Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wały nas nie uratują, poldery też nie

Robert Grzeszczyk
Błyskawica z Wikipedii
Błyskawica z Wikipedii Ziemowit Porębski
Przeczytałem wywiad Anny Szkot z Robertem Wawrętym - inżynierem środowiska, ekspertem od gospodarki wodnej. Bardzo znaczący tekst. Od razu pomyślałem sobie o Wałach Jagielońskich.

Wały Jagielońskie to nazwa kultowego zespołu. Rzeczywiście zespół, mimo całego swego zaangażowania, nie byłby w stanie uratować nas od powodzi. Co najwyżej poprawić humor. Taki uśmiech przez łzy spowodować.

Robert Wawręt w wywiadzie (z pewnością autoryzowanym) przedstawia nam wizję Polski zalanej. To co nam opowiada, to nieuchronność potopów i strat. Jedynymi rozwiązaniami jakie postrzega to tworzenie polderów oraz naturalizacja cieków.

Nie zgadzając się z takim postrzeganiem klęski powodziowej – jako nieuchronnego kataklizmu zsyłanego z Niebios, pragnę przedstawić szersze spojrzenie na sprawę. Nie będzie tu o prostych rozwiązaniach i nieuchronnej wodzie w naszych łapciach.

Cywilizacja człowieka na ziemiach Polski rozwija się od czasu ostatniego zlodowacenia (około 10 tysięcy lat). A cywilizacja człowieka na świecie to historia zdecydowanie dłuższa. Nie można zapominać o tym, że to człowiek wygrał walkę i zdobył panowanie nad światem. To człowiek zwyciężył i od tamtej pory zasiedla coraz nowsze obszary w miarę jak wzrasta jego populacja.

Nieustanny rozwój powoduje, że przeobrażeniu ulega krajobraz i środowisko naturalne. Tak dynamiczny wzrost liczby ludzi musi powodować zajmowanie coraz nowszych terenów, wycinkę lasów pod pola uprawne, miasta, wsie i fabryki. Czy to jest nienaturalne?

Gdy czynią to bobry - to jest naturalne. A gdy czyni to człowiek - to jest nienaturalne. O tym wszystkim należy pamiętać biorąc pod uwagę działania związane z ochroną środowiska i przyrody. Działania te ważne dla kondycji człowieka powinny pamiętać, że jemu mają służyć. Chronić i wzbogacać środowisko. Środowisko człowieka. Pamiętać trzeba, że przez tysiące lat tak przekształcał środowisko, by uczynić je przydatnym dla życia i gospodarki swojej i kolejnych, coraz liczniejszych pokoleń.

Powrót do stanu sprzed wieków zagrażałby bytowi ludzi. A wiekowy dorobek zostałby zmarnotrawiony. Dlatego wszelkie proste rozwiązania, sugerujące powrót do pierwocin, próbują cofnąć naszą cywilizację nie uwzględniając jej osiągnięć oraz wzrostu demograficznego.
Są szkodliwe i niebezpieczne. Przed tysiącem lat na polskiej ziemi nie żyło nawet milion mieszkańców. Teraz mamy 38 milionów. Panie Robercie Wawręt, czy Pan już zaczął redukcję populacji Polaków w ich naturalnym środowisku?

Porównywanie stanu regulacji cieków polskich i niemieckich nie jest uzasadnione. Polska to wciąż dziki kraj. Wystarczy spojrzeć na praską stronę Wisły w Warszawie, gdzie kilku zapaleńców nie pozwala na właściwe (dla położenia tego miejsca w centrum stolicy) zagospodarowanie. Tylko czekać, aż zaproponują również w tym miejscu budowę polderu. Dobrze, że udało się wiosną wyciąć choć wąski pas drzew przy brzegu rzeki. Obniżyło to stopień zagrożenia ze strony wysokiego i gwałtownego przepływu wody w Wiśle. Ale mogłoby być jeszcze lepiej i jeszcze bezpieczniej.

Poldery i naturalizacja obszarów to rzecz ważna, lecz nie zastąpią wałów. Nie wszędzie. Można się zgodzić, że powódź to nie sprawa Wisły czy Odry lecz raczej całych zlewni tych rzek i ich dorzeczy. Ważne jest stwarzanie warunków dla gromadzenia wody. Stwarzanie takich warunków przyrodniczych, siedliskowych i środowiskowych, które będą wspomagały naturalną absorpcję. W terenach górskich i nie tylko, istnieje pojęcie lasów wodochronnych.

Tworzenie rezerwatów „polskiego prawa” powoduje bardzo często zubożenie siedliska i spadek lub całkowity zanik wodochronności i glebochronności takich obszarów. Tereny te bowiem są wyłączane z jakiejkolwiek ochrony ich stanu. Dominuje bowiem pogląd ochrony biernej, obserwacji procesów w zniekształconym środowisku, który najczęściej prowadzi do rozpadu i zagłady zbiorowiska leśnego. Tak daleko Pan Wawręt już nie spogląda i nie dostrzega problemu, który dostrzegany jest przez służby geologiczne kraju - monitorujące stabilność gruntów.

To, co spowodowało, że po niemieckiej stronie Odry były niewielkie szkody powodziowe widzieliśmy niedawno w telewizorach. Relacje nie pokazywały strumyków, które poddano procesom naturalizacji. Pokazywały nowoczesne zapory przeciwpowodziowe. A Angela Merkel
nie ubolewała z powodu szkód!
A poldery? Niemcy też je mają w planach ( odra.pl). Lecz zrealizowali najpierw to co ważniejsze.
Zrealizowali.

gazetaprawna.pl

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto