Jest rok 260. Imperium Rzymskie jest atakowane przez wrogów z zewnątrz, a od środka osłabiają je zdrady i intrygi mające na celu zdobycie władzy. I gdzieś w środku tego wszystkiego tkwi Marek Klodiusz Balista. Zdany na łaskę i niełaskę władcy, wypełnia obowiązki żołnierza Imperium (musi się rozprawić z „bandytami” z Palestyny), szuka zemsty na wrogach. Spokoju nie daje też Baliście kolejna złamana przysięga, także jego żona i synowie nie mogą czuć się w pełni bezpieczni, nawet jeśli znajdują schronienie w cesarskim pałacu.
Tak jak dwie pozostałe części, „Lew Słońca” jest nierówny, wartka akcja przeplata się z nieco przydługimi fragmentami, cesarz Walerian i grecki sekretarz Balisty, Demetriusz przepadają w odmętach fabuły i ich dalszych losów możemy się tylko domyślać. Fabuła niby wciąga (chwilami przypomina akcję powieści sensacyjnej), ale w porównaniu z dwiema poprzednimi częściami, akcji brakuje płynności, tego specjalnego „czegoś”, jest raczej wędrówka od jednego punktu do drugiego.
Pomijając jednak te wady, jest to naprawdę dobra rozrywka. Niewątpliwą zaletą książki są rekonstrukcje bitewnej taktyki i rzemiosła Rzymian z tamtego okresu. Jest tego sporo (Harry Sidebotom wykłada historię starożytną i ma na koncie liczne publikacje związane z Rzymem). Sidebottom dość wiernie oddaje atmosferę rzymskiego imperium znajdującego się w kryzysie, próbuje pokazać, dlaczego do tego doszło. Poznajemy też nieco inne oblicze Balisty.
Koniec tej części jest nieco frapujący. Niby znamy rozwiązanie wszystkich zagadek, ale ostatnie sceny są jakby nagle ucięte i tu można zacząć się zastanawiać, czy autor nie miał pomysłu na dobre zakończenie, czy przygotowuje kolejne spotkanie z Markiem Klodiuszem Balistą.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?