Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Walenty - zakochanych święty

Redakcja
Swięty Walenty - rycina z końca XIX w. ze zbiorów autorów
Swięty Walenty - rycina z końca XIX w. ze zbiorów autorów Adam K. Podgórski
Gdzie szukać genezy Dnia Świętego Walentego? Odpowiedź jest prosta - w starożytnych, pogańskich świętach i obrządkach rzymskich i staroitalskich. Z legionami rzymskimi "walentynki", a raczej ich archetypy przewędrowały do Brytanii.

Dzień świętego Walentego, po angielsku S’Valentine’s Day, od dawna przez lud angielski uważany był za moment szczególny. Wedle starodawnego przekonania, w tym właśnie momencie, czyli 14 lutego, młodzi ludzie powinni wybrać sobie sympatię, lubego czy lubą, miłego, czy miłą, przyjaciela albo przyjaciółkę, narzeczoną względnie narzeczonego, słowem kogoś serdecznie bliskiego, płci odmiennej. Tej osobie, obieranej na cały rok należało przesłać pozdrowienia i upominek.

Władysław Kopaliński w Słowniku mitów i tradycji kultury [Warszawa 1987] podaje, iż obyczaj, którego pochodzenie jest nieznane, rozpowszechniany był od co najmniej 1476 roku. Wyrażane są jednak domniemania, że od około 900 roku dzień 14 lutego obchodzono jako święto obietnic miłości, któremu patronował święty Walenty. Wysoce prawdopodobne, iż wiąże się ono z wierzeniem ludowym, zapewne popartym obserwacjami przyrodniczymi, iż na Wyspach Brytyjskich oblewanych ciepłym Golfstromem, już w połowie lutego ptaki śpiewające poczynają tokować i kojarzyć się w pary.

Dowód odwiecznej tradycji dał William Szekspir wkładając w usta obłąkanej Ofelii, bohaterki tragedii Hamlet, znamienną, autentycznie dawną piosenkę angielską:
Dzień dobry, dziś święty Walenty,
Dopiero co świtać poczyna,
Młodzieniec snem leży ujęty,
A hoża doń puka dziewczyna.
Podskoczył kochanek, wdział szaty,
Drzwi rozwarł przed swoją jedyną,
I weszła dziewczyna do chaty,
Lecz z chaty nie wyszła dziewczyną”.

Skutek, potajemnej schadzki można bez trudu przewiedzieć, gdyż finał podobny znany jest od tysiącleci z legend, baśni, przekazów folklorystycznych i literackich.

Bezbożność to wielka; Bóg widzi,
Jak wielka w mężczyznach bezbożność!
Cny młodzian się tego nie wstydzi,
Gdy tylko nastręczy się możność.
Wszak nimeś cel życzeń otrzymał,
Przysiągłeś się ze mną ożenić!
[To ona mu tak mówi, a on jej odpowiada:]

I byłbym był słowa dotrzymał,

Lecz trzeba ci było się cenić”. .

Wcześniejsze odniesienia do dnia świętego Walentego, traktowanego jako powiernika tajemnic miłosnych zawierają "Opowieści kanterberyjskie" Geoffreya Chaucera (ok. 1340-1400), opis przygód grupy pielgrzymów wędrujących z Southwark do grobu św. Thomasa Becketa w Canterbury. Na postojach, w zajazdach i zamkach pielgrzymi opowiadają sobie o przeżytych i zasłyszanych historiach. Dzieło przynosi informacje o tradycji losowania w dniu świętego Walentego imion kochanek na cały rozpoczęty rok. Wzmianki o obyczajach związanych z dniem świętego Walentego zawiera również wyborny i szczery pamiętnik Samuela Pepys’a (1633-1703), spisywany w latach 1660-1669, wydrukowany pod tytułem Diary w roku 1825.

Genezy obyczajów walentynkowych należy doszukiwać się w głębokiej starożytności. Zauważmy, że kościelna pamiątka świętego Walentego przypada na 14 lutego. Dzień ten jest wigilią dawnego italskiego i rzymskiego święta obchodzonego jeszcze do IV wieku naszej ery, a poświęconego Faunowi zwanemu Luperkusem (łac. Faunus Lupercus).

Luperkal (łac. Lupercal) to jaskinia na zboczu wzgórza palatyńskiego, gdzie wedle mitu wilczyca ukryła i wykarmiła założycieli Rzymu: Romulusa i Remusa. Antyczni Rzymianie uznali to miejsce za poświęcone Faunowi, bożkowi plonów i płodności oraz patronowi trzód i pasterzy, traktowanemu też jako bóstwo wilcze, ponieważ łacińskie lupus znaczy dosłownie wilk. Tutaj zatem odbywały się słynne lutowe luperkalia - święto oczyszczenia i płodności. Właśnie od terminu februare - "oczyszczać", wziął luty swą łacińską nazwę februarius (niem. Februar, ang. february, ros. fiewral).

Kapłani Luperkusa, zwani luperkami, gdyż luperci, to "wilcy", nadzy, przyodziani jedynie w skórę świeżo zabitego tryka, biegali po Palatynie uderzając napotkanych przechodniów, szczególnie młode kobiety, rzemieniami ze skór zwierząt ofiarnych. Niewiasty bezdzietne za ich dotknięciem miały według powszechnego przekonania, odzyskiwać płodność.

Znany znawca kultury antycznej, Aleksander Krawczuk określa luperkalia jako święto „prastare i odwieczne” oraz następująco opisuje jego przebieg: "Młodzi ludzie, członkowie arystokratycznego bractwa Luperków, składali ofiarę w grocie na zboczu Palatynu. Zabijano tam kozę, może i kozła, a także psa. Kapłan dotykał czoła każdego z zebranych skrwawionym nożem. Lecz ślad ten natychmiast wycierano wełną moczoną w mleku, zwyczaj nakazywał, aby wszyscy obecni w tymże momencie wybuchali śmiechem. Następnie Luperkowie opuszczali grotę nago, opasani tylko wokół lędźwi kawałkami skóry zarżniętego przed chwilą zwierzęcia. Obiegali wokół Palatyn bijąc tymi skórkami napotkane osoby, zwłaszcza kobiety, co miało zapewniać płodność" .

Dionizjusz z Halikarnasu, będący w czasach cesarza Augusta bezpośrednim świadkiem prastarego obrzędu, opisywał miejsce, gdzie niegdyś się on zrodził: "Trudno obecnie odtworzyć dawny jego wygląd, skoro tereny wokół zostały zabudowane. Niegdyś jednak, jak powiadają, była tam duża jaskinia pod wzgórzem. U wejścia do niej porastał gęsty las, u stóp skały tryskało obfite źródło, a przylegającą do urwiska dolinę ocieniały liczne i wysokie drzewa. Tam ustawiano ołtarz boga [Fauna - autorzy] i składano ofiary ojczystym obyczajem, co Rzymianie aż do naszych czasów zachowują i odprawiają ceremonię w miesiącu lutym, po zimowym przesileniu, niczego nie zmieniając z dawnego rytuału".

Profesor Krawczuk dociekał, jakie było pierwotne, istotne znaczenie owej dziwnej ceremonii. "Niewątpliwie chodzi o relikt zamierzchłej epoki, kiedy to na Palatynie znajdowało się prymitywne osiedle, a jego mieszkańcy, pasterze, musieli bronić swego dobytku, zwłaszcza w miesiącach zimowych przed zgłodniałymi wilkami. Sam źródłosłów wyrazu „luperci” wydaje się na to wskazywać, zbudowany bowiem jest z dwóch elementów; lapus - wilk i arceo - odganiam, bronię przystępu. Ofiara z psa była jakby namiastką, zastępstwem zabijanego niegdyś wilka, pomazywanie zaś czoła krwią i jej natychmiastowe ścieranie, to symbol walk toczonych niegdyś i ran odnoszonych w tych walkach. Głośny śmiech obwieszczał, że obecnie wszystko to dzieje się tylko na niby - aby odeszły precz złe duchy i moce, spragnione świeżej krwi i już krążące wokół. Był potem bieg wokół wzgórza, wymachiwanie strzępami skóry zwierząt, krzyk i hałas; w zamierzchłych czasach miało to swój sens, gdyż służyło odpędzaniu drapieżników. Ponieważ święto przypadało w miesiącu lutym, uchodzącym za okres oczyszczenia, później zaczęto przypisywać także tej ceremonii charakter oczyszczający. A związek z płciowością sam się narzucał, skoro był to bieg młodych, prawie nagich mężczyzn, wymachujących kozimi skórkami i chętnie nimi łojących - zwłaszcza młode dziewczęta".

Z biegiem wieków Luperkalia straciły religijny charakter, przeistaczając się w wesołą zabawę ludową z erotycznym podtekstem. W wigilię obrzędu obchodzonego 15 lutego, poświęconego z upływem czasu patronce dziewcząt, Februata Juno, młodzi mężczyźni losowali imiona kobiet, mających zostać ich partnerkami w jutrzejszych uciechach, o całkiem nieprzystojnym momentami, obrazie i wydźwięku.

Swoją drogą, dziwnie się stało, że to właśnie Luperkalia legły u początku tradycji, która z biegiem czasu doprowadziła do wykształcenia się obyczajów walentynkowych i Dnia Zakochanych. Dziwnie, bowiem sposobniejszą na pozór okazję, dawały Matrymonalia, obchodzone niedługo potem, w kalendy marca (pierwszego marca), ku czci Junony, żony Jowisza, boga przewodzącego orszakowi bóstw italskich. Junona (Iuno) stanowiła prawie wierną odpowiedniczkę greckiej Hery, zarówno co do statusu, jak i funkcji. Uchodziła za najważniejszą opiekunkę dziewic (Junona Virginalis), kobiet (Junona Matronalis), zwłaszcza kobiet legalnie, w świetle prawa, zaślubionych, wreszcie kobiet rodzących (Junona Lucina). Traktowano ją również za patronkę małżeństwa (Junona Iuga, Junona Pronuba).

Zastanawiającym jest więc w tym kontekście fakt, że to nie święto dedykowane Junonie, ale właśnie Luperkalia, przygotowywały podglebie dla Święta Zakochanych. W tym momencie nie sposób nie przywołać jeszcze jednego starorzymskiego święta, obchodzonego z początkiem roku, a nieodparcie kojarzącego się z interesującą nas sferą erotyki i miłości. Było to święto ku czci Anny Perenny, starożytnej rzymskiej bogini roku, obchodzone 15 marca, w dzień rzymskiego Nowego Roku.

Anna Perenna - to według jednej legendy, siostra Dydony, królowej Kartaginy. Po śmierci tej ostatniej i po wielu przygodach znalazła schronienie u Eneasza, w Italii, wzbudzając zazdrość jego żony. Wówczas zabrało ją do siebie bóstwo rzeczki Numicjusz w Lacjum. Według innej wersji była to staruszka, która rozdawała pieczywo wśród ludu rzymskiego, gdy ten opuścił Rzym, prowadząc walkę polityczną z patrycjuszami (tzw. secesja plebsu). Ku jej czci obchodzono w dniu 15. marca wesołe święto, rodzaj festynu ludowego, na błoniach za miastem. Wyśpiewywano wówczas swawolne piosenki - rzekomo na pamiątkę podstępu, którym Anna Perenna zwiodła boga Marsa, zakochanego w Minerwie.

"...zwrócił się do niej bóg Mars z prośbą, aby pomogła mu zdobyć przychylność czystej i nieprzystępnej Minerwy, którą kochał bez wzajemności. Anna, choć dobrze wiedziała, że niczego nie zdziała, podjęła się jednak misji i przez pewien czas zwodziła Marsa obietnicami. Wreszcie zapowiedziała mu, że ukochana zjawi się u niego. I rzeczywiście, przyszła wstydliwie zasłonięta, niby młodziutka narzeczona. Mars rzucił się do całowania - i ujrzał Annę, która nie omieszkała wyszydzić i wykpić amanta".

Co warte przypomnienia, swawole ku czci Anny Perenny, podczas których dziewczyny wyśpiewywały bardzo nieprzystojne piosenki, odbywały się przy Via Flaminia, przy której wieki później ścięto i pochowano świętego Walentego. Czy nie za dużo tu wzajemnych odniesień i analogii...?

Pragniemy w tym miejscu wskazać na jednoznaczne związki łączące mity o Marsie i Minerwie z mitem o Annie Perennie. Anna to rywalka Minerwy, Anna to kobieta oszukująca boga wojny Marsa. Święta Anny Perenny i Marsa przypadły w marcu, na początku roku rzymskiego, (marzec bierze nazwę o imienia naczelnego bóstwa italskiego). Obrządek ku czci Anny miał charakter ludyczny i bachiczny. Nie unikano nawiązań do sfery seksualności przez sprośne piosenki dotyczące sfery zachowań seksualnych (nic wszelako nie wiadomo o praktykach orgiastycznych, choć nie są wykluczone). Symbolicznym przedłużaniem życia przez picie wina (winorośl - u mnogich ludów i w mnogich tradycjach - symbol płodności), oddawano hołd prokreacji.

Symbolem Marsa była włócznia z tarczą. Zwłaszcza włócznia uważana jest za symbol falliczny, płciowy. Do dziś ideogram w postaci stylizowanego układu włóczni i tarczy oznacza w opisach biologicznych istotę męską, natomiast stylizowane zwierciadło - płeć żeńską. Z kolei rytualne picie wina w celu zapewnienie sobie długowieczności, lub nawet nieśmiertelności przetrwało w obrządkach chrześcijańskich.

Tak więc we wszystkich rzymskich, wiosennych świętach i obrzędach, Luperkaliach, Matrymonaliach, przy czczeniu Anny Perenny a potem świętego Walentego, ukazywały się nieodmiennie erotyczne podteksty. Rzymskie Lupercalia przewędrowały wraz z legionami do Galii i Brytanii. We Włoszech ich tradycja wygasła dopiero około 400 roku, po upadku imperium rzymskiego, wskutek surowych interwencji papieży.

Z biegiem czasu obchody dnia świętego Walentego zastąpiły starożytne pogańskie święto oczyszczenia i płodności z mocnymi akcentami erotyki, a sam Walenty urósł do rangi patrona spraw miłosnych, co w ujawnionych wyżej kontekstach, staje się rzeczą absolutnie zrozumiałą. Jednak pewne elementy Luperkaliów, zwłaszcza kojarzone ze sferą seksualizmu, przeszły do obrzędów upamiętniających świętego Walentego i utrzymywały się przez dłuższy czas i szczerze mówiąc przetrwały, aż do teraz, mimo licznych wysiłków, skierowanych na ich wytrzebienie.
[Na podstawie: Barbara i Adam Podgórscy: Święty Walenty - patron zakochanych, Prószyński i S-ka, Warszawa 2000]

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto