Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z pamiętnika mojej koleżanki. Witaj Tajlandio ponownie! **

Redakcja
Big Budda na Kho Samui fot. Barbara Kaminski
Big Budda na Kho Samui fot. Barbara Kaminski
Od ponad miesiąca jestem w Tajlandii. 7 września rano przyleciałam do Bangkoku, skąd wieczorem wyruszyłam na południe. Całą noc spędziłam w autobusie jako jedyna niesemitka. Pozostałymi podróżnymi byli młodzi Izraelczycy płci obojga.

Noc spędziłam na ostatnim siedzeniu autobusu, śpiąc „na
waleta” z komandosem z jednostki specjalnej, który właśnie przebywał na
urlopie. Rano w Surathani przesiadłam się na łódź i po 3 godzinach dotarłam na
wyspę Kho Samui (sekcja izraelska pojechała gdzie indziej), gdzie czekał
na mnie mąż, który zasiedział się w Azji od grudnia zeszłego roku (ja wróciłam do
Europy w połowie maja).

Jezusicku, ale mamy fajowo!

Wynajęliśmy chatkę (tzn. bungalow) i mieszkamy w niej, płacąc
8000 Baht za miesiąc (1Euro= ok. 50 Baht), z kilkoma gecko
(gekony), które
biegają głównie po suficie i czają się na insekty. Czasem coś im nie wychodzi,
wtedy słychać „pac” i któryś leży na podłodze, po czym speszony biegnie znowu
na strop.

Kho Samui pozytywnie mnie zaskoczyło. Nie jest jeszcze tak  
„turystycznie cywilizowana”, czyli
zabetonowana jak piszą w przewodnikach. Można znaleźć spokojne miejsca, a jeśli ktoś lubi pobalować, to też się nie zawiedzie. Swoją drogą teraz
jest low season
(martwy sezon), bo zaczyna się pora deszczowa. Pada prawie codziennie. Ale jak
na razie jest przyjemne, bo nie dokucza nam zbyt duży upał.

A’ propos balowania. Sąsiednia wyspa Kho Phangan znana jest z
comiesięcznych full moon party
. Zjeżdża się wtedy mrowie ludzi (przeważa
sekcja młodzieżowa), balujących na plaży do białego rana. Wielu do upadłego. Byliśmy na ostatniej imprezie, szczęśliwie nie padliśmy, a nad ranem wróciliśmy
łodzią na Kho Samui.

 

Posiłek z widokiem ...

Przestało padać. Miło!  
Rozsiedliśmy się w naszej restauracji (albo
coś w tym rodzaju) na plaży. Czekam na Fried noodle sweet and sour with
vegetable and tofu
i popijająjac orange shake, podziwiam widok na bajecznie
niebiesko-zieloną wodę w zatoce Mae Nam i wyspę Kho Phangan.

Special for you
- powiedził pan Taj

A nie mówiłam? - Jezusicku, ale mamy fajowo!!!

Na deser odrobina polityki

Podobno w Tajlandii był pucz wojskowy. Naprawdę? Nic nie zauważyłam.
Jednak zatroskane smsy jakie dostałam od przyjaciół, sprawiły, że zaczęłam wypytywać tubylców, czy coś
słyszeli?

Król usunął premiera Thaksina i jego skorumpowany rząd, którego
lud od dawna już nie szanował. Tymczasowo na stołkach przysiedli wojskowi, a w
przyszłym roku mają się odbyć nowe wybory. W międzyczasie urzędy będą
oczyszczane z korupcyjnych urzędasów. Wszyscy (oprócz tych niedobrych,
oczywiście) Tajowie są zadowoleni. Thaksin, jak mu się ktoś nie
podobał, to rozkazywał strzelać. I tym sposobem ustrzelił w północnej Tajlandii 2
tys. ludzi, a na południu, zamieszkałym przez ludność muzułmańską, 1700 osób.
Zdesperowani mordami zaczęli się buntować. Byłego premiera powszechnie oskarża się o malwersacje finansowe i ulokowanie pieniędzy w europejskich bankach.

Zajrzałam też do internetu, szukając wzmianek na ten temat w
prasie polskiej i niemieckiej. Niestety, to co znalazłam mocno rozmija się z
prawdą. No i pomylono dobrych ze złymi! Jedyny artykuł, który cechował się
znajomością tematu, znalazłam w Suddeutsche Zeitung - www.sueddeutsche.de/,Ple5Lar/ausland/artikel/538/86452/

Kho Samui, 13.10.2006

** Tekst opracowany na podstawie listu z dalekiej podróży.

 

 

od 7 lat
Wideo

Burze nad całą Polską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto