Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W pracy mojej babci - 1989 oczami dziecka

Marcin Rzeczkowski
Marcin Rzeczkowski
Całe moje najwcześniejsze dzieciństwo upłynęło pod znakiem przemian politycznych, nawet jeśli byłem o wiele za mały, by rozumieć co dzieje się wokół mnie.

Nie pamiętam Tego Dnia. Nic dziwnego, mając zaledwie trzy i pół roku nie zwracałem uwagi na takie szczegóły. Pamiętam tylko atmosferę i strzępki wspomnień z tego mniej więcej okresu.

Pamiętam wielu ludzi, którzy przychodzili do naszego domu. Pamiętam, że - może z braku kogokolwiek, kto by ze mną został, a może właśnie po to, bym we wszystkim jakoś uczestniczył - byłem przyprowadzany do pracy babci i tam widziałem te same osoby. Heniek Wujec, Helena Łuczywo, Jacek Kuroń i inni... Wiedziałem o nich od zawsze. Heniek Wujec nosił mnie na rękach, wysoko, wysoko w górze, więc jego zapamiętałem najlepiej.

Moja babcia, Halina Szymula, działała w "Solidarności", w dużym pokoju na podłodze składała "Tygodnik Mazowsze" i robiła korektę, kolportowała ulotki. Mama pomagała. Ja kręciłem się między nogami dorosłych i domagałem uwagi. Gdy byliśmy "u babci w pracy", dostawałem do zabawy spinacze, maszynę do pisania, przypinki "Solidarności", jakieś pieczątki i markery.

Pamiętam gigantyczny pochód, w którym szliśmy z mamą. Zaraz za wielką, biało-czerwoną flagą. Najpierw długo staliśmy z boku, patrząc tylko na przechodzących ludzi. Pamiętam zmęczenie, na które nie śmiałem się uskarżać, bo nasz udział w pochodzie był Ważny.

Po powrocie na szybie biblioteczki w sypialni przykleiliśmy razem wielką nalepkę z logiem "Solidarności". Wieczorami patrzyłem na nią i w literach składających się na napis widziałem tych wszystkich ludzi, z którymi szliśmy. Pokazywałem palcami "R" i "A" i mówiłem, że to my.

Pamiętam to napięcie, które towarzyszyło ludziom przez cały czas i słowa babci "Chwała Bogu! Teraz będzie lepiej". Pamiętam, jak poszliśmy razem z do kiosku po pierwszy numer
"Gazety Wyborczej" i jak babcia oglądała ją ze wszystkich stron i komentowała w drodze powrotnej.

Pamiętam - choć teraz wiem już, że to nieco świeższe wspomnienie - jak do naszego małego mieszkania przyszło jeszcze więcej ludzi niż zwykle. Poważni dorośli, częściowo mi już znani, stali za drzwiami, wchodzili, wychodzili, na szafce przy telefonie stał talerz z mnóstwem bardzo ładnych, dużych banknotów z wieloma zerami. Nikt na mnie nie zwracał uwagi. Później przykleiliśmy na szafce w biblioteczce drugą nalepkę, tym razem z napisem "ROAD". Tę lubiłem mniej, bo nawet jeśli uczestniczyłem w zakładaniu partii, co to za atrakcja dla czterolatka?

Czas mijał, skończyły się odwiedziny pod budynkami sądu i w komitecie wyborczym. Teraz babcia pracowała na Czerskiej, "w Gazecie", jak mówiła. Wracając, przynosiła mi to, co właśnie pojawiało się w sklepach: jajka z niespodzianką, czekolady Milki. Siadała nad "Gazetą" i komentowała artykuły. I już nikt do nas nie przychodził.

Zaczynało być zwyczajnie.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto