Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wawel początkiem kampanii prezydenckiej?! Kto na tym zyska?

Tomasz Radochoński
Tomasz Radochoński
Wielka smoleńska tragedia poruszyła cały naród. Upolityczniona homilia w czasie ceremonii pogrzebowej może zacząć go dzielić, rozpoczynając kampanię wyborczą. Jaka będzie? Ile miejsca zajmie w niej gra symbolami i śmiercią prezydenta?

Kampania rozpoczęła się w momencie, w którym prezes PiS, czy też szerzej politycy tej partii, otrzymali "wawelską" propozycję kard. Dziwisza - możliwość podniesienia tragicznej, acz przecież zupełnie przypadkowej śmierci Lecha Kaczyńskiego do rangi narodowego mitu, "ofiary złożonej na ołtarzu Ojczyzny". Zamiast, jak uczyniła to rodzina wielkiego Polaka, ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie, Ryszarda Kaczorowskiego, skromnie odmówić, nie chcąc z tragedii robić spektaklu, zgodzono się na pochówek w Krakowie - a wiadomo, że to decyzja z wielu powodów kontrowersyjna.

Sama postać prezydenta, którego decyzje i styl uprawiania polityki aprobowała zdecydowana mniejszość Polaków, brak jego powiązań z Krakowem, wreszcie - samo miejsce, w którym już 94 lata temu odmówiono pochówku nawet Henrykowi Sienkiewiczowi. W którym z trudem, przy bardzo ostrych sporach z Kościołem, pochowano jednego z głównych twórców niepodległej Polski, marszałka Piłsudskiego, postać powszechnie szanowaną i podziwianą zarówno przez ogół społeczeństwa w czasach mu współczesnych, jak i docenionego przez następne pokolenia i historię (mimo pewnych zapędów autorytarnych, dość powszechnych, trzeba dodać, w Europie lat 20. i 30.). Człowieka, o którym mówiono, że gdyby tylko pożył dłużej niż do 1936 roku, jego zmysł polityczny mógłby zmienić losy Polski i Europy, nie dopuszczając do II wojny światowej, przynajmniej w tak tragicznym dla naszego kraju kształcie.

Przyznanie śp. prezydentowi tak zaszczytnego miejsca - na Wawelu, i to w jednej krypcie z marszałkiem Piłsudskim - wydaje się jednak sporą przesadą i nadużyciem. Lech Kaczyński z pewnością był porządnym, odważnym człowiekiem, dobrym patriotą, kochającym, wiernym mężem, jednak nie postacią wybitną. Jako członek tzw. "szóstki" (tj. ścisłego kierownictwa Solidarności w Obradach Okrągłego Stołu, nazywanego później przez obu braci "zdradą Polski" z zupełnym brakiem konsekwencji, przecież sami uczestniczyli i mieli nań wpływ!), później minister sprawiedliwości, prezydent Warszawy i w końcu prezydent Polski nie miał (mimo z pewnością dobrych chęci) żadnych znaczących dokonań. I to nawet jeśli mierzyć je wedle obecnej dość marnej skali polskich polityków - o wielkich postaciach, które spoczywają na Wawelu, nie wspominając.

Do tego zaszczytnego grona znacznie bardziej pasowałaby postać prezydenta Kaczorowskiego.
Kaczorowski pasowałby i drogą życia: walką w Szarych Szeregach, aresztowaniem przez NKWD, później walką w II Korpusie gen. Andersa m.in. pod Monte Casino, wreszcie - mimo 40 lat na emigracji w Wielkiej Brytanii, bez perspektyw na wolną Polskę, bardzo szlachetną odmową przyjęcia angielskiego obywatelstwa. I również postawą koncyliacyjną, mimo własnych wielkich zasług i trudnych przeżyć, nie umniejszającą dokonań i doświadczeń innych, pokorną i gotową do dialogu, a nie do agresywnej retoryki. Postawą starającą się rozumieć różne poglądy, akceptować różne prawdy na równych prawach, a nie tylko jedną wizję świata, którą obowiązek mają przyjąć wszyscy inni - w innym przypadku nie będą patriotami i "prawdziwymi Polakami".

Kontrowersji w przypadku pochowania prezydenta Kaczorowskiego, który 60 lat godnie i z oddaniem służył Polsce, byłoby bardzo niewiele. Natomiast decyzja o pochówku na Wawelu prezydenta Kaczyńskiego podzieliła Polaków i jednocześnie rozpoczęła kampanię wyborczą.

Homilia abp. Muszyńskiego w wawelskiej katedrze jest jej rozwinięciem, dowodem na zupełnie niewłaściwe upolitycznienie ceremonii pogrzebowej. Widać w niej ponadto po raz kolejny, zwłaszcza w kontekście smoleńskiej tragedii, skłonność polskiego kościoła do postrzegania siebie jako "oblężonej twierdzy", nieustannie atakowanej ze wszystkich stron - czy to przez media, "zalew laickich wartości", czy też nawet "relatywistyczną" poprawność polityczną. Słowa arcybiskupa: "...po latach programowej ateizacji, gdy Boga skazano na banicję, podniósł wysoko sztandar, na który ponownie wróciły słowa "Bóg, Honor i Ojczyzna" nie dość, że są wyjątkowo niestosowne w momencie zadumy i żałoby, na dodatek zakłamują najnowszą historię Polski (co niestety od dawna jest wyborczą retoryką niektórych partii, mających wsparcie w części episkopatu).

Od 1990 roku, gdy przez pierwszych 5 lat wolnej Polski prezydentem był Lech Wałęsa (z wizerunkiem Maryi wiecznie wpiętym w marynarkę, co raczej nie jest symbolem ateizmu) nie było żadnej lansowanej przez państwo ateizacji. Wystarczy spojrzeć choćby na fakt, że przez te 20 lat wolnej Polski powszechne nauczanie religii jest normą w szkołach (i całe to nauczanie finansuje państwo!) oraz na to, jak wielkie były dotacje państwa (rzędu 30 mln zł na jeden obiekt) na budowle sakralne. Jak widać nawet zwyczajny rozdział Kościoła od państwa, także od bieżącej walki politycznej nie raz był, i nadal jest, problemem, więc słowa o walce z "programową ateizacją" wpisują się w wyborczą retorykę szukania wrogów Kościoła i wskazywania jego zbawców w ściśle politycznych kategoriach. Takie myślenie prowadzi do zupełnie niedopuszczalnych sytuacji m.in. tej, w której, i to w dniu tragedii, prałat w przemyskiej archikatedrze żałował (w obecności biskupów i tłumu wiernych), że to premier Tusk nie zginął zamiast prezydenta Kaczyńskiego.

Chwalić zmarłych można i jak najbardziej, zwłaszcza w mowie pogrzebowej, wypada, ale w sposób pozytywny, mówiący o cechach zmarłego, jego konkretnych dokonaniach, marzeniach o Polsce... Zawoalowane polityczne aluzje, robienie ze śp. prezydenta męczennika za sprawę, który całe życie musiał zmagać się z wrogami (z tezą, że Ci, którzy nie zgadzali się z nim, byli tym samym wrogami Polski, patriotyzmu i Kościoła) jest zupełnie nieracjonalne, może skutkować jedynie podziałami społeczeństwa, wzrostem nienawiści i co najgorsze - zanikiem wszelkiego krytycyzmu i zdrowego rozsądku, tak potrzebnego w postrzeganiu polityki.

I nie ma wątpliwości, że absurdalnie i historycznie nieprawdziwie brzmią kolejne słowa abp. Muszyńskiego: "...Zastałeś ojczyznę zniewoloną, pozostawiasz ją wolną i niepodległą..". Bo cóż to znaczy? Wyraźnie stwierdzenie, że przed wyborem Lecha Kaczyńskiego na prezydenta w 2005 r. Polska nie była wolna? Te 15 lat unikalnych w skali Europy zmian politycznych, krzewienia swobód obywatelskich, wydobywania gospodarki z zapaści socjalizmu, wreszcie - te pierwsze kluczowe lata transgresji z wypaczonego socjalizmu PRL do demokracji to było nic? Te setki tysięcy ludzi, bez których walki i później ciężkiej pracy dla wolnej i niepodległej Polski, także nic nie znaczyło?

Te słowa o jakoby przez 15 lat zniewolonej ojczyźnie to wyrażone niemal wprost wyraźne polityczne poparcie abp. dla idei tworzenia IV RP i tego, że wszystko, co było przed nią jest złe, a tworzący ją ludzie to w większości skorumpowani zdrajcy. Zdrajcy, już prawie nie-Polacy, którzy bez wyjątku stali tam, gdzie kiedyś "stało ZOMO" (a była to organizacja dopuszczająca się wielu gwałtów, pobić, czy nawet mordów; tym bardziej niedopuszczane jest to porównanie) - jak o politycznych przeciwnikach haniebnie wyrażał się niegdyś Jarosław Kaczyński.

Czy taka będzie kampania prezydencka? Stawiająca na dzielenie społeczeństwa w układzie MY - ONI, skupiona głównie na działalności zmarłego prezydenta, i szerzej na polityce historycznej, ale zawłaszczonej przez jedną partię? Skupiająca się na dumie, patriotyzmie, oddaniu narodowi, i to w sporej mierze w sposób negatywny - inni mają go mniej niż MY, są gorszymi Polakami, nie mają prawa do tych wartości, bo tylko MY wiemy, co one naprawdę znaczą, bo za nie zginął NASZ prezydent.

I tylko tak należy je rozumieć.. I ci wszyscy, dążący do dodania do nich np. mocnej chęci zrozumienia i pojednania z innymi narodami, prawa do wolności dla wszystkich obywateli RP, także różnych mniejszości, nietolerowania ksenofobii, antysemityzmu (i generalnie roszczenia sobie prawa do określania tego, co jest jedynie słuszne, mówienia ludziom, jak mają żyć). wszyscy myślący w ten sposób to nie-patrioci i w ogóle gorsi Polacy.

Podobnie jak Ci rozumiejący patriotyzm jako walkę o interesy Polski w codziennej, żmudnej pracy, na drodze kompromisu, pragmatyzmu, gdy to konieczne, ustępstw, także na arenie międzynarodowej, a niekoniecznie "machania szabelką" i oczekiwania od innych, że uznają naszą pozycję jako "regionalnego mocarstwa".

Jest bardzo prawdopodobne, że na tym w sporej mierze skupi się ta kampania (właśnie się zaczęła, choćby z ust niektórych duchownych), na przyprawieniu takiej właśnie "gęby" wszystkim, którzy nie są zwolennikami PiS-u.

I to robienia tego także w niegodny sposób, wykorzystując tragiczną śmierć Prezydenta do wygrywania politycznego kapitału, co już ma miejsce. Docenienie człowieka i oddanie mu czci to coś zupełnie innego niż robienie z niego męczennika za sprawę, niemalże świętego i to także, a może głównie, gdy chodzi o poglądy polityczne i styl uprawiania polityki. O których powinno się przecież dyskutować, poddawać krytycznej, dostrzegającej zalety i wady ocenie, a nie wyrzucać ponad życie polityczne, jako niedościgniony wzór, z którym wszyscy muszą się zgodzić.

Pytaniem zasadniczym jest, czy taki styl kampanii prezydenckiej, już właściwie rozpoczętej przez sympatyzujących z ideami PiS-u biskupów m.in. upolitycznioną homilię nad grobem śp. Prezydenta, polaryzującym społeczeństwo, próbującym jak najwięcej "ugrać" na ludzkim współczuciu dla ofiar katastrofy lotniczej, uprawiającym hagiografię, a nie rzeczową dyskusję, się opłaci. I czy wyborcy, jeśli właśnie w takim klimacie PiS będzie prowadził swoją kampanię, nie uznają tego za cyniczne wykorzystywanie śmierci do wygrywania politycznych interesów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto