Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wolontariat – jak nie marnować czasu

Agata Pańczyk
Agata Pańczyk
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne AKPA
Słowo "wolontariat" słyszał pewnie każdy - ale ilu spróbowało się zaangażować? Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że warto! Najtrudniejsze są początki... Potem za "poświęconą" godzinkę czy dwie tygodniowo otrzymujemy znacznie więcej.

Na jednej z lekcji mieliśmy napisać na karteczkach, co jest dla nas w życiu najważniejsze. Odpowiedzi podawane przez dziewiętnastolatków, nad którymi wisiało widmo matury, były różne. Pojawiły się tu i przyjaciele, i pieniądze, i szczęście, i rodzina… Najczęściej pojawiającą się odpowiedzią była – oczywiście – miłość. Jakkolwiek różne to słowo może mieć znaczenie, znaczna część z nas przyznała, że to ona jest najważniejsza. Pamiętam, że jeden z kolegów napisał: "dawanie siebie innym". Niby nic szczególnego – a jednak przy głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że swoje myśli ujął trafniej niż większość z nas.

Najważniejsze to pokonać wątpliwości i… spróbować

Zanim zaangażowałam się w wolontariat w szkole podstawowej nr 35 w Częstochowie, musiałam zwalczyć swoje uprzedzenia. Kiedy na początku roku akademickiego podeszła do mnie dziewczyna i z ogromnym zaangażowaniem zaczęła opowiadać o pracy i zabawie z dziećmi z podstawówki, pomyślałam: wolontariat? I co jeszcze? Użerać się z jakimiś dzieciakami? Za friko? Ale postanowiłam spróbować. Kolejną chwilą, w której miałam ochotę zrezygnować z wolontariatu był moment, kiedy poznałam oficjalną nazwę naszej grupy: Maryjny wolontariat młodych – akademicka „Caritas". Co mi tu nie pasowało? Wewnętrzny sprzeciw budziło przede wszystkim słowo „Caritas”, które kojarzy mi się bardzo negatywnie. Na szczęście zanim moje własne wyimaginowane wątpliwości przekonały mnie, że w to wcale nie warto się angażować, postanowiłam spróbować i udałam się do szkoły, aby odrabiać z uczniami lekcje. Teraz... nie wyobrażam sobie tygodnia bez wolontariatu.

Dzieciaki są fantastyczne!

Powrót do szkoły podstawowej był dla mnie szokiem. Już nie pamiętałam, jak wygląda szkolny korytarz w podstawówce podczas przerwy, zapomniałam o tym gwarze powodowanym przez rozbrykanych i radosnych dziesięciolatków. Idąc szkolnym korytarzem z kubkiem z gorącą herbatą, miałam nadzieję, że żadne z nich nie wpadnie na mnie z całym impetem, powodując mały kataklizm. Drżącą ręką otworzyłam drzwi do sali – co oczywiście zostało zauważone przez jedną z uczennic, która bezpardonowo wypaliła: „ręka się pani trzęsie”.

Początki są najgorsze. Kiedy już dzieciaki uda się „usadzić” i względnie uspokoić, po wysłuchaniu żalów i pozwoleniu na spożycie kanapki czas przejść do pracy. Otworzyć książki, zeszyty, wytłumaczyć co, jak i dlaczego, sprawdzić wypracowanie, zadanie z angielskiego czy pomóc dopasować angielskie słówka do ilustracji. Trudno jest komuś wytłumaczyć, ile jest dziewięć minus siedem i dlaczego – ale nie trzeba być bardzo pomysłową osobą, żeby spróbować to pokazać na palcach. Mogę zapewnić, że za trzecim razem każdy zrozumie, o co chodzi…

Kiedy Kuba wreszcie zapamiętał różnicę między literkami „p” a „b” i bez większych problemów przeczytał krótki wierszyk, ktoś inny „załapał” matematykę, a w zadaniu z języka polskiego pojawiły się poprawnie dodane znaki interpunkcyjne, poczułam niesamowitą satysfakcję. A gdybym akurat miała zły humor, to wszelkie smutki pryskają, kiedy podbiegają dziewczynki z pierwszej klasy, żeby się przytulić. Z czasem zrozumiałam, że w tym wolontariacie nie chodzi o odrabianie lekcji, ale o samą naszą obecność – fakt, że jest ktoś, kto zwróci uwagę, „pozwoli” pomalować pieska na niebiesko, skarci za krzywe pisanie literek, czy pochwali za dobre rozwiązanie.

Rozejrzyj się!

- A może zostaniesz na spotkaniu – zagadnął ktoś do dziewczyny, która przypadkiem trafiła na spotkanie organizacyjne – może chciałabyś prowadzić wolontariat w trzydziestce piątce?
- Nie, wiecie, ja mam bardzo mało czasu – odpowiedziała.
- Nie masz czasu? Jak my wszyscy… - westchnął ktoś, a dziewczyna wycofała się pospiesznie. Brak czasu – na to w XXI wieku cierpi każdy, kto chce zaznać trochę życia. Rozerwani pomiędzy zajęcia – te obowiązkowe i te dodatkowe, te których nie znosimy i pozostałe dające przyjemność. Ciężko znaleźć czas „dla siebie”, a co dopiero „dla innych”. A jednak warto rozejrzeć się wokół, popytać – może ktoś, obok nas, potrzebuje naszej bezinteresownej pomocy. Może, mimo chronicznego braku czasu, uda nam się wygospodarować godzinę lub dwie – a natychmiast może okazać się, że nie jest to strata, a wspaniała inwestycja naszego wolnego czasu!

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto