Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wykopał studnię w Jaczowie. Płynie z niej woda... z alkoholem. To był żart primaaprilisowy!

Stefan Górawski
Stefan Górawski
Z prawdziwą sensacją hydrologiczną mamy do czynienia w podgłogowskiej wiosce Jaczów. Jeden z rolników krótko po wywierceniu nowej studni przekonał się, że wydobywa się z niej bardzo czysta i smaczna woda, tyle, że z... alkoholem.

Pijany gospodarz, pijana... krowa

Alojzy Ćwok prowadzi na swoim kilkuhektarowym aerale tradycyjne gospodarstwo rolne. Nie ono jednak jest w tej historii ważne. Rolnik od pewnego czasu borykał się z zaopatrzeniem w wodę, bo cembrowana studnia często niemalże wysychała z powodu coraz niższego poziomu wód gruntowych. Postanowił zatem zlecić wywiercenie studni głębinowej. Woda znalazła się na 48. metrze. Zaraz po odjeździe fachowców od wiercenia, w gospodarstwie zaczęły dziać się jednak osobliwe zjawiska.

- Sam żem chodził jakiś dziwny taki, a i konie jakby się zataczały, krowy nienormalnie tak ryczały, były jakieś podjarane i nie pozwalały się doić, pies bez przerwy biegał, szczerzył kły i skakał, nawet kury inne się zrobiły - opowiada barwnie pan Alojzy. - Jużem zaczął myśleć, że to czary jakie albo co, ale przyjechał zięć milicjant, gapi się na mnie i pyta: tata, piłżeś coś? A ja przecież o suchym pysku byłem. No to mówię mu, że głupi chyba jest, an na to, żeby dmuchnąć w alkomater. No to, myśle so, co mi tam, dmuchłem, a zięć, że mam wypite i pokazuje mi jakieś tam cyfry. A, pies cię lizał, pomyślałem i wziąłem się do swojej roboty, a zięć z tym alkomaterem do konia poszedł. Okazuje się, że i koń wcięty był, to wziął inny alkomater i to samo. Krowy też ma się rozumieć nawalone, ino pies się nie dał zbadać, bo on zięcia nie lubi. No to my wtedy tak od słowa do słowa i przyszło nam na myśl, że to może woda z tej nowej studni - kontynuuje podgłogowski gospodarz. Dalej wszystko potoczyło się szybko. Zięć policjant zawiózł wodę do przebadania w laboratorium i wtedy okazało się, że zawiera ona stężenie alkoholu porównywalne do zawartości w markowym piwie. Ale to dopiero początek całej sprawy.

Samo zdrowie...

Wieść o wodzie studziennej źródlanej z alkoholem szybko obiegła wieś, budząc ogromne zainteresowanie sąsiadów, którzy przychodzili, smakowali, kiwali z uznaniem głowami i napełniali wodą przynoszone ze sobą różne butelki i wiaderka. - Bo wiesz pan, jak tak walnę sobie półtora literka tej wody, to lepiej się czuję niż po ćwiartce gorzały albo sklepowej winiawce. I nic a nic głowa nie łupie. To sama zdrowotność jest - usłyszałem od najbliższego sąsiada, Ireneusza Niedopitego, który - aktualnie bezrobotny - pomaga czasem w gospodarstwie (ostatnio częściej i chętniej). Głos zabrali także eksperci. - Nie ma w tej wodzie, jak w alkoholu produkowanym, żadnych środków chemicznych, przez co w żaden sposób nie wpływa źle na organizm - powiedział nam docent Adam Nałóg z polkowickiej filii Uniwersytetu Nowosolskiego, który od lat prowadzi badania nad zjawiskiem kaca alkoholowego i jest w tej dziedzinie światowej sławy ekspertem.

Uczony zaczyna właśnie kolejny cykl badań, obserwując zachowania ludzkich i zwierzęcych konsumentów wody z gospodarstwa pana Alojzego. Gospodarz materiału do badań nikomu nie żałuje, każdy może sobie wziąć do domu, ile tylko zechce. - No co mi tam, to przecie tylko woda, więc żadnych bejmów brać nie mogę - mówi, a sam, żeby siebie i inwentarz uchronić przed alkoholowym uzależnieniem, musiał przeprosić się ze starą studnią, choć czasem sąsiedzi podrzucą swoją wodę na wymianę (ale wielu już planuje pogłębiać własne ujęcia albo wiercić nowe, też do 50 metrów). Wydawałoby się, że wszystko jest więc w porządku, po prostu fajnie i sielsko, ale było tak tylko do czasu, kiedy sprawą zajęli się urzędnicy.

...i same kłopoty

Najpierw zwaliła się kontrola z Urzędu Skarbowego i chcieli rolnikowi wymierzyć grzywnę za... handlowanie alkoholem bez koncesji. Na szczęście sąsiedzi stanęli murem za panem Alojzym, zgodnie zaświadczyli, że złamanego grosza od nich (od obcych też) nie bierze, to w końcu uniknął kary. Wpadają czasem tylko na takie rutynowe kontrole, żeby sprawdzić czy nie zarabia na tej swojej wodzie, a przy okazji biorą ją do badań. Właściciel studni nie docieka, czy skarbówka ma swoje laboratorium, ważne, żeby dała mu spokój. Gorzej było z Urzędem Hydrologicznym, który przymierzał się do zaplombowania ujęcia, potraktowanego jako eksploatację minerału. - Ja tam panie niekształcony, ale jakie tam minerały? Leci woda i co ja na to mogę, że z prądem? Mam ją filtrować? Jak? - pyta rozgoryczony rolnik.

Tymczasem na zlecenie starosty głogowskiego jedna ze specjalistycznych firm wykonała głębokie wiercenia, pobierając próbki z kilku miejsc oddalonych od siebie w promieniu 10 kilometrów i okazało się, że na pewnej głębokości (nie udało mi się ustalić jakiej, bo to ściśle chroniona tajemnica) woda wszędzie zawiera alkohol. Jest to bardzo rzadkie zjawisko. O jego wyjaśnienie zwróciliśmy się do prof. Joachima Lejwody z jedynej w Polsce Wyższej Szkoły Uprawy Winorośli we Wschowie, który wyjaśnił nam, że na pewnym bardzo krótkim etapie kształtowania się obecnej rzeźby terenu, trwającym kilkadziesiąt tysięcy lat, co w geologii jest chwilą, woda w wyniku zachodzących w niej procesów (na przykład fermentacji pozostałości przedlodowcowych puszcz) zawiera czysty alkohol, niemożliwy do uzyskania w wyniku procesu technologicznego. Źródła takie odkrywa się bardzo rzadko. Ostatnie duże ujęcie eksploatowane było w Australii na terenie zamieszkałym przez aborygenów, ale ze względu na ochronę tych obszarów jest obecnie zamknięte. Woda ta jest prawdziwym rarytasem, a butelka takiego napoju kosztuje tyle, ile bardzo dobrej marki wino.

Zagłębie źródlano-wódczane?

Ale po tych wszystkich doświadczeniach, szczególnie z urzędnikami, pan Alojzy nie cieszy się już ze swojej wody. - Mnie tam panie wszystko jedno, czy moja krowa będzie piła zwykłą wodę studzienną, czy jakąś tam rarytasową, byle nie ryczała bez potrzeby, dawała mleko i nie wpadła w alkoholizm. Na piwo też jeszcze mnie stać, a chciałbym mieć już święty spokój! Mam dosyć, tych, co to nachodzą mnie, aby tylko wyszarpnąć tych parę litrów do siebie. I jeszcze głupiego ze mnie robią, że to niby na badanie. Ciągle ktoś ino wody i wody - mówi.

Zmartwienie rolnika może być jednak złotą żyłą dla całego regionu. Mówi się już o zagłębiu źródlano-wódczanym. Jeśli potwierdzą się szacunki, to woda z okolic Jaczowa może stać się prawdziwym eksportowym hitem. Ważne też, że jej eksploatacja jest całkowicie ekologiczna. Tylko jak przedstawiony w materiale gospodarz ma pogodzić interes społeczności z własnym? I czy wodę ze studni na swoim podwórku można traktować jako własność? Do sprawy będziemy wracać.

PS. I ja tam byłem, wodę źródlaną alkoholizowaną piłem, kaca nie miałem, a co widziałem i usłyszałem skrzętnie opisałem. I wodę do badania też ze sobą zabrałem.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto