Dzisiejszy andron ma postać pieczątki. Nie jest spokrewniony z siedmioma pieczęciami z Apokalipsy Św. Jana. Próżno szukać o nim jakiejkolwiek wzmianki w całej rozległości nauki zwanej sfragistyką.
Poczęto go w wyniku ucierania przepisów bez użycia zapobiegliwości. Narodził się w nieoświeconych, czyli ciemnych (sic!) zakamarkach przestrzeni okołoustawodawczej.
Jest sprzętem służącym do obrony, wygląda jak pieczątka i o dziwo - jest pieczątką z napisem: "Refundacja do uznania NFZ". Najbliżej mu do Hrabala, ale dla androna poziom pupy, a zwłaszcza zwiewnie poetyckiej, czeskiej i dziewczęcej pupy jest za wysoki...
Przychodzi baba do lekarza, a lekarz zastygły w kącie swego gabinetu.
Twarz w grymasie, czoło w pocie, ręce obronnie przed sobą, w ręce andron.
I tak od dziesięciu dni. Członki ścierpnięte, pacjenci cierpiący, naród zniecierpliwiony, nawet media już znudzone.
Żarty się skończyły, sytuacja osiągnęła punkt krytyczny, a konkretnie czterdziesty ósmy punkt ustawy refundacyjnej, więc minister - mądra głowa zrobił coś, czego nie zrobił, gdy powinien.
Uprzejmie pochylił się nad niedoróbką. Kibicują mu niegdysiejsi partnerzy, współtwórcy rzeczonego androna - NFZ, przedstawiciele lekarzy, farmaceutów i pacjentów. Podobno lepiej późno niż wcale, ale najlepiej zawczasu.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?