Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie ze Stambułu, czyli historia lubi się powtarzać

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
Dokładnie dwa lata temu w finale piłkarskiej Ligi Mistrzów AC Milan grał z Liverpoolem. Dziś historia zatacza koło i obie drużyny ponownie będą walczyć o najcenniejsze klubowe trofeum Starego Kontynentu.

25 maja 2005 roku, Stambuł. W wielkim finale Champions League po przeciwnych stronach barykady stają włoski Milan i angielski Liverpool. W półfinale "Rossoneri" po dramatycznej batalii pokonali PSV Eindhoven, zaś "The Reds" okazali się lepsi od Chelsea Londyn. Triumf w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Europy ma być dla obu zespołów rekompensacją za niepowodzenia na boiskach ligowych. Przegrana z Juventusem Turyn walka o mistrzostwo Włoch oraz dopiero piąta pozycja w Premiership jeszcze bardziej pogłębiają głód sukcesu ekip prowadzonych przez Carlo Ancelottiego i Rafę Beniteza.

Doskonałym akcentem finałową potyczkę rozpoczynają mediolańczycy. Już po kilkudziesięciu sekundach gry, z rzutu wolnego w pole karne dośrodkowuje Andrea Pirlo, a 37-letni wówczas kapitan i emblemat klubu Paolo Maldini umieszcza piłkę w siatce bezradnego Jerzego Dudka. Mimo szybkiego objęcia prowadzenia zawodnicy Milanu nadal dyktują warunki na boisku, czego owocem są dwa kolejne trafienia argentyńskiego snajpera Hernana Crespo. Dominacja Włochów jest tak wyraźna, że po pierwszej połowie nikt nie ma wątpliwości w czyje ręce trafi puchar Ligi Mistrzów. Rozbici gracze Liverpoolu mogą już liczyć tylko na cud.

Nakarmieni w przerwie wiarą w możliwość zrealizowania misji niemożliwej, Anglicy błyskawicznie przystępują jednak do ataków na bramkę rywala. Niewiarygodna metamorfoza "The Reds" przynosi efekty w 54. minucie, kiedy to podanie Johna Arne Riise pięknym uderzeniem głową na gola zamienia Steven Gerrard. Chwilę później jest już 3:2, a nadzieje na odwrócenie losów pojedynku przywraca rezerwowy Vladimir Smicer. Gdy po dobitce własnego strzału z rzutu karnego wyrównującą bramkę zdobywa Xabi Alonso, kibice obu drużyn przecierają oczy ze zdumienia.

Do końca regulaminowego czasu gry wynik nie ulega zmianie, rozstrzygnięcia nie przynoszą również dwie części dogrywki. Piłkę meczową dla Milanu w końcowych sekundach marnuje Andriy Shevchenko, którego kopnięcie z kilku metrów rewelacyjnie broni wyrastający na bohatera finału Dudek. O triumfie w Champions League zadecydować mają rzuty karne.

Seria "jedenastek" jest koncertem fenomenalnej postawy polskiego bramkarza wyspiarzy. Dudek przyczynia się do pudła Serginho, następnie świetnie zatrzymuje strzały Pirlo i Shevchenki, a jego taniec na linii bramkowej przechodzi do historii i staje się hitem letnich dyskotek. W barwach "The Reds" myli się jedynie Riise i to sterowany taktycznym geniuszem Beniteza i napędzany olbrzymią wolą walki zawodników Liverpool sięga po najcenniejsze klubowe trofeum Starego Kontynentu. Mecz w Stambule zapadnie w pamięć sympatyków futbolu jako jeden z najciekawszych, najbardziej dramatycznych, a przez to i emocjonujących finałów w dziejach Ligi Mistrzów.

Po dwóch latach los znów doprowadził oba zespoły na sam szczyt rozgrywek. Liverpool stanie przed olbrzymią szansą ponownego sięgnięcia po puchar, co wobec ciągle przeciętnych występów w lidze byłoby osiągnięciem niezwykłym. Gracze Milanu będą natomiast chcieli zrewanżować się Anglikom za pamiętne wydarzenia z 2005 roku i po raz siódmy objąć rządy w piłkarskiej Europie. Kto okażę się najlepszy w tej edycji Champions League? Czy w Atenach gwiazdy obu ekip zaserwują światu deszcz wrażeń i długo niezapomniany spektakl? Odpowiedź na te i inne pytania już 23 maja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto