Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widok na salę sejmową

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Zaprzysiężenie prezydenta elekta śledziłam z wielką uwagą: w pewnym wieku wydarzenia historyczne mogą być ostatnimi, na jakie się patrzy. Moja skłonność do zwracania uwagi na szczegóły zaowocowała poniższymi obserwacjami.

Uroczystość zaprzysiężenia prezydenta RP odbyła się zgodnie z planem, przysięgę nowy prezydent zakończył słowami „tak mi dopomóż Bóg”, których chyba konstytucyjnie obowiązujący tekst nie zawiera, bo marszałek sejmu ich nie czytał. Nie sądzę, aby ten dodatek pomógł nowemu prezydentowi w oczach opozycji parlamentarnej, a również - w opinii krzyżowców z placu pod pałacem, ale biskupi je słyszeli, a o to przecież chodzi. Gdyby tego nie powiedział - słyszeliby ich brak tym bardziej.

Nieobecność Jarosława Kaczyńskiego była do przewidzenia; trzeba by się odznaczać wyjątkową klasą, aby zachować pozory, kamienną twarz i przełknąć ostateczny moment postradania wszystkiego na rzecz „jakiegoś człowieka”. Nie stało sił. Obecni na sali członkowie PiS demonstrowali niezwykłą, rzekłabym - żałobną powagę. To można zrozumieć, bo kilku z nich ma miejsca obok fotelowych ołtarzyków, gdzie pod portretami zmarłych są kwiaty; ale niestety, o ile wiem - nie ma karmy, napojów ani kadzidełek. Chyba straż marszałkowska nie pozwala, a szkoda: w zależności od zapachu mogliby okazywać swe uczucia w sposób bardziej ekspresyjny, a może nawet doznaliby wreszcie ukojenia duszy.

Wyjątek stanowiły dwie panie posłanki: jedna, której osobowości wieści sejmowe ani kamery telewizyjne nie eksponują - ni w pięć ni w dziewięć szczerzyła zęby, zapewne w przekonaniu, że ozdobi w ten sposób swe, urodziwe inaczej, oblicze. Druga - znana wszystkim doskonale z urody, figury, temperamentu, wykształcenia, spiewów estradowych, wrzasków komisyjnych oraz łez - raczyła przybyć na zaprzysiężenie prezydenta prawdopodobnie z braku miejsca do pracy. Pracy bowiem, niezwykle intensywnej, oddawała się pani Kempa w warunkach zupełnego dyskomfortu. Gadanina na Sali sejmowej, śpiewy jakieś oraz oklaski nie przerwały
wytrwałej bazgraniny w papierach, które pani posłanka przyniosła ze sobą. Pracowitość pani posłanki zwróciła kilkakrotnie uwagę jednej z kamer telewizyjnych i w ten sposób „zadanie zostało wykonane”: przyjść na salę, ale okazać demonstracyjnie całkowite dezinteresman dla "jakiegoś człowieka" oraz jednego z tych momentów, które bez względu na istnienie pani Kempy - do kalendarza w historii Polski wchodzą. Po zakończeniu pracy, pani posłanka obdarzyła kamerzystę widokiem swego zadka i w momencie aplauzu po przemowie prezydenta - ostatntacyjnie opusciła salę sejmowa.

Obserwując występ pani Kempy doszłam do wniosku, że Sejm RP nie zapewnia jej chyba godziwych warunków pracy. W związku z czym rzeczą słuszna byłoby, aby po kolejnych wyborach zatrudniono ją w jakiejś gminie, gdzie takie osobistości mogą jeszcze robić wrażenie, gdzie ciemny lud kupi "ałtorytet", a prezentowane maniery uznane zostaną za wielkomiejskie. Tak jej dopomóż Bóg.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto