Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z piłką po torze

Redakcja
Od lat pałam miłością do żużla. Na szczęście nie wymaga ta miłość monogamii. Śmiało więc romansuję z piłką nożną. Takich jak ja jest pewnie wielu. Inni zamieniliby tylko kolejność.

Tydzień rozpoczął się echem półfinału Drużynowego Pucharu Świata na żużlu. W ubiegłą niedziele na torze w Gorzowie reprezentacja Polski przejechała się po rywalach jak walec drogowy. Zdobyła 68 na 75 możliwych punktów. Taka forma oznaczała tylko jedno, że w finale biało-czerwoni będą zdecydowanym faworytem. Poniedziałek był dniem typowań ile to nasze Orły w Vojens wleją rywalom. Piłkarscy fani myśleli o meczu Lecha Poznań w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Jednak już nie tak optymistycznie.

Wtorek to Lech Poznań w Pradze. Lokomotywa z Wielkopolski na stacji w stolicy Czech. Obawialiśmy się o formę piłkarzy trenera Jacka Zielińskiego po przegranym meczu z drużyną z Azerbejdżanu. Ci jednak zagrali o niebo lepiej. Byli nawet przez większą część meczu stroną przeważającą , ale... znów przegrali. Sił starczyło do 76. minuty, gdy obrońca gospodarzy Erich Brabec wbił futbolówkę do bramki Kotorowskiego. Od tej pory lechici do końca meczu przyglądali się temu co robią prażanie. Na szczęście zrobili niewiele. Znów czujny był w bramce "Kotor". Wynik jednak dla Lecha niekorzystny i choćby nie wiem jak bardzo się temu opierał, w rewanżu musi zacząć strzelać gole.

Środa to dzień odpoczynku. Żużlowcy podróżowali do Vojens, które to wyznaczone zostało na miejsce finału rozgrywek o DPŚ. Piłkarze w trzech polskich miastach spokojnie czekali na czwartek, kiedy mieli zagrać w III rundzie eliminacji do Ligi Europy.

Czwartek to ogromna radość piłkarskich fanów! Tyle że w Grecji, Austrii i... ponownie
Azerbejdżanie. Wszędzie, tylko nie nad Wisłą. Tutaj żałoba. Kolejny (który to już?) raz, chowaliśmy polską piłkę. Drugiego tak gościnnego dla obcych drużyn kraju, jak ten nad Wisłą, chyba nie ma. Austria Wiedeń wygrała w Chorzowie z Ruchem. Spodziewaliśmy się tego,
przy całym szacunku dla Niebieskich. Aris Saloniki wygrał w Białymstoku z Jagiellonią. Braliśmy taki scenariusz pod uwagę i po meczu chwaliliśmy Jagę za charakter i wolę walki do końca. FK Karabach Agdam wygrał w Krakowie z Wisłą. Byliśmy w szoku! Choćby dlatego, że nikt nie słyszał wcześniej o FK Karabach Agdam. Teraz słyszeli już wszyscy. Dla odmiany o Wiśle teraz mało kto chce słyszeć...

Radość zapanowała też w Dani i Szwecji. Te dwie reprezentacje w barażu w Vojens zakwalifikowały się do finału światowego drużynowego czempionatu na żużlu. U nas za to odbyły się dwa z trzech półfinałów Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski. Z faworytów zawiódł Szymon Woźniak, który finał będzie mógł obejrzeć jako kibic. Daleko nie ma. Z Bydgoszczy do Torunia jest przysłowiowy rzut beretem.

Piątek to kac. Oczywiście piłkarski. Poczynań polskich drużyn nie da się wyrzucić od tak. Dobrze więc, że piątek był dniem spokoju. Myślami można było wybiegać do Vojens.

Sobota. Wreszcie. Nadszedł finał! Całe godziny oczekiwania na finał Drużynowego Pucharu Świata na żużlu z pytaniem – czy Polacy zdobędą złoto na obcej ziemi? Nie zdobędą. Przynajmniej nie w sobotę. Vojens wzięło przykład z Gorzowa i też poczęstowało kibiców solidną porcją deszczu. Na tyle solidną, że po czterech biegach zawody odwołano i przełożono na niedzielę.

W piłce ruszył sezon w Pierwszej Lidze. W sumie to w drugiej, ale mamy nazywać ją pierwszą, bo może poziom będzie wyższy i dzięki temu ogramy kiedyś drużyny z Azerbejdżanu. W Wodzisławiu chyba mało kto wiedział o inauguracji. Przyjechał Piast, strzelił trzy gole i pokazał, że z dwóch drużyn, które w ubiegłym sezonie spadły z Ekstraklasy to Gliwiczanie pałają większą chęcią powrotu do elity. Słowo elita po pamiętnym czwartku ledwo przeszło mi przez palce...
Niedziela. Złota niedziela! Odbył się przełożony finał DPŚ. I to jaki finał! 25 biegów emocji, a na koniec Mazurek Dąbrowskiego. Takie turnieje zapadają w pamięci na całe lata. Jeszcze raz Gollob, jeszcze raz Cieślak. Hampel, Holta i Miedziak, też złote chłopaki! A postraszyli samych siebie na początku zawodów. Na szczęście pobudka nastąpiła w porę i tydzień można jednak uznać za udany.

Tymczasem w kraju nad Wisłą, a konkretnie w Płocku odbył się mecz o Superpuchar Polski. Zagrał mistrz polski ze zdobywcą Pucharu Polski. Zagrał i przegrał, bo uparł się, że strzelać bramek nie będzie. Trzeci mecz z rzędu. A skoro Lech nie strzela, a W Jagiellonii gra łowca bramek, to Superpuchar trafił na Podlasie.

Tydzień był pełen skrajnych emocji. Od czarnej rozpaczy po wyczynach kopaczy znad Wisły, po wielką radość po niedzielnym występie reprezentacji panów jeżdżących w lewo. W nadchodzącym piłkarze muszą pamiętać, że następny finał Drużynowego Pucharu Świata na żużlu odbędzie się za rok. Więc może warto choć zremisować, tak na osłodę w Azerbejdżanie. Ewentualnie niech mistrz Polski chociaż strzeli gola. Rywalom.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto