Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielka celebra i hipokryzja

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Na ogół porządek rzeczy jest taki: chodzą ze sobą oficjalnie i nieco mniej oficjalnie sypiają. Potem ona zachodzi w ciążę i tu już zależnie od statusu - musi być ślub skoro już...

Polska Agencja Prasowa donosi, że rośnie liczba rozwodów kościelnych. Bardzo to dziwne w kraju, gdzie super katolicy biegają gromadnie do kościoła, na pielgrzymki, pod rybę a przed papieżem tańczą nawet na głowie.

Najbardziej uroczysty ślub zapewnia ceremoniał kościelny, bo to i msza, i wiązanie rak stułą "na zawsze", i te obrączki, ukwiecony kościół, organy, śpiewy, kawalkada samochodów, goście jakże pięknie wystrojeni, a przede wszystkim - niewątpliwy wianek dziewiczy na głowie wątpliwej dziewicy oraz suknia na jeden raz w życiu. Raz w życiu - księżniczka i książę z bajki. Ona zawsze o tym marzyła.

Potem są szczęśliwi jak nikt na świecie. A potem zaczyna się życie, czyli kłopoty z maluchem, niewyspana, lekko zaniedbana mama, ciężko wystraszony tato nie biorący na siebie co najmniej połowy obowiązków domowych i zaczyna się "niezgodność charakterów".

Ciąg dalszy - albo dochodzą do porozumienia, albo zaczyna się walka zakończona mniej lub bardziej efektownym rozdzieleniem od stołu i łoża. W tym momencie prawdziwy katolik - jak się żenił przed ołtarzem, tak rozejść się musi za przyzwoleniem swojego kościoła. Kościoła, który potrafi rozerwać "nierozerwalne" i rozwiązać, co związał. Albo lepiej - unieważnić.

Jakieś kościelne paragrafy na znane "dziewice konsystorskie" się znajdują. Znam jednak osobiście przypadek, że Kościół poważnie traktuje wniosek o unieważnienie małżeństwa nie istniejącego od kilkunastu lat. Wniosek człowieka który porzucając żonę i kilkunastoletnie dziecko niejako "po drodze" spłodził i porzucił kolejne nieślubne, by zrobić trzecie - tym razem damie cnotliwej i na tyle pobożnej, iż bez ślubu kościelnego nie wyobraża sobie ona dalszego pożycia z ojcem tegoż dziecka.

Cóż więc czynią w tej potrzebie? Cnotliwa mamusia zarządza białe małżeństwo, a nieco mniej cnotliwy małżonek pierwszej i legalnej ze swoich kobiet wnosi do konsystorza wniosek o unieważnienie małżeństwa zawartego " w obliczu Boga". I w ten oto sposób kobieta, matka dorosłego już syna, wezwana przed oblicze kościelnego sądu dowiaduje się, że:
1. wpłynął taki wniosek,
2. że wniosek uzasadniony jest w sposób uwłaczający, kłamliwy i po prostu ohydny.

Małżeństwo od wielu już lat nie istnieje, małżonkowie rozwiedzeni są cywilnie, każde ułożyło sobie życie, ale jedno musi uzyskać zgodę Kościoła, by zaspokoić "pobożność" aktualnej (czy ostatniej?) matki kolejnego dziecka. Tej właśnie, która w ramach zasad wyznawanej religii potrafi faceta wziąć za pysk. Sposobem całkiem zwyczajnym, popularnym i mało zgodnym z przykazaniami boskimi. Z której strony nie spojrzeć - ilustracja do hipokryzji nie tylko wyznawców.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto