Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybory 2010. Bezpartyjna partyjność

Redakcja
Przekleństwem wyborów samorządowych jest koniczność startowania z list partyjnych. Walory kandydatów bezpartyjnych dostrzegają komitety wyborcze wszystkich partii. Dla nich to jest korzyść. Natomiast dla kandydatów niekoniecznie!

Nie każdego kandydata, a raczej zupełnie niewielu, stać na to, aby w wyborach startować pod własnym szyldem albo na afiszu jakiegoś niezależnego ugrupowania wyborczego. Przede wszystkim nie stać materialnie, Zresztą z tą niezależnością różnych lokalnych komitetów wyborczych, to też pewna przesada, Wiele z nich powstaje w imię nie zawsze uczciwych interesów, i nie tylko dla reprezentowania aspiracji lokalnych społeczności. Przeciwnie, ich własny interes, interes prywatny wychodzi na jaw nazbyt często.

Kandydaci bezpartyjni, decydując się na start z list partyjnych, ponoszą tego konsekwencje. Chcąc, nie chcąc, tracą swoją niezależność, podpisując rozmaite, podtykane im oświadczenia i "lojalki". Tracą także w oczach opinii publicznej. Niestety, tak jest, że wyborcy częstokroć, jeśli nie zazwyczaj, kierują się sympatiami, czy antypatiami politycznymi. Z wielką szkodą dla merytoryczności swej decyzji, w momencie postawienia krzyżyka. Nieważne, czy ktoś jest człowiekiem dobrym, kompetentnym, mądrym. Ważne czy reprezentuje właściwą z punktu widzenia wyborcy opcję polityczną.

Nie trzeba dodawać, że partie polityczne są na ogół przeświadczone o własnej mądrości i nieomylności. Wierzą mocno, że jedynie one trzymają w dłoniach klucz do władzy i najlepiej znają oczekiwania społeczeństwa. One mają najlepsze programy, one mają najlepszych fachowców, one jedynie wiedzą, czego wyborcy naprawdę oczekują, i one ich zapewniają, że
zrobią wszystko, aby ten interes wyborców zagwarantować. Jak gwarantują, wszyscy doświadczamy co cztery lata. Doświadczamy i … nie wyciągamy wniosków.
A właśnie na tym, żebyśmy tych wniosków nie wyciągali, każdej bez wyjątku partii zależy.

Startuję w tegorocznych wyborach z listy Społecznego Porozumienia Lewicy. Tej lewicy, która jest także podzielona. Kiedy zwróciłem się o poparcie do kolegi z pewnej znanej partii lewicowej, odpowiedział: - Adam, jesteś fajny chłop, ale głosu nie dostaniesz, bo kandydujesz z niewłaściwej strony. Inna osoba, którą dość przypadkowo, przyznaję zagadnąłem, odpowiedziała wprost: - Nigdy nie przyczynię się, w najmniejszym choćby stopniu, do poparcia kogokolwiek startującego w wyborach z list SLD. Przynajmniej szczerze!

Nie dociekam, co złego temu młodemu człowiekowi wyrządził SLD. Nie usiłuję też tłumaczyć, że na Społeczne Porozumienie Lewicy składa się kilka czy kilkanaście ugrupowań i organizacji. Nie tłumaczę, bo to bez sensu. Wiem jedynie, że na mnie spada odium politycznej niechęci. Zasłużonej, czy niezasłużonej, ale spada. Dla wielu będę wstrętnym komuchem, czerwonym, ateistą, wrogiem Kościoła, nieprzyjacielem jedynie słusznych wartości narodowych, itp.

Przypuszczam, że gdybym kandydował z innej listy, dalece odległej od lewicowej, a miałem taką możliwość, lecz nie chciałem wyjść na "chorągiewkę", sytuacja byłaby analogiczna.
Dlatego powtarzam: partyjność to przekleństwo wyborów samorządowych. Jakiś czas temu, publikując artykuł zastanawiający się nad demokracją w Polce, powiedziałem że nie ma u nas prawdziwej demokracji wyborczej. Twierdzenie to podtrzymuję.

Wybory większościowe, okręgi jednomandatowe, możliwość kandydowania każdego, kto tylko zechce, pod warunkiem, że odpowiada wymogom prawa wyborczego, to byłaby demokracja. Teraz to są mrzonki. Ale może kiedyś…

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto