Przez przypadek trafiłam na artykuł (linku celowo nie podaję, ciekawy znajdzie bez trudu) o kolejnej aferze finansowej z udziałem znanych postaci sceny politycznej.
Wprawdzie, jak czytam, "prokuratorzy zasłaniają się tajemnicą śledztwa", ale i tak "Gazeta" przeprowadziła własne dochodzenie, z którego wyłania się "niezwykła intryga".
Ta "niezwykła intryga" opisana została tak mętnym językiem, że nie potrafiłabym jej zrelacjonować, za to artykuł nafaszerowano nazwiskami w sposób dość szczególny. Jednych obywateli (tu chyba w roli "podejrzanych") potraktowano jawnie, z imienia i nazwiska, nie pomijając informacji o związkach rodzinnych i faktach z osobistego życia (sic!). Inni zostali wymienieni ledwie inicjałem. Czy to jest przykład równości obywateli wobec prawa? A może przykład etyki dziennikarskiej?
Nie próbuję bynajmniej, być "adwokatem diabła". Nie znam sprawy, nie znam stron, ale bez dania racji i czasu na zbadanie sprawy przez prokuraturę i sąd, byłabym daleka od budowania szubienic.
Stare powiedzenie mówi, że plotka obleci pół miasta, zanim prawda zdąży buty włożyć. A ile przy okazji błota porozrzuca bezmyślnie? Czy na pewno bezmyślnie?
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?