Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wienia, Hultaj i tenisówki

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Jedno ze słynnych, anegdotycznych wydarzeń, którego bohaterem był jeden z naszych nauczycieli miało - biorąc rzecz na serio i od podszewki - podłoże dość smętne. Było nim po prostu ubóstwo.

Pod koniec któregoś roku szkolnego gorliwcy przychodzący najwcześniej, ujrzeli na drzwiach wejściowych ogłoszenie o treści wywołującej salwy śmiechu i coraz większe zgromadzenie.

Nauczyciel który akurat przyszedł do pracy, zaintrygowany radosnym rykiem pod drzwiami, rozgarnął tłumek, ogłoszenie przeczytał i krztusząc się z lekka dla zachowania powagi - ogłoszenie zdjął. Poczta pantoflowa działała jednak z prędkością światła i treść kartki błyskawicznie stała się tajemnicą poliszynela. Bohaterem dnia stał się pan "psor" od polskiego.

Zarówno on, jak i jego żona stanowili tandem wysokiej klasy specjalistów języka polskiego. On – z powodu zwyczaju zwracania się do uczniów per „ty hultaju” nosił ksywę Hultaj, ona, bez specjalnych nawyków i żadnych dziwactw zwana była po prostu Wienią.

Wykłady z języka polskiego przebiegały na ogół spokojnie, oboje potrafili bez żadnych dramatów utrzymać dyscyplinę, oboje też cieszyli się spokojnym szacunkiem ze strony uczniów. Wienia, pani o budowie typowej, przeciętnie tęgawej polskiej kobiety, nosiła nieskazitelnie białe bluzki spinając kołnierzyki starą, piękną broszką z granatów. Ceniła oczytanie, precyzję wyrażania myśli i dobre wypracowania.

Hultaj był postrachem dla ściągających na klasówkach. Wyłapywał bezlitośnie wszelkie frazy „zerżnięte” żywcem z podręcznika i przy ocenie niedostatecznej zamieszczał uzasadnienie: „ styl książkowy, praca nie samodzielna”. Osławiony styl książkowy był gwoździem do trumny. Znacznie wyżej i z cała powagą były oceniane głupstwa zrodzone we własnej głowie, będące podstawą do twórczej dyskusji.

O cóż jednak chodziło w słynnym ogłoszeniu? Czasy były biedne, nauczyciele również. Hultaja, znanego ze skąpstwa można było ugłaskać i zażegnać kartkówkę delegując kogoś do pobliskiej piekarni po gorące bułeczki. Dla Stasia. Staś był synkiem hultaja i "na Stasia" Hultaj przekupstwu ulegał.

Nosił Hultaj latem do stareńkiego garnituru obuwie letnie, czyli tenisówki. Ale wszystko ma swoją wytrzymałość i albo tenisówki były już zbyt stare, albo... paznokcie zbyt długie bo któregoś dnia pokazała się na palcu dziura. Wobec czego, rozpaczliwie a tanim kosztem zapastował Hultaj na czarno sterczący z dziury palec, razem z pepegami.

Wścibskie, wszędobylskie ślepia jakiegoś małpoluda wypatrzyły pod przydługą nogawką ten rarytas. Rzecz należało ogłosić i na drzwiach szkoły zawisło: „Tenisówki do sprzedania – Hultaj”.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto