Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Wszystko się zmienia" - wywiad z Marianem Noconiem

michalmazik
michalmazik
portret Mariana Noconia
portret Mariana Noconia archiwum M.N.
Jesteś na wczasach w Tanzanii. Wypoczywasz, smakujesz luksusu. Wtem dociera do Ciebie wieść, że w Europie wybuchł konflikt zbrojny. Ataki terrorystów sparaliżowały największe miasta. Chcesz wrócić do rodziny, telefony nie działają, martwisz się. Transport to pojęcie względne, wszędzie oszuści. Nie będzie łatwo... Tak wygląda początek powieści "Wszystko się zmienia". O debiucie, kuluarach pisania i przygodzie w Tanzanii rozmawiamy z jej autorem – Marianem Noconiem.

Powieść o wierności, przyjaźni i dążeniu do celu osadzona w postapokaliptycznym świecie? Skąd taki pomysł?
- Śledząc wydarzenia na świecie, zagrożenie związane z wydarzeniami apokaliptycznymi wzrasta (wynika to także z rosnącego, matematycznego prawdopodobieństwa). W powieści postapokaliptyczne tło akcji wyostrza aspekt odmiennych zachowań ludzi. Często odmiennych od tych, które mają miejsce na co dzień - w zwykłej codzienności...

Czy to wycieczka do Tanzanii zainspirowała Pana do napisania książki? Co może zachwycić w tym kraju?
- Sam temat afrykańskiej podróży zasugerował mi mój starszy syn. Zastanawiając się nad tą propozycją (na pewno egzotyczną dla przeciętnego Europejczyka), przypomniały mi się dwa zdarzenia: pierwsze to zagubiony przez przewoźnika lotniczego, specjalistyczny sprzęt - pokazało jak nasze plany są uzależnione od innych przyczyn. Tutaj wspaniała, pomocna postawa Tanzańczyków (do pewnego stopnia bezinteresowna) pokazała nam, że nie jesteśmy zdani tylko na siebie. Sam kraj jest bardzo interesujący. W przeważającej części wyżynny, posiada tyle atrakcji, naturalnego piękna (olbrzymie góry, jeziora, wodospady, parki) i fajnych ludzi, że zafascynował mnie i moich towarzyszy.

- Jakie ma Pan zdanie o obsłudze hotelowej w tym kraju?
- Hotele, w których przebywałem przez blisko miesiąc w różnych miejscach, stoją na wysokim poziomie. Kto lubi luksusy - nie zawiedzie się. Kto poszukuje natury w pięknym otoczeniu - zapewnią mu to zorganizowane biura turystyczne. Co do obsługi hotelowej - przypomniała mi się pewna scenka: Po uroczym wieczorze, zmęczony całodziennym safari, położyłem się około północy spać w schludnym pokoju na galerii pierwszego piętra. Ponieważ było bardzo ciepło, otworzyłem drzwi. Z głową położoną na śnieżnobiałej poduszce wpatrywałem się w ledwie widoczne, czarne kontury i gwiaździste niebo. Wtem, wykafelkowaną galeryjką przemknął cicho kundel. Poczułem mały niepokój, gdyż w pokoju mieliśmy suszoną kiełbasę dla biednych dzieci i nie miałem zamiaru z nią się dzielić z "elementem natury".

Już miałem zerwać się z tapczanu, gdy mignął mi Masaj, który zajmował się naszym bezpieczeństwem. Wzdrygnąłem się, bowiem nawet go nie usłyszałem. Tym szybciej zapragnąłem zamknąć drzwi z pokoju. Stanąłem na nogi, chcąc zrobić krok ku drzwiom, gdy znowu pokazał się ciemnoskóry Masaj, widoczny na tle nocnego horyzontu tylko dzięki temu,
że się ruszał. Zamarłem. W nikłym świetle odległej latarni zdążyłem dostrzec na jego ramieniu przerzuconego, martwego psa. Tego samego, który moment wcześniej węszył wokół pokoi. Wyszedłem na galeryjkę by przyjrzeć się Jego "zdobyczy". Był już kilkanaście metrów dalej i schodził po schodkach na dół. Zobaczywszy mnie uśmiechnął się w serdecznym, białym uśmiechu i zniknął. Tej nocy nikomu nie zginęła nie tylko kiełbasa, ale nawet szczoteczka do zębów.

Bomby zawierające związki promieniotwórcze, sprawne ataki terrorystyczne w ciągu kilku godzin w Paryżu, Madrycie, Berlinie i Rzymie, atak na internet i giełdę, odcięcie od prądu i wody milionów ludzi. Lubi Pan takie apokaliptyczne wizje? Czy uważa Pan, że taki skondensowany i perfekcyjny atak terrorystyczny jest możliwy?
- Nie lubię takich wizji. Jednakże nie da się tego wykluczyć, zwłaszcza w dobie "globalnej wioski" – gdzie wszystko jest ze sobą mocno powiązane i uzależnione. Czy taki zmasowany atak jest obecnie możliwy? Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Przy obecnych środkach technicznych uważam, że jest to możliwe. Wymagałoby jednak bardzo dobrej organizacji i determinacji. Z drugiej strony jest to uwarunkowane skutecznością działań antyterrorystycznych prowadzonych w ramach współpracy międzynarodowej. Dopóki ten drugi mechanizm jest skuteczny, możemy spać spokojnie.

Odnoszę wrażenie, że główny bohater "Wszystko się zmienia" to Pana alter-ego. Ile w tej postaci jest Mariana Noconia, a ile przeciwieństw?
- Nie jestem w tym odosobniony, czyni tak wielu pisarzy. Rozpoczynając pisanie, zamierzałem napisać reportaż. Potem jednak, pisząc kolejny rozdział, zmieniłem swój zamysł. Zatem na początku w pełni utożsamiam się z bohaterem, by potem już go przeobrażać. Ale zapewne wiele jego cech można by mi przypisać.
W "Wszystko się zmienia" łamie Pan stereotypy - Polacy w obcym kraju trzymają się razem, mają do siebie zaufanie. To celowy zabieg? Co chciał Pan przekazać?
- Ma Pan rację. Nasza nacja wyróżnia się spośród innych niestety tym, że mało sobie pomagamy. Chciałem przekazać, że tak nie musi być. Sam, będąc w grupach naszych rodaków, zauważam różne zachowania. Jednakże ile razy przebywam w towarzystwie ludzi chodzących po górach, tak jak ja, tyle razy odczuwam ludzką solidarność. Zatem jest to możliwe.

Stworzył Pan wyraziste postaci, jak chociażby Brodacza i Marynarza. Czy wzorował się Pan na kimś?
- Tak. Wzorcami są konkretne osoby, z którymi podróżowałem przez afrykański kontynent.

Pana pisarscy idole…
- W każdym okresie mojego życia byli to inni pisarze. Czytam, ale głównie literaturę biznesową, co związane jest z moją codziennością menadżerską i doradczą. W beletrystyce szukam odskoczni i nie mam jakiegoś idola. Czytam w danej chwili to, co zainteresowało mnie.

Ile według Pana jest prawdy w stwierdzeniu, że sukces książki to 50 proc. talentu i umiejętności autora oraz 50 proc. dobrego PR?
- Podpisuję się pod tymi proporcjami, choć na rzecz PR przydzieliłbym więcej procent.

Czy spotyka się Pan już z pierwszymi sygnałami od fanów? Jakie jest zainteresowanie książką?
- Tak. Minął miesiąc, jak książka trafiła do rąk czytelników i jak mogłem się przekonać, jest to już wystarczający okres, by usłyszeć pierwsze głosy czytelnicze. Dobrze się ją czyta. Wywołuje pragnienie czytania następnej kartki. Mogłaby być "pojemniejsza" i już niektórzy czekają na ciąg dalszy. Inni czują pewien niedosyt z nakreślonych niektórych scen. Jedni podkreślają, że określenia bohaterów są fajne i odmienne od stosowanych na co dzień w innych powieściach, drudzy, iż woleliby imiona.

Wielu jednak odnajduje w niej elementy zaskoczenia, wciąga ich i zaskakuje zacieranie się rzeczywistości z fikcją. Wciąż pracuję nad marketingiem i reklamą. Bardzo trudno przebić się z tytułem debiutantowi. Media stoją w bezpiecznym dystansie milcząc, choć wymachuję do nich rękoma. Czytelników przybywa z każdym tygodniem. W ostatniej dekadzie listopada istotnie wzrosły zakupy książki (co potwierdzają informację od Wydawnictwa, zaprzyjaźnionych Księgarzy i "mojego" dystrybutora).

O czym będzie następna powieść?
- Druga książka będzie miała szybką i wciągającą akcję. To będzie historia o człowieku, który pomimo swych przeżyć kształtujących jego realizm, poddaje się biegowi dziwnych wydarzeń. Zaprowadzą go do intrygującego celu, który był nieosiągalny dla wielu pokoleń.

Brzmi intrygująco... Dziękuję za rozmowę.

Oficjalna strona autora: www.1ksiazka.eu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto