Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wakacyjne wojaże po Polsce - cud, miód i tylko orzeszków brak

Tomasz Mazur
Tomasz Mazur
Dwór w Ciężkowicach.
Dwór w Ciężkowicach.
To już siódma część moich wakacyjnych wojaży po ziemi radomszczańskiej. Tym razem przyszedł czas na gminę Gidle. Miejsca o długiej i jakże ciekawej historii.

Po raz kolejny przejeżdżałem przez miejsce urodzin Reymonta – Kobiele Wielkie, a następnie ostatnio odwiedzoną gminę Żytno, ponownie kosztując smacznych czereśni. Celem podróży numer jeden były oczywiście Gidle. Jednak, dość niespodziewanie, na pograniczu gminy Żytno i Gidle, w wiosce Ciężkowice ujrzałem ruiny ceglanego muru.

Tuż przy głównej drodze biegnącej przez wioskę znajdował się zabytkowy dwór. Murowany, gdzieniegdzie widać było czerwone cegły, dwupiętrowy, z nieco wyższą wieżą po lewej stronie. Jak się okazało, niedawno dwór przeszedł drobny remont. Ściany oraz sufit wewnątrz zostały otynkowane, ponadto dach oraz fundamenty zostały odpowiednio zabezpieczone. Wokół dworu z przełomu XIX i XX wieku jest park. Szczególną postać przybrało jedno z drzew. Już suche, rozdarte, pewnie ze starości. Czyżby chyliło się ku upadkowi, podobnie jak zabytkowy dwór? Może nie do końca. Nadzieja pozostaje, bowiem tuż przy wjeździe dostrzegam tablicę z napisem "sprzedam". Co czas przyniesie...?

Często mam takie refleksje, gdy przejeżdżam obok zabytkowych miejsc, które dni świetności mają dawno za sobą. Kiedyś świadczyły o pozycji, prestiżu wioski, dziś mało kto spogląda w ich stronę. Gdzieś osamotnione wśród równie starych drzew, walczą z wiatrem i uciążliwą pogodą, która z dnia na dzień przemienia dwór w ruinę. Jednak świata, a tym bardziej zabytkowych dworów takim myślami nie uratuję. Choć może kiedyś?

Wiara czyni cuda, a może to cuda utwierdzają w wierze?

Jak na razie ruszyłem dalej w kierunku Gidel. Wcześniej Wojnowice, gdzie także z oddali dostrzegam ruiny muru, ale poza nim niewiele ciekawego tam ujrzałem. Po dawnym dworze ani widu, pozostały tylko drobne zabudowania gospodarcze. Potem Górka i wreszcie są. Gidle. To miejsce znane jest głównie z pielgrzymek do tutejszej bazyliki z figurą Matki Boskiej Gidelskiej. Okazała świątynia ma bardzo bogatą historię, sięgającą przełomu XVI i XVII wieku.

W jednym z ołtarzy umieszczono 9-centymetrową figurkę Matki Boskiej Gidelskiej. Według legendy została ona wyorana a następnie ukryta w skrzyni z odzieżą przez chłopa Jana Czeszka w 1515 roku. Po pewnym czasie wszyscy członkowie rodziny rolnika utracili wzrok. Rodziną zaopiekowała się pewna kobieta, która spostrzegła jasność bijącą ze skrzyni. Po jej otwarciu ujrzała figurkę, po czym zaniosła ją proboszczowi, a ten umieścił figurkę w ołtarzu kościoła. Zdziwienie było ogromne, gdy w tym czasie wszyscy z rodziny feralnego rolnika odzyskali wzrok.

To jednak nie był koniec nieoczekiwanych wydarzeń, bowiem kilka dni później figurka zniknęła. Odnaleziono ją w miejscu, w którym została wyorana przez Jana Czeszka. Był to wyraźny znak, że w tym miejscu należy zbudować kaplicę, która w bardzo szybkim tempie przemieniła się w kościół, sanktuarium i jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc przez pielgrzymów. Oczywiście z figurką Matki Boskiej Gidelskiej związane są także liczne opowieści, uzdrowień ludzi, którzy odwiedzili to miejsce. Jak zwykło się mówić: wiara czyni cuda, a może to właśnie takie cuda utwierdzają w wierze...

Drzewko pamięci

Samo wnętrze świątyni przyciąga, promienieje jak na prawdziwe miejsce kultu przystało. Dla mnie jednak ważny był szczegół, który dostrzegłem na zewnątrz. Tuż przy kościele znajduje się Droga Krzyżowa – Gidelska Kalwaria. Duży plac otoczony wysokim murem, w który wkomponowane są stacje drogi krzyżowej. A na środku mała marmurowa tablica, wokół cztery słupki połączone łańcuchem. Na tablicy napis "Dąb papieski". Poświęcony przez Jana Pawła II w Rzymie. Dziś jeszcze niewielki, około 50 cm wysokości, ale jak mówią pielgrzymi, dla nich to symbol obecności Karola "Wielkiego".

Choć to zwykły dzień tygodnia, ruch wokół klasztoru robił się coraz większy. Z oddali, pomiędzy dachami budynków dostrzegłem małą wieżyczkę. Z ogromnym zaciekawieniem minąłem rynek, skręciłem w prawo i po chwili byłem już...w Urzędzie Gminy w Gidlach. Nie pomyliłem się, ponieważ władze gminy mają swoją siedzibę właśnie w tym urokliwym secesyjnym pałacyku z końca XIX wieku. Tuż nad wejściem znajduje się balkon, który podtrzymują kolumny. Całość zbudowana jest z wypalanej cegły ceramicznej, świetnie wkomponowana w rosnące w pobliżu drzewa. Widoczne są efekty remontów, między innymi plastykowe okna oraz odnowiony dach. Z pewnością niezwykle przyjazne miejsce pracy.

Z historii Pławna...

Kilkanaście metrów dalej dostrzegam znak, kończy się miejscowość Gidle i automatycznie jestem już w Pławnie. Dziś ma charakter wioski, liczącej ponad 1200 mieszkańców. Jednak od połowy XVI wieku, aż do 1864 r. Pławno posiadało prawa miejskie. Wszystkiemu winne władze carskie, które za udział mieszkańców w powstaniu styczniowym pozbawiły Pławno praw miejskich. Dawniej miejscowość intensywnie się rozwijała, głównie dzięki rzemieślnikom, a nawet doskonale prosperującej gorzelni i fabryce sukna. Gdy wjeżdżamy do Pławna, widoczne są dawne zabudowania, dziś już odrestaurowane, ale mające swój urok. Króluje nad nimi neoromański kościół p.w. św. Stanisława, który wzniesiono pod koniec XIX wieku.

W centrum rynku odnajdziemy pomnik upamiętniający przemarsz wojsk króla Jana III Sobieskiego. Poniżej tablica poświęcona mieszkańcom Pławna, 26 powstańcom roku 1863 oraz 22 ochotnikom wojny polsko – bolszewickiej z 1920 roku. Całość otoczona wielkim dębem z małą drewnianą deseczką i symbolicznym napisem "Dąb wolności".

Oddech...

Jeszcze raz idę starymi uliczkami, mijam kościół, po lewej stronie park, po prawej stary, ceglany budynek – obecnie przedszkole. Skręcam w lewo, na tekturowej tablicy widnieje napis "Oddział chorób płuc w Pławnie". Po chwili spostrzegam budynek, pozostałość dworu z przełomu XVIII-XIX wieku, dziś Oddział Gruźlicy i Chorób Płuc radomszczańskiego szpitala. Dookoła park, spacerujący ludzie w szlafrokach. Widać, schorowani, pochyleni, wpatrzeni ziemię, z trudem chwytają oddech. Zatrzymuję się na chwilę, aby sfotografować. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, jak wiele mam szczęścia, oddycham bez trudu...

Wsiadam w samochód i na chwilę zatrzymuję się jeszcze nad rzeką Wartą. Nizinny krajobraz, wszędzie zielono, z oddali czuć delikatny zapach sianokosów. Jedyne, co mnie martwi, to most, na którym stoję. Pomiędzy półmetrowymi płytami widać puste, czarne miejsca, a nawet błysk wody, więc czym prędzej jadę dalej.

Strach ma wielkie oczy...

W planach miałem jeszcze jeden punkt podróży, ale zrezygnowałem. Dlaczego? Hm, to skansen pszczelarski w miejscowości Wygoda, już na skraju gminy Gidle. Z opowieści wiem, że jest to miejsce odwiedzane przez wycieczki z całego kraju, a nawet turystów z zagranicy. Największą atrakcję stanowią pszczele barcie, które właściciel, pan Romuald Szczepaniak wydrążył w pniach drzew, niektóre nawet 1000-letniego dębu. Niestety, osobiście nie przepadam za dźwiękiem "bzykotania" i już na samą myśl mam dreszcze. Z pewnością jednak każdy miłośnik pszczelarstwa, znajdzie tu coś dla siebie. A miód, podobno palce lizać...

A zatem - smacznych podróży!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto