Po pierwsze, przyrodą interesujemy się od ponad półwiecza, a nigdy dotąd nie spotkaliśmy gniazda wróbli na posadzce balkonu. Ich ulubionymi gniazdowiskami były otwarte strychy, stodoły, szopy, rzadziej szczeliny murów. Dziś takich obiektów coraz mniej.
Po drugie coraz mniej wróbli. Ten najpospolitszy do niedawna polski ptak, wymiera. Nie tylko przez brak możliwości założenia gniazd. Także przez niedostatek pożywienia. Ziarno zbóż jest młócone na polach przez kombajny i wywożone do silosów. Nie ma już snopków, stogów, brogów. W miastach wykaszane są zieleńce i przydroża, trawy i inne rośliny nie wydają nasion. Rozmnożyły się drapieżne sroki, tępiące lęgi, także innych ptaków, np. częstych do niedawna synogarlic, czyli sierpówek.
Te wszystkie niekorzystne przemiany w naszym bliskim otoczeniu poważnie zmniejszają populację wróbli. A szkoda.
Tym bardziej więc się cieszymy, że wybrały właśnie nasz balkon na odchowanie piskląt. Mamy też osobistą satysfakcje, gdyż pomogliśmy im przetrwać zimę, wysypując pożywienie obok wielkiego krzaku dzikiej róży, gdzie szaro-bure kuleczki tyle miesięcy koczowały w śniegu, deszczu, na mrozie i na wietrze.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?