Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyborczy falstart

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Zaledwie jeden z pewnych kandydatów na prezydenta ogłosił, że nim być nie chce, a akcja wyborcza drugiego, który niczego nie ogłosił - ruszyła z kopyta.

Jak powszechnie wiadomo, ogłoszenie przez premiera, że kandydował nie będzie, zaowocowało interpretacją, że decyzja ta miała przykryć zeznania któregoś-tam ze świadków przed komisja hazardową.

W tego rodzaju tłumaczeniu "z polskiego na nasze" specjalizuje się pan Jarosław Kaczyński - wódz opozycji, eks premier, a przede wszystkim brat urzędującego prezydenta RP, który swojego startu w wyborach jeszcze oficjalnie nie zadeklarował.

To jednak nie przeszkadza, że jego kampania wyborcza, dzięki niezłomnemu bratu wystartowała, stając się niejako odpowiedzią na toczące się spekulacje odnośnie kandydata/ów ze strony partii rządzącej. Wszak PO kandydatów też jeszcze oficjalnie nie zgłosiła, a odnośnie ewentualnych, pan prezes PiS daje wyraźnie do zrozumienia, iż nie są godni, bo "coś na nich ma". Szanując wolę pana prezesa, nie używam słowa "haki", aczkolwiek to, co zostało powiedziane, na ogół takim słowem się określa.

Obserwując obustronne konwulsje przedwyborcze znalazłam, obok znanych nam już z powszechnego użycia haków i przecieków nowe określenie - "przykrycie", co wynika ze spiczu w
w Lublinie- "sprawa rzekomego szukania haków na Radosława Sikorskiego jest w istocie przykryciem afery hazardowej… a Donald Tusk dokonał w sposób celowy, zamierzony, przecieku i dopuścił się przestępstwa, i powinien być za to sądzony".

Zdumiewa w tym kontekście fakt istnienia i działania komisji hazardowej w ogóle, a szczególnie udział w niej dwóch gwiazd śledczych z ramienia PiS - pan Jarosław K. sprawę rozstrzygnął bowiem samodzielnie i niedwuznacznie. Nazwał przestępcę po imieniu i z dezynwolturą człowieka bezkarnego - ogłosił to wszem i wobec. W ten prosty sposób został "załatwiony" urzędujący premier i w zasadzie komisja powinna się rozwiązać, jako całkowicie zbędna.

Co się tyczy bezpośredniej kampanii wyborczej i zasianych pod adresem ewentualnych kandydatów podejrzeń o rzeczy tajemnicze a groźne, najbardziej prawdopodobnymi wydają się domysły, że na samym dnie leży działalność pierwszego teczkowego RP - pana Macierewicza, której nie akceptował ówczesny minister spraw wewnętrznych. Sam Sikorski wypowiada się na te tematy bardzo dyskretnie, w przeciwieństwie do współrządzącego w owym czasie pana R. Giertycha, który jest przekonany,że odwołanie Sikorskiego ze stanowiska spowodowane było konfliktem z Antonim Macierewiczem.
Cytuję: - To, co mówi dzisiaj Kaczyński, że dymisja Sikorskiego była wynikiem jakichś zdarzeń w okresie jego ministrowania, jest bzdurą. Dymisja była efektem tego, że Sikorski nie akceptował działań Macierewicza w komisji weryfikacyjnej WSI. I stale dążył do jego odwołania." Mówi to ówczesny vicepremier, co ma dość zasadnicze znaczenie dla wiarygodności.

Krótko mówiąc, obie strony na długo przed oficjalnym zgłoszeniem kandydatów, skoczyły sobie do gardeł, co zapowiedział ponoć zapowiedział Lech Kaczyński Tuskowi: "będzie to najkrwawsza kampania w historii". A, że kampania na rzecz urzędującego prezydenta rozpoczęła się przed strzałem startowym świadczy występ pana Macierewicza w Radiu Maryja, które przecież po pewnych wydarzeniach do popleczników urzędującego prezydenta nie należało. To, co prawi na antenie radia pan Macierewicz doskonale koresponduje z wypowiedziami Jarosława K.; Macierewicz wypomina bowiem B. Komorowskiemu związki z WSI, a Sikorskiemu - uległość wobec środowisk agenturalnych.

Występ pana Macierewicza urozmaicały telefony od słuchaczy, które cytuję w całości:
- Pan prezydent powiedział, że status quo trzeba zachować w mordowaniu dzieci nienarodzonych. Polska nie pójdzie w tym kierunku! - mówił słuchacz.

- Pan Lech Kaczyński przestał być moim prezydentem. I sądzę, że przestał być prezydentem wszystkich, którzy na niego głosowali - podsumowała słuchaczka.

W odpowiedzi na tak stawianą sprawę pan Macierewicz uznał za stosowne wyrazić nadzieję, że (prezydent) "... w wymiarze katolickiej tożsamości narodu polskiego będzie nas reprezentował w przyszłej kadencji nieporównanie pełniej niż dotychczas."

Takich słów, bez upoważnienia osoby, w imieniu której obiecanki są składane, nikt normalny nie wygłasza, z czego ostatecznie wynika: pan Jarosław deprecjonuje dwuznacznymi podejrzeniami ewentualnych kandydatów ze strony PO, a pan Lech wysyła harcownika do najbardziej wrażliwego elektoratu, zabiegając o poparcie ojca-dyrektora, który swego czasu pod adresem pary prezydenckiej w słowach nie przebierał.

Ponieważ konsekwentnie, nie jeden raz wyrażałam tutaj nieprzychylne a nawet prześmiewcze opinie na temat PiS i panów braci Kaczyńskich, i tym razem wyrażę nadzieję, że ten falstart skończy się tak, jak powinien: całkowitą dyskwalifikacją zawodnika i jego ekipy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto