Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Weekend Grozy i Horrorów w Warszawie - wrażenia z maratonu

Monika Półbratek
Monika Półbratek
Fot. Plakat
Fot. Plakat Fot. Plakat
Trwający trzy doby Weekend Grozy i Horrorów przyciągnął do warszawskich kin duże grono wielbicieli filmów grozy, którym niestraszne było całonocne czuwanie w kinowych fotelach.

Weekend Grozy i Horroru w Warszawie składał się z trzech części. W nocy z piątku na sobotę (28/29 października) można było obejrzeć cztery filmy w wersji 3D. W nocy z soboty na niedzielę (29/30 października) - cztery filmy 2D, zaś w nocy z poniedziałku na wtorek (31 października/1 listopada) - cztery stare dzieła filmowe, należące do klasyki gatunku. Największym powodzeniem wśród widzów cieszyły się dwa pierwsze maratony. Trzeci zainteresował głównie koneserów.

Fanów tego rodzaju kina nie odstraszył fakt, iż wszystkie filmy wyświetlane były w nocy (od późnych godzin wieczornych do ok. 7-8 rano). "Uzbrojeni" w zapasy popcornu i kawy stawili się tłumnie w wybranych kinach, nie mogąc doczekać się momentu rozpoczęcia projekcji. Niektórzy z nich, pokonani przez zmęczenie, wychodzili po obejrzeniu dwóch lub trzech filmów, ale (w przypadku pierwszych dwóch maratonów) większość widzów wytrzymała do końca ostatniego seansu. Mało kto zasnął podczas oglądania, ponieważ widownia reagowała bardzo żywiołowo na widok niektórych wyświetlanych scen. Te, które wyjątkowo mocno spodobały się publiczności, nagradzano głośnymi brawami.

- Podobało mi się to, że w kinie nie było pełnej napięcia ciszy. Niby oglądaliśmy horrory, ale często zdarzało się, że jakaś scena wydawała się większości osób tak absurdalna, że aż zabawna, a wtedy wszyscy zgromadzeni po prostu się śmiali. Klaskaliśmy, gdy coś nam się szczególnie spodobało, czasami zdarzało się, że ktoś skomentował coś głośno i publika śmiała się z jego komentarza. Ogólnie było to bardzo fajne przeżycie. Pierwszy raz byłem na maratonie, który składał się z aż czterech filmów. Myślałem, że nie wytrzymam do końca, ale okazało się, że nie było to takie trudne. Polecam wszystkim udział w kolejnych imprezach tego rodzaju, naprawdę warto - mówi Rafał, jeden z widzów drugiego maratonu.

W nocy z 29 na 30 października wielbiciele filmów grozy mieli możliwość obejrzeć:

"Nie bój się ciemności" ("Don't Be Afraid of the Dark") - horror produkcji USA (reżyseria: Troy Nixey, scenariusz: Guillermo del Toro, Matthew Robbins), którego polska premiera miała miejsce w sierpniu 2011 roku, a światowa w listopadzie 2010.

Mała Sally (Bailee Madison) zamieszkuje wraz ze swoim ojcem (Guy Pearce) i jego narzeczoną Kim (Katie Holmes). Niestety dziewczynka nie potrafi porozumieć się z dorosłymi, przez co czuje się coraz bardziej wyobcowana. Jej potrzebę znalezienia nowych przyjaciół wykorzystują pradawne, rozumne stworzenia, zamieszkujące piwnicę domu. Wkrótce Sally odkrywa ich prawdziwe, krwiożercze zamiary, ale jej rodzina nie chce uwierzyć ostrzeżeniom małej dziewczynki, która panicznie boi się ciemności…

Pomysł na fabułę jest dość oryginalny, aczkolwiek niektóre jej wątki wydają się bardziej śmieszne niż przerażające. Mimo to film robi wrażenie i zostaje w pamięci. Widzowie maratonu odnieśli się bardzo pozytywnie do tego, co mieli okazję obserwować na ekranie, a kilka najbardziej interesujących scen nagrodzili owacją.

"Krzyk 4" ("Scream 4") - kontynuacja znanego cyklu filmów w reżyserii Wesa Cravena, do którego scenariusz napisał Kevin Williamson. Polska i światowa premiera filmu miała miejsce w kwietniu 2011 roku. Ciekawostką jest fakt, iż od premiery poprzedniej części do najnowszej, upłynęło aż jedenaście lat.

Główna bohaterka wszystkich czterech "Krzyków" , Sidney Prescott (Neve Campbell), przyjeżdża do rodzinnej miejscowości Woodsboro z okazji promocji książki swojego autorstwa. Nieoczekiwanie w mieście zaczyna grasować morderca, który wydaje się być naśladowcą poprzednich zbrodniarzy. Chcąc, nie chcąc, Sidney znów staje w centrum rozgrywających się wydarzeń jako ofiara.

Ogromną zaletą filmów z tej serii jest stosunkowo trudne do przewidzenia zakończenie, gdyż to, kim jest morderca, nigdy nie jest oczywiste. Tak jest również w przypadku najnowszej części. Film bardzo spodobał się publiczności i kilkakrotnie wywołał na widowni salwy śmiechu, gdyż niektóre jego sceny są nie tyle straszne, ile zabawne, co doskonale rozładowywało napięcie.

"Wrota do piekieł" ("Drag Me to Hell") - horror produkcji USA (reżyseria: Sam Raimi, scenariusz: Sam Raimi, Ivan Raimi), którego polska premiera miała miejsce w styczniu 2010, a światowa w marcu 2009 roku.

Christine Brown (Alison Lohman) to zwyczajna dziewczyna, która na co dzień pracuje w banku, a w wolnym czasie spotyka się z narzeczonym. Jej los gwałtownie się zmienia, gdy odmawia udzielenia kredytu starej cygance. Rozzłoszczona kobieta rzuca klątwę, która obraca życie dziewczyny w piekło. Czy Christine uda się wybrnąć cało z zaistniałej sytuacji?

Historia Christine wywołała bardzo skrajne reakcje wśród publiki maratonu. Jednych film przestraszył, innych rozbawił. Niektóre sceny powodowały jednak nie tyle przerażenie, ile raczej obrzydzenie. Na pewno można powiedzieć jedno: film zrobił wrażenie na widzach.

"Postrach nocy" ("Fright Night") - komedia / horror (reżyseria: Craig Gillespie, scenariusz: Marti Noxon). Premiera filmu w Polsce odbyła się we wrześniu, a na świecie w sierpniu 2011 roku.

Fanów sagi "Zmierzch" zaskoczy całkowicie odmienny sposób przedstawienia wampirów w "Postrachu nocy" - nie są tu one miłymi, przyjaznymi wegetarianami, ale złośliwymi, krwiożerczymi bestiami, których jedynym celem jest zabijanie i przemienianie ludzi w kolejnych przedstawicieli własnego gatunku. O tym ostatnim przekonuje się główny bohater filmu - Charlie Brewster (Anton Yelchin), który po to, aby przetrwać, w ciągu kilku dni ze zwyczajnego nastolatka musi przemienić się w nieustraszonego pogromcę wampirów.

Początek filmu wydawał się nudny, przez co część publiczności po prostu zasnęła w kinowych fotelach. Akcja szybko się jednak rozkręciła. Najprościej mówiąc, film okazał się bardzo zaskakujący: chwilami wydawał się idiotyczny, momentami przerażający, a zaraz później rozbawiał do łez. Tworzyło to dość wybuchową mieszankę, ale mimo wszystko dzieło spodobało się publiczności, a jego obejrzenie przypieczętowało sobotni maraton grozy jako wydarzenie nadzwyczaj udane. I jako takie na pewno długo pozostanie w pamięci tych, którzy wzięli w nim udział.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto