Nie pomogły nabyte za ciężkie pieniądze odświeżacze płukane, psikane, stacjonarne i stosowane z doskoku. Smrodek się nasilał, aż wreszcie, po wywietrzeniu chemii, zdefiniowałam charakter wroga: stęchlizna.
Istnieje jeden, niezawodny, darowany nam przez naturę, patent na zlokalizowanie źródła smrodów wszelkich: psią metodą łazić na czworaka, wtykać nos i przednią łapą wygrzebywać podejrzane. W ten to sposób wywąchałam wreszcie i wygrzebałam zamoczoną wykładzinę, przyciętą na kształt i podobieństwo onego przybytku. Młodzieży wyjaśnić muszę w tym miejscu, że gotowe dywaniki do żadnego z pomieszczeń epoki zwycięskiego socjalizmu nie pasują, albowiem symetrią i kątem prostym, żaden chłoporobotnikomurarz
głowy sobie nie zawracał.
Porażona odkryciem, że mi kapie zdradziecko z wężyka, doprowadzającego wodę do kompaktu, na grubą rurę ginąca w czeluściach pionu instalacyjnego, musiałam podjąć natychmiastowa decyzję. Będąc młodą hydrauliczką, zaniedbaną na co dzień i weekendowo przez niejakiegoMariana, rozpoczęłam (po uprzednim zakręceniu zaworu) operację „przeciek” samodzielnie:
1. Ruchem zdecydowanym wyszarpnęłam mokry dywanik i wyciepłam go na balkon,
2. Zanurzyłam głowę w schowku z różnościami, gdzie znalazłam farbę emulsyjna białą, gat.I, oraz pędzel tylko trochę zaschnięty,
3. Podniosłam się bez niczyjej pomocy z kolan,
4. Płynnymi ruchami nadgarstka prawego pomalowałam rzeczoną grubą rurę, bo paskudna była nad wyraz,
5. Podniosłam się bez niczyjej pomocy z kolan,
6. Wycięłam z kawałka zachomikowanej „na wszelki wypadek” wykładziny dywanik całkiem nowy i suchy,
7. Podniosłam się bez niczyjej pomocy z kolan,
8. Znalazłam klapcęgi do wyłamania stępionego ostrza, w nożu nastawnym uniwersalnym,
9. Wyłamałam stępione kawałki ww. noża,
10. Obcięłam starannie połamane paznokcie,
11. Położyłam nowy dywanik w wucecie,
12. Podniosłam się bez niczyjej pomocy z kolan,
13. Polałam obficie ręce wodą utlenioną, nalepiając tu i ówdzie plasterki opatrunkowe jedwabne, bardzo estetyczne,
14. Będąc pewną skuteczności swych poczynań, podstawiłam jednak na wszelki wypadek miskę tam, gdzie kapało, a kapać już nie powinno. Ostrożności nigdy za wiele,
15. Ocierając pot z czoła, rozwaliłam się relaksacyjnie na fotelu.
Jutro będzie poniedziałek. Zadzwonię po oswojonego hydraulika a on już się zajmie fachowo tym wężykiem. Co wężykiem podkreślam, a na przyszłość, za drobna opłatą w gotówce, radą i doświadczeniem służę korespondencyjnie kobietom wyemancypowanym, lecz zaniedbanym przez swoich Marianów.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?