej Polski, którego w dodatku sami wybrali na to stanowisko i - co warto wspomnieć - zrobili to wbrew woli większości narodu (patrz. demonstracje antykomunistyczne 30 czerwca 1989 w Warszawie, pod hasłem: "Jaruzelski - musisz odejść") odmawiają udziału w obradach ciała doradczego przy prezydencie RP, jakim jest Rada Bezpieczeństwa Narodowego?

Czy dziś, w imię dobra Rzeczypospolitej Polskiej, nie można, tak jak ponad 20 lat temu, odrzucić na bok wszelkich zaszłości i wspólnie dążyć ku lepszej przyszłości? Czy dziś, w imię dobra naszej wspólnej ojczyzny, nie można wzajemnie wybaczyć sobie swoich grzechów? Czy nie można żyć w zgodzie, która buduje? Nie dla nas, nie dla naszych interesów - dla Polski, bo to ona jest przecież najważniejsza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto