Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojsko mamy prawie zawodowe...

Artur
Artur
Prawie na każdym kroku słyszy się o poborze chętnych do zawodowej służby wojskowej. Jak MON radzi sobie z nową sytuacją i napływem chętnych? Ile jest prawdy w spotach reklamowych? Od 15 listopada 2008 staram się o pracę w korpusie starszych szeregowych. Dotychczasowe doznania uświadamiają mi, że wojsko zawodowe w polskiej armii to fikcja, która utrudnia życie zarówno obecnym żołnierzom jak i przyszłym.

Obecna biurokracja w MON-ie sprawia, że załatwienie jakiejkolwiek sprawy nawet najdrobniejszej, wymaga setek dokumentów i dwa razy więcej podpisów i decyzji.

Jak wygląda moje wcielenie oraz osób, które poznałem w czasie egzaminów? Wszystko zaczyna się od egzaminu sprawnościowego. Podciągnięcia na drążku minimum 8 razy, brzuszki, (min. 55 razy) i
i najgorsze dla wielu chętnych - bieg na 3 km.

Po zaliczeniu tych ćwiczeń dostaje się zaświadczenie o uzyskanych wynikach. Do egzaminu sprawnościowego podchodziło 40 osób, zaliczyło 6, w tym tylko 3 z ocenami powyżej czwórki. Myśleliśmy, że najgorsze za nami, ale nic bardziej mylnego. Katorga dopiero się zaczęła. Po otrzymaniu zaświadczenia o zdanym egzaminie sprawnościowym, w ciągu 7 dni mieliśmy udać się do tej samej jednostki, w której zdawaliśmy egzamin, po kwestionariusz osobowy oraz inne dokumenty dotyczące poufnych danych. Powyższe czynności zajęły tydzień, choć można było je załatwić od ręki. Niestety, ciężko było spotkać osobę kompetentną do złożenia podpisów i wypisania potrzebnych zaświadczeń. Po wypełnieniu tych dokumentów i odebraniu zaświadczeń, trzeba było udać się do swojego WKU.

W WKU, na dzień dobry dowiedziałem się, że muszę mieć zaświadczenie z Ministerstwa Sprawiedliwości o niekaralności (koszt 50 zł), dostałem również dokument z którym należało udać się do Wojskowej Komisji Lekarskiej. Tam "bardzo szybko" (około 6 godzin) udało mi się załatwić sprawę, tzn. zarejestrować i odebrać skierowanie na badania. Od tego momentu pozostało mi tylko wykonać badania lekarskie.

Taka mała dygresja, do momentu dostania skierowania na badania wybrałem 8 dni urlopu, oraz straciłem około 350 zł premii uznaniowej za dni nieobecne, no i dodać trzeba te 50 zł za zaświadczenie o niekaralności.

Badania lekarskie udało się załatwić w ciągu 14 dni, jeden z kolegów zrobił je w ciągu 20 dni. W dniu 26 grudnia 2008 r dowiozłem prawie wszystkie dokumenty do WKU, pozostało mi jeszcze dostarczyć świadectwa pracy, świadectwa szkolne oraz skrócony akt urodzenia. 29 grudnia złożyłem w końcu wszystkie dokumenty. Po rozmowie z miłą panią oraz panem, dowiedziałem się, że wezwanie do podpisania kontraktu dostanę około 15 stycznia, a rozkaz wcielenia pod koniec miesiąca.

15 stycznia po braku jakichkolwiek wieści, wykonałem telefon do WKU, powiedziano mi, że na wypisanie kontraktu jednostka wojskowa ma 30 dni i tyle samo na wypisanie rozkazu wcielenia. Do dzisiaj, czyli 22 stycznia 2009 roku, nie dostałem żadnego odzewu.

Chłopak który zdał egzamin najlepiej, oraz miał bardzo bogate CV (szkolenia jako płetwonurek, pomoc medyczna, uprawnienia na prowadzenie szkoły karate) dostał odmowę wcielenia po złożeniu wszystkich dokumentów, bo w żadnej jednostce w woj. mazowieckim nie potrzebują szeregowych. Mnie również chcieli podziękować, ale zgodziłem się służyć w jednostce oddalonej od mojego miejsca zamieszkania o 120 km.

I tutaj małe wyjaśnienie, informacje z WKU i jednostki do której jest się wysłanym są nie zgodne. Wiele informacji jakie uzyskuje się w WKU, MON-ie, jest fałszywych i świadomie wprowadza się młodych ludzi w błąd. Po co? Bo niczego nieświadomy człowiek brnie w coś, co zazwyczaj mija się z prawdą, która dla niego jest nie na rękę. A gdyby znali prawdę, prawdopodobnie nie zdecydowaliby się na służbę w armii.

Mnie nie przeszkadza przeprowadzka, bo już od dawna chciałem wyprowadzić się z miejsca w którym obecnie mieszkam. Ale osoby, które moją rodziny i wmawia się im, że będą służyć w miejscu swojego zamieszkania, a później okazuje się, że wysyłane są na drugi koniec Polski, mają prawo mieć pretensje i bardzo złe zdanie o tej instytucji.

Powyższy artykuł przedstawia sytuację która ma miejsce w wielu przypadkach, ale nie oznacza że nie ma szczęśliwych zakończeń oraz łatwego przejścia rekrutacji. Na razie czekam już drugi miesiąc, a wygląda na to, że będę czekać jeszcze dwa. Ja mogę pozwolić sobie na czekanie, ale co ma powiedzieć osoba bezrobotna?

od 16 lat
Wideo

Widowiskowy egzamin dla policyjnych wierzchowców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto