Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielka woda i "wielka" polityka

Marta Jenner
Marta Jenner
Mieszkańcy zniszczonej przez szalejący żywioł Bogatyni czekają na chleb i wodę. Na górze trwają igrzyska polityków.

Od wczoraj śledzę w telewizji dramatyczne skutki kolejnej nawałnicy.
Oddycham z ulgą na wiadomość o szczęśliwym ocaleniu starosty zgorzeleckiego i jego kierowcy, a jednocześnie cieszę się, że dygnitarzowi przyszło spędzić kilka godzin na drzewie i zajrzeć w oczy śmierci. Nie, nie jestem cyniczna - przeciwnie, naiwnie wierzę, że to doświadczenie uzmysłowi mu, z czym musieli się zmierzyć powodzianie. Żałuję tylko, że nie było na tym drzewie ministra spraw wewnętrznych i administracji, który tak zręcznie odpiera zarzuty burmistrza Bogatyni i pociesza zrozpaczonych mieszkańców optymistycznymi prognozami pogody, tłumacząc przy tym, że mamy do czynienia ze zjawiskiem meteorologicznym niezwykle rzadko występującym. Doprawdy, panie ministrze?

U Jana Długosza znajdujemy wzmiankę: Te ciągłe ulewy i powodzie nie tylko w Polsce, ale i w okolicznych krajach wielkie poczyniły szkody, zatopiwszy całą niemal Ziemię, a stąd przeszkodziwszy zasiewom i zbiorom [...]. Wkrótce potem takie spadły ulewy i nawałnice, a z rzek tak gwałtownie powstały wylewy wód, że niektórzy lękać się zaczęli powtórnego potopu.Opisane wydarzenia rozegrały się w 1118 roku.

Nie trzeba zresztą sięgać w tak odległą przeszłość. W lipcu 1934 r. padł polski rekord wysokości opadów w ciągu doby, a woda zabiła 55 osób i zniszczyła tysiące domów. Rząd nieokrzepłego jeszcze po latach niewoli państwa wyciągnął wnioski z tej tragedii - w ciągu dwóch lat powstał zbiornik retencyjny w Porąbce na Sole, rozpoczęto budowę kolejnego, w Rożnowie na Dunajcu.

Intensywne opady deszczu stały się przyczyną tzw. powodzi tysiąclecia w lipcu 1997 r. Dr Andrzej Gorzym, redaktor naczelny "Wiedzy i Życia", pisał wówczas:
Dziś, gdy opadły już wody, a dużo później po nich emocje związane z szukaniem winnych zaistniałej sytuacji, wracamy do lipcowej katastrofy. Nie po to, by komukolwiek cokolwiek wypominać, lecz by uzmysłowić nam wszystkim, że powinniśmy być przygotowani na taki kataklizm. Ta powódź, jak wynika z zachowanych zapisów historycznych, była najprawdopodobniej największą w dorzeczu Odry w minionym tysiącleciu. Geolodzy jednak twierdzą, na podstawie badań osadów, że w odleglejszych czasach zdarzały się tam bardziej katastrofalne. Czy musimy więc czekać aż natura znowu da nam pretekst, by po raz kolejny powiedzieć: mądry Polak po... wodzie?link
Rezultatem kolejnej tragedii okazało się powstanie kilkunastu nowych aktów prawnych oraz odsłonięcie paru tablic pamiątkowych i pomników.

Potrzebujemy każdej pomocy. Najważniejsze teraz są woda, chleb, odzież i koce. Bardzo dużo domów przestało istnieć, wiele jest takich, do których ludzie nie będą mogli już wejść. Myślimy o wszystkim i robimy wszystko, ale sami nie damy rady- te słowa burmistrza Bogatyni powinny zdominować środki masowego przekazu. Pomoc dla powodzian jest w chwili obecnej absolutnym priorytetem, ale nie wolno zapominać, że to maleńki plasterek na ranę, która nigdy się nie zagoi, jeśli państwo nie zapewni tym ludziom poczucia bezpieczeństwa.

Najwyższy czas, żeby media, zwane dumnie i szumnie czwartą władzą, wykorzystały ją we właściwy sposób. Pora zbojkotować chocholi taniec polityków i przypomnieć im, że podjęli się służyć społeczeństwu.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto