Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W pogoni za tolerancją...

Marta Czarnik
Marta Czarnik
Może kiedyś wrócę do Polski...
Może kiedyś wrócę do Polski...
Ich przygody z nietolerancją zazwyczaj zaczynają się w szkole podstawowej. Potem rozprzestrzeniają się na inne miejsca - ulice, gabinety lekarskie, nawet kościół... Odmieńcy?

Ostatnio zauważam, że bardzo modne jest mówienie o tolerancji. Ludzie bez problemu potrafią wyrecytować regułkę tego pojęcia. O potrzebie bycia tolerancyjnym mówi się już w szkołach podstawowych. Nic dziwnego - problemy z nietolerowaniem innych pojawiają się bardzo wcześnie. Najgorsze jest jednak to, że potem nie znikają! Co więcej, nasilają się... Trudno jest przejść od teorii do praktyki, nie tylko dzieciom...

Kinga, 20 lat

Ćwieki, glany, przeważnie czarne ciuchy. Włosy długie, czarne, grzywka kolorowa, aktualnie fioletowa. Do tego ostry makijaż. W Polsce omijana szerokim łukiem, a tam, gdzie teraz mieszka - wręcz przeciwnie. Zaczepiana. Bo ma swój fajny, oryginalny styl... Kinga ma 20 lat. Jest Polką. Lecz jak sama zaznacza, nie lubi Polski. Nie lubi Polaków. Od 2006 roku mieszka w Lincoln, w Anglii. Planuje zostać tam na stałe. "Chyba,że w Polsce coś się zmieni" – mówi. I nie chodzi jej o polski rząd, o to, że nie ma pracy. To nie główny powód tego, że ludzie wyjeżdżają za granicę. Tolerancja - w tym tkwi sedno...

Z przeciwieństwem tolerancji, Kinga spotkała sie po raz pierwszy w szkole podstawowej. – Byłam gruba. Dzieci się ze mnie wyśmiewały. Przeszkadzało im to, jaka byłam – mówi. Minęło trochę czasu. Kinga poszła do gimnazjum. Zaczęła się interesować muzyką i stylem punków. W wieku 16 lat przyszła pora na piercing. Teraz nie umiem zliczyć jej kolczyków na twarzy. Widzę, że z fascynacją opowiada o każdym z nich. Trzy to tzw. kolce. Naprawdę kłują. Kiedy idzie po ulicach w Polsce, ludzie omijają ją łukiem, patrzą złowróżbnie, wytrzeszczają ze zdumienia oczy. Kinga widzi te spojrzenia. – Mój styl to nie forma odzewu ani ataku – zaznacza. Cieszę się, że stworzyłam dla siebie miejsce, do którego wszyscy dziwnie patrzący na mnie ludzie, nie mają prawa wstępu...

Kinga ostro pracuje. Szczytem jej marzeń jest własne studio piercingu. – Oprócz kłucia siebie odczuwam też przyjemność w kłuciu innych – śmieje się. Nie jest to jednak takie proste. Pomimo że Kinga ma zrobiony kurs piercingu i jeździ co jakiś czas do Londynu, by się doskonalić, ciężko jest jej zaczepić się gdzieś na stałe. Lincoln w końcu nie jest metropolią.

Znam Kingę 20 lat, czyli od zawsze. I choć się od siebie różnimy, to toleruję ją taką, jaka jest. Uważam, że jest jedną z najciekawszych osób, jakie udało mi się spotkać w moim dotychczasowym życiu. Rozmawiamy o wszystkim. Głównie o książkach, bo z niej jest niezły mól. Ale też o kulturze, języku, pracy. Jest bardzo inteligentna i ma najbardziej błyskotliwe teksty. Ma po prostu to "coś"...

Paulina, 17 lat

Miła i sympatyczna dziewczyna. Do tego bardzo dobra uczennica. Problemy w szkole jednak jej nie ominęły. Powód? Wygląd. Swoją przygodę z kolczykami zaczęła w gimnazjum. Choć jak sama mówi: "piercingiem interesowałam się już w 5 klasie podstawówki". W wieku 16 lat zrobiła dready. W szkole niektórzy nauczyciele kazali jej wyciągać kolczyki, dyrektor tłumaczył to tym, iż w regulaminie istnieje przepis, który mówi: "żadnego kolczykowania twarzy, żadnych tipsów, krótkich spódniczek".

Paulina przyznaje, że jej wygląd może budzić jakieś kontrowersje, nie wszystkim musi się podobać, ale tu chodzi o tolerancję! Nie musi od razu słyszeć: "Ona jest popie*ona, jak można się tak kolczykować, jak ona wygląda"? Nie musi słyszeć "brudas"! Powód, dla którego Paulina "tak wygląda" jest bardzo prosty: – Piercing wciąga...i to bardzo! Uwielbiam to, to jest całe moje życie – przyznaje. Podkreśla przy tym: – Tolerancja w Polsce? Tu jej nie ma! Ludzie obgadują na ulicy kogoś, kto ma swój styl, kto choć trochę odstaje od reszty społeczeństwa. Nie wygląd się liczy, a właśnie z jego powodu miałam w szkole problemy, choć uczę się bardzo dobrze. Marzenie Pauliny? – Własne studio piercingu i tatuażu. I wyjazd z rodzinnych stron...

Adam, 19 lat

Wysoki, szczupły i uśmiechnięty. Ma szerokie pole zainteresowań - historia, geografia, literatura, fantastyka. Gra w amatorskich sztukach teatralnych (m.in. W "Balladynie", "Kwiaty polskie"). Jednym słowem - ciekawie zapowiadająca się osobistość. Jakiś problem? Owszem, długie włosy. I koszulka Nirvany.

Adam jest teraz trochę zapracowany. W maju zdaje maturę. Marzy o studiowaniu historii na UJ. Ma świetną pamięć do szczegółów. Z nietolerancją spotkał się na ulicy i w... kościele! – W wieku 10 lat wstąpiłem w szeregi ministrantów. Było to dla mnie coś wyjątkowego. Msza nabrała nowego znaczenia. Lubiłem chodzić do kościoła. Czułem się tam swobodnie – wspomina. Do czasu. Adama zawsze interesował rock. Zaczął więc zapuszczać włosy. Nie podobało się to księdzu proboszczowi. – Widziałem, że patrzy na mnie z obrzydzeniem. Któregoś dnia, przed mszą, popatrzył mi głęboko w oczy i powiedział: "Chce mi się rzygać na twój widok". Jak on mógł tak powiedzieć, katolik, ksiądz, który za parę minut miał odprawić Eucharystię! W głowie mi się to nie mieści. Osoba, która ma być autorytetem dla parafian... A Adam? Od 3 lat nie należy już do służby liturgicznej Kościoła.

Lato, wakacje. Adam miał na sobie koszulkę z nadrukiem Nirvany. Wystarczyło. Z przeciwka szło 5 młodych chłopaków. Łyse głowy, dresy. Nie spodobała się im koszulka Adama. Otoczyli go i jeden z nich powiedział: "możesz dostać wpier* za taką koszulkę, wiesz? Nie ubieraj tego więcej!".

A co na to ci, którzy nie tolerują?

Magda: – Mogę powiedzieć, że nie toleruję właśnie takich osób z kolczykami. Moim zdaniem, osoby te mają coś z głową, to jest zwykłe samo okaleczanie się. Odsuwam się od takich ludzi i nie wstydzę się do tego przyznać. Kiedy czekam z dzieckiem na wizytę u lekarza i do poczekalni wchodzi o kolczykowana osoba, wychodzę i proszę w recepcji, by mnie zawiadomiono, kiedy lekarz mnie wywoła. Nie chcę mieć z "takimi ludźmi" nic wspólnego".

Kamil: – Hm... tak, nie toleruję grubych osób. Uważam, że same są sobie winne, że tak wyglądają. Ich tusza świadczy o braku samokontroli i silnej psychiki. Nie zadaję się ze słabymi ludźmi.

Adrian: – Miałem kiedyś koleżankę, która urodziła się z zajęczą wargą. Strasznie mnie to obrzydza i odrzuca. Wraz z kolegami dokuczaliśmy jej, nawet baliśmy się jej dotykać. Naprawdę wyglądała ohydnie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto