Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wakacyjna Akademia Reportażu. Pisać dla tego, który śpi na ławce, na dworcu w Koluszkach w nocy

Agnieszka Janiak
Agnieszka Janiak
Wakacyjna Akademia Reportażu w Siennicy Różanej zakończyła niedawno swoją trzecią odsłonę. Cóż więcej powiedzieć? Może tylko tyle, że to dopiero preludium. Chciałoby się zapytać: czym wobec tak epickiego wstępu może stać się ciąg dalszy?

Czym jest WARRK? Najkrócej rzecz biorąc, jest to projekt mający na celu kształcenie warsztatowe studentów (i licealistów) w oparciu o idee, jakie przyświecały twórczości Ryszarda Kapuścińskiego oraz w oparciu o dokonania wybitnych współtwórców i kontynuatorów polskiej szkoły reportażu. Czas trwania - dwa tygodnie przełomu czerwca i lipca. Organizatorzy - Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie oraz władze Krasnegostawu i Siennicy Różanej.

Czytaj także: Czy uda się ocalić reportaż?

Akademia odbywa się na wsi. Jest to wieś lubelska, gminna, powiat krasnostawski. Prawdopodobnie w przyszłym roku wystartują w Siennicy Różanej również studia podyplomowe. Jednak już trzy pierwsze edycje WARRK są świadectwem tego, że ludzie chcą uczestniczyć w rzeczach wyjątkowych, ważnych i tworzonych bezinteresownie. Podczas tegorocznych warsztatów Siennicę odwiedzili między innymi Hanna Krall, Jacek Hugo-Bader i Wojciech Górecki. Dwie poprzednie edycje stały pod znakiem Małgorzaty Szejnert, Wojciecha Giełżyńskiego, Mirosława Ikonowicza, Wojciecha Jagielskiego i innych. Najważniejszym jednak, choć dopiero stawiającym pierwsze kroki dzieckiem Akademii są młodzi piszący. Wznosząc pod niebo imponująca budowlę z najwybitniejszych nazwisk, trzeba pamiętać o fundamentach, które ów monument mają podtrzymywać nie tylko dziś, ale też w następnych latach, a nawet dziesięcioleciach. Dwa pierwsze tomy ARRKI, periodyku gromadzącego w jednym miejscu teksty pisane przez słuchaczy Akademii w trakcie i po warsztatach, pokazują potencjał tkwiący w uczestnikach WARRK. Pytanie tylko, czy uda się ów potencjał przebić przez grube ściany niesprzyjających okoliczności, z sytuacją na rynku pracy (również pracy w mediach) włącznie. Twórcy warsztatów nie są tej wiary pozbawieni.

Czytaj także: Bezlitosny Wojciech Tochman. O książce "Dzisiaj narysujemy śmierć"

W tym roku motywem przewodnim Akademii było ZSRR i Rosja. To wymowna, choć może niezamierzona paralela: Rosja wraz z mentalną dwoistością jej mieszkańców (kompleks wyższości i niższości) jest świetnym przykładem świata, który powinien być odkryty, zrozumiany i przetłumaczony. I rzeczywiście: podczas jednego z wykładów padła luźna, rzucona w tłumek słuchaczy propozycja – zbadajcie tożsamość młodych Rosjan, sprawdźcie, jak się teraz kształtuje. Być może ktoś schwytał ten pomysł w locie, schował do kieszeni, a efekty ujrzymy za kilka lub kilkanaście lat. Z kolei Małgorzata Szejnert w wywiadzie udzielonym Annie Kiedrzynek, a opublikowanym we wspomnianym periodyku powiedziała, że jednym z tematów dotąd nieopracowanych i aż proszących się o porządne reporterskie ujęcie, jest kondycja Kościoła katolickiego w Polsce. Kolejny ważki temat – być może dla kogoś, w przyszłości, temat życia. Dla kogo? Proces kształtowania świadomości młodego pokolenia jest trudny do zaplanowania, przewidzenia, okiełznania. Być może jednak z grubo ponad setki młodych ludzi, którzy do tej pory wzięli udział w siennickich warsztatach, wyłoni się kilkuosobowe grono tych, którym będzie dane (i którzy wykażą się odpowiednią dozą wnikliwości i wytrwałości), opisywać świat w reportażu.

Ryszard Kapuściński jako postać i ewenement był „dzieckiem” kilku wypadkowych: talentu, wrażliwości, wiedzy i pchającej ku jej zdobywaniu ciekawości świata, a także dorastania w takiej a nie innej rzeczywistości – rzeczywistości czasu wojny i twardych lat powojennych, okresu wykluwania się nowych państw z imperialnej skamieliny Czarnego Lądu, kanonady rewolucyjnych strzałów podrywających ludzi do lotu ku wolności. Czynnik ostatni jest co prawda jednym wielu, być może nie najważniejszym – ale jednak wyjątkowym. Agnieszka Góra, autorka „Krzyku do nieba”, pierwszego wydanego pod szyldem Akademii zbioru reportaży, żyje, pracuje i tworzy na przełomie dwóch pierwszych dziesięcioleci XXI wieku. Czy ona i jej podobni, stojący u progu kariery dziennikarze-twórcy (a dziennikarz-twórca to ktoś zgoła inny niż dziennikarz nieopatrzony dodatkowym mianem) będą mieli gdzie pisać? I czy – wobec tego – będą pisać? Czy za debiutami pójdą kolejne – o ileż ważniejsze – kroki? Można spotkać głosy, że drugiego takiego jak Kapuściński nie będzie. Że nie te czasy, nie tamte zbiegi okoliczności, wreszcie – że głód informacji zaspokajamy dziś zbyt łatwo, by zawracać sobie głowę gruntowniejszym ich wyszukiwaniem, sięganiem w głąb, a nie wszerz. Wiedza o świecie rozrasta się jak grzyb atomowy, ale też jak on niesie raczej spustoszenie niż ożywczy powiew. Nasze (ot, choćby i polskie) życie przypomina to, które toczyło się niegdyś za żelazną kurtyną – pędzimy kolejne dni w przekonaniu, że wiemy tyle, ile trzeba; wszak oglądamy telewizję, korzystamy z internetu, czasem nawet zdarza się nam przeczytać gazetę. Tymczasem za żelazną kurtyną mediów masowych toczy się życie inne, prawdziwsze, a złożone z niedwuznaczności, splotów przyczyn i skutków, wydarzeń burzących stereotypy. Pod tekstem Marka Szymaniaka na temat WARRK umieszczonym na portalu internetowym „Kuriera Lubelskiego” można znaleźć następujący komentarz: „(…) I co dalej z tymi adeptami wakacyjnej szkoły reportażu? Gdzie będą mieli możliwość pisania reportaży?” Dobre pytanie. Wraz z końcem Akademii uczestnicy zostają sami – z tematem, być może zebranym częściowo materiałem, z ładunkiem wiedzy i emocji, który albo mogą w sobie pielęgnować, albo pozwolić mu rozpłynąć się w upływających miesiącach. Samotność reportażysty jest faktem, bo nie sprzyja mu ani czas, ani rynek, ani ludzka skłonność do niecierpliwości i lenistwa. Sprzyjają może tylko wydawcy, ale tylko tym najlepszym, mocno już ugruntowanym w dziennikarskiej i pisarskiej rzeczywistości.

Twórcy i organizatorzy Wakacyjnej Akademii Reportażu stawiają sobie za cel nauczanie początkujących lub dopiero przyszłych dziennikarzy właśnie sięgania w głąb. Akademia to krzyk do nieba – o zachowanie dla polskiego dziennikarstwa gatunku arystokratycznego (w dobrym tego słowa znaczeniu) i najtrudniejszego. Owszem, pod względem pisania i publikowania reportażu nie jest na tyle źle, aby załamywać ręce (jak na razie jest wręcz przeciwnie) ale nie jest też tak dobrze, jak mogłoby być. Popularny „Duży Format” od września znika ze sklepowych półek. „O planach poinformowano już zespół redakcyjny” – podaje portal internetowy magazynu Press. Na szczęście osierocenie czwartkowego wydania „Gazety Wyborczej” ma być zrównoważone powstaniem nowego, sobotniego dodatku, który wchłonie w siebie część „formatowych” treści. Możliwe zatem, że reportaż nie zginie. Pod znakiem zapytania stoją tylko jego kształt i jakość. Wakacyjna Akademia Reportażu, która ugruntowuje się na dziennikarskim i naukowym polu nie tylko Lubelszczyzny, ale i całej Polski, pokazuje, ze jest w naszym kraju wiele osób, którym losy gatunku nie są obojętne.
Gwiazdą – pozwolę sobie użyć typowo medialnego zwrotu – tegorocznej Akademii była Hanna Krall. „Książki Hanny Krall czytamy pod względem walorów estetycznych tak, jak czytamy literaturę piękną” – powiedział prowadzący spotkanie dr Bogusław Wróblewski, redaktor naczelny kwartalnika „Akcent”. Hanna Krall niewątpliwie osiągnęła w tej kwestii wyżyny, jednak literackość wyrażająca się w języku i kompozycji jest cechą polskiej szkoły reportażu w ogóle. I zarazem największym niebezpieczeństwem dla jego istnienia w przyszłości. Być może nie czyta się mniej – zgoda. Ale na pewno czyta się inaczej. Krótkie, niemal lakoniczne teksty dominują na rynku czytelniczym najmłodszych odbiorców. Odbija się to na nich w sposób niemal fizyczny – mózg dostosowuje się do prostych komunikatów, a zdolność koncentracji na długim, pisanym piękną polszczyzną tekście – spada. Tymczasem nawet największy talent, gdy pozbawić go sposobności do ćwiczeń, umiera, także ten literacki. A ponieważ obcowanie z książką jest obligatoryjnym przedmiotem w szkole pisania, koło się zamyka. Tym bardziej cieszy, że uczestnicy WARRK kupili podczas trwania Akademii całe mnóstwo książek, a kupiliby jeszcze więcej, gdyby nie pustki w niektórych magazynach wydawniczych. Bo reportaż w wydaniu książkowym sprzedaje się bardzo dobrze. Zupełnie jakbyśmy – narzekając na coraz wyższe ceny i stojące w miejscu płace – robili wyjątek dla Jacka Hugo-Badera, Wojciecha Góreckiego, Wojciecha Tochmana i innych polskich reportażystów płci obojga.

Wakacyjna Akademia Reportażu to studnia refleksji o gatunku. Refleksji z pierwszej ręki, więcej – z ust najwybitniejszych praktyków i teoretyków. W Siennicy Różanej byli już niemal wszyscy, których należy uznać za najlepszych reportażystów w Polsce. Jak rodzi się tekst? „Reporter czuje, że coś się do niego zbliża”. „W pewnym momencie zaczyna toczyć się życie. Splatać, zaplatać w różne wątki i historie”. Czy warto mieć emocjonalny stosunek do tematu? „Kiedy pracuję, zbieram materiał, staram się, żeby nie towarzyszyły mi żadne emocje – poza ciekawością.” „Płacz sprawia, że człowiek przestaje słyszeć. Zajęty jest swoim własnym płaczem. Uczucia przychodzą, gdy zaczynam pisać.” Jaki jest sens pisania? „Piszę po to, żeby ludziom było smutno. Mnie jest smutno, że nie ma tamtego świata, tamtej cywilizacji, ona się nie odrodzi.” Dla kogo piszę? „W różnych okresach pisze się dla różnych ludzi. Gdy pracowałam w x, pisałam dla Michała Radgowskiego. Darek Fikus powiedział mi kiedyś: "Ty powinna pisać dla tego". Odpowiedziałam następująco: "Ja piszę dla...”. Zbiór cytatów z popołudnia z Hanną Krall to tylko cichy pogłos czerwcowych i lipcowych dni. Całość Akademii – wykłady, warsztaty i nieoficjalne, kameralne dyskusje – była imponująca. Jednak realny, ostateczny jej efekt poznamy za niespełna rok, gdy zostanie wydany trzeci tom reportaży i wywiadów napisanych przez uczestników tegorocznej WARRK.

Jaki jest sens uprawiania zawodu dziennikarza-reportażysty? Odpowiedzią na to pytanie i jednocześnie podsumowaniem całego tekstu niech będą kolejne słowa Hanny Krall z jej pobytu w Siennicy Różanej. Czym jest prawda, zapytał ktoś z widowni. „Prawda? Trudno się pogodzić z tym, że nie będzie się wiedziało i rozumiało wszystkiego. Trzeba dowiedzieć się i zrozumieć na tyle, na ile to tylko możliwe.”

Więcej o Wakacyjnej Akademii Reportażu im. Ryszarda Kapuścińskiego w Siennicy Różanej: www.kapuscinski.umcs.lublin.pl

Wiadomości24 to serwis tworzony przez ludzi takich ja Ty. Wiesz więcej? Zarejestruj się i napisz swój materiał, dodaj zdjęcia, link, lub po prostu skomentuj. Tylko tu masz szansę, że przeczyta Cię milion!

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto