Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wałbrzyskie zabawy wyborcze trwają ...

Janusz Bartkiewicz
Janusz Bartkiewicz
Jak się okazuje bycie radnym może być spełnieniem jakiegoś szczególnego marzenia, albowiem znajdują się osoby, które dla tej funkcji gotowe są do łamania prawa. Nie mówiąc już o zasadach etycznych. A tak się dzieje na przykład w Wałbrzychu.

O tak zwanych „wałbrzyskich cudach wyborczych” i o złożonym zawiadomieniu do prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu pisałem na łamach Wiadomości 24 w dniu 21 marca br. w tekście pt. „Bilokacja wyborcza, czyli wałbrzyskie wybory samorządowe”, kończąc go z naiwną wiarą że:

„Teraz wszystko pozostaje w rękach organów ścigania i Komisarza Wyborczego w Wałbrzychu, któremu niesłusznie wydaje się, iż takie zameldowanie nie jest sprzeczne z prawem. I mimo licznych przykrych doświadczeń, pozostają w ciągłej nadziei, że wreszcie ktoś zdobędzie się na zdecydowaną reakcję wypleniającą z naszego życia społecznego wszelkie cwaniactwo i arogancję w stosunku do współobywateli. Ponadto,nie sądzę, aby sędziowie Sądu Najwyższego w wydanym przez siebie wyroku wypisywali bzdury, a zatem wałbrzyskie organa ścigania i wymiaru sprawiedliwości (jak również pan Komisarz Wyborczy) stanowiska sędziów Sądu Najwyższego nie powinni zlekceważyć.”.

Zaiste wiara moja musiała być wielce naiwna, bo bardzo szybko okazało się, iż nie miała ona żadnych podstaw, aby sądzić, iż autorytet Sądu Najwyższego stanie się drogowskazem dla wałbrzyskich organów ścigania.

Po jakimś czasie zostałem telefonicznie wezwany do miejscowej komendy policji na przesłuchanie, gdzie też karnie się udałem, w dalszym ciągu pełen naiwnej wiary w PPiS, czyli w praworządność, prawo i sprawiedliwość. Prowadzący przesłuchanie policjant najpierw odebrał telefon i z odbytej rozmowy wynikało, że rozmawiał z kimś, kto był zainteresowany moją osobą. Wynikało to m.in. z wyjaśnienia komuś, że „ten pan właśnie tu już jest”. Po rozmowie funkcjonariusz uprzedził mnie o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań, następnie o prawie od ich odmowy, jeżeli zeznania te mogłyby mnie w czymś obciążyć, a następnie o odpowiedzialności karnej za pomówienie. W sumie zburzyło to moją pewność, że jestem traktowany jako świadek, bo zgodnie z procedurą karną świadek uprzedzany jest tylko o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań.

Tylko osobom uznawanym za „podejrzewane”, czyli takim, w stosunku do których nie wyklucza się postawienie w przyszłości zarzutu karnego, stosuje się procedurę, jaką mi zafundowano. Jako świadek (osobą zawiadamiającą było Stowarzyszanie) mogłem jedynie zeznać, że osoby wymienione w zawiadomieniu dokonały przemeldowania się do innych miejscowości, co było podane we wcześniejszych enuncjacjach prasowych, oraz, że następnie z tych miejscowości wystartowały, jako kandydaci na radnych. Tylko tyle i nic więcej. Reszta należało do organów ścigania, bo przestępstwa, których mogli się dopuścić, ścigane są z oskarżenia publicznego.

Zatem sposób przeprowadzenia przesłuchania odebrałem jako próbę zastraszenia.

Po jakimś czasie prokuratura powiadomiła mnie krótkim pisemkiem, że postępowanie w tej sprawie zostało umorzone. Z jakich powodów nie wiadomo, ponieważ, jako osobie zawiadamiającej niczego więcej nie musiała tłumaczyć. Jednakże takie „zagranie” było bardzo proste do odszyfrowania nawet dla trochę bardziej rozgarniętego gimnazjalisty. Chodzi o to, że gdyby prokuratura odmówiła (z jakichś istotnych powodów) wszczęcia postępowania, to moglibyśmy takie postanowienie zaskarżyć do sądu i wtedy, czy istnieją podstawy do wszczęcia dochodzenia oceniałby niezawisły sąd. W związku z tym prokuratura wszczęła dochodzenie, a następnie je umorzyła, bo w takim przypadku tylko stronom postępowania przysługuje prawo zaskarżenia takiego postanowienia. Na szczęście ostatnia nowelizacja tego przepisu procesowego daje prawo osobie zawiadamiającej do zaskarżenia decyzji prokuratora o umorzeniu postępowania. Tak więc droga do wymuszenia aktywności organów ścigania została otwarta.

Inna rzecz, że tym umorzeniem prokuratura (a zwłaszcza policjant z KMP w Wałbrzychu) pokazał sędziom Sądu Najwyższego (wyrok SN z 28.03.2012, sygn. akt II KK 211/11) gest Kozakiewicza, uznając, że kto, jak kto, ale to on wyznacza trendy orzecznictwa w III RP. Zaiste, objawił się nam w Wałbrzychu samorodny prawniczy geniusz.

Kolejnym krokiem do doprowadzenia, aby z rady powiatowej usunąć osoby, które znalazły się tam w wyniku złamania prawa wyborczego, było zawiadomienie przewodniczącego Rady Powiatowej w Wałbrzychu, że trzech radnych – wszyscy z Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej – z mocy ustawy (Ordynacja wyborcza) utracili mandaty, albowiem nie zamieszkują na stałe i faktycznie na terenie powiatu wałbrzyskiego (mimo zameldowania się tam po ogłoszeniu daty nowych wyborów), a przepisy Ordynacji stanowią, że mandat radnego pełnić może jedynie osoba, której miejsce faktycznego pobytu (zamieszkania) znajduje się w okręgu wyborczym.

Lider WWS bezustannie w wywiadach prasowych powtarza, że jest zameldowany w powiecie wałbrzyskim (Dziećmorowice) i ma nawet taki adres z swoim nowym dowodzie osobistym. I nie dociera do niego, że czym innym jest miejsce stałego zameldowania, a zupełnie czymś innym jest miejsce stałego pobytu, o czym mówi Ordynacja wyborcza i ustawa o ewidencji ludności i dowodach osobistych.

Lecz nie tylko radni z WWS tak bardzo przywiązali się do swoich stołków w radzie, że po utracie mandatu (zamiana statusu administracyjnego Wałbrzycha) natychmiast zechcieli zamieszkać w podwałbrzyskich miasteczkach i mieścinach. Również i w samym Wałbrzychu mandat radnego pełni osoba faktycznie zamieszkała w pobliskim Szczawnie Zdr. gdzie też pracuje od lat. I nikomu jakoś w tym mieście (łącznie z przewodniczącym Państwowej Komisji Wyborczej) nie przeszkadzało, że będąc wałbrzyską radną, łamie jeden z najważniejszych aktów prawnych RP – ustawę Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw.

O tym fakcie powiadomiona została przewodnicząca Rady Miejskiej Wałbrzycha, a o całości problemu Wojewoda Dolnośląski, którego ustawowym obowiązkiem – wynikającym z ustawy o samorządzie gminnym - jest dopilnowanie, aby właściwe rady, po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego, przyjęły uchwałę o utracie mandatów, co następuje z mocy samego prawa.

I znów stała się rzecz zastanawiająca. Wojewoda dolnośląski zlecił radzie powiatu wałbrzyskiego przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego, tak jakby nie zauważył, że w powiadomieniu jakie otrzymał, figuruje również radna miejska. Nie sądzę, że stało się tak dlatego, iż pani ta jest żoną prezydenta Wałbrzycha, ale być może znów wyłazi ze mnie ta moja naiwność w ocenie ludzkich zachowań. W każdym bądź razie poprosimy Pana Wojewodę i wyjaśnienie tej - zapewne - pomyłki tylko. Aczkolwiek wiadomo nam, że do pani przewodniczącej Rady Miejskiej wpłynęło jakieś pismo od wojewody i sprawa w zasadzie jest "pozamiatana", czyli problemu nie ma, bo wszystko jest niby lege artis. Pożyjemy, zobaczymy.

Moja naiwność każe mi wierzyć również, że Rada Powiatu będzie w stanie ustalić to, o czym wiedzą prawie wszyscy mieszkańcy Wałbrzycha i podwałbrzyskich Dziećmorowic, Strugi, czy Boguszowa-Gorc, chociaż ostatnia wypowiedź w TVP Info pana przewodniczącego Rady Powiatu Wałbrzyskiego, wskazywała, iż nie wie on, jak tego dokonać.

http://www.dobryibezplatny.pl/pdf/DiB%20nr%20079%20DSW2011%2016.05.2013%20r.pdf

http://www.dobryibezplatny.pl/pdf/DSW2011%20nr%2085%20z%2027.06.2013%20r.pdf

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zmiany w rządzie. Donald Tusk przedstawił nowych ministrów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto