Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za manipulowanie opinią czytelników... nagroda

Jolanta Paczkowska
Jolanta Paczkowska
Po jednej z ostatnich decyzji Redakcji, dotyczącej nagradzania autorów, na dobre zwątpiłam w szlachetne cele dziennikarstwa obywatelskiego. W każdym razie przekonałam się, że ono również może mieć różne oblicza. Niestety. Rzecz dotyczy materiału Pawła Lareckiego „Więzienna rozpusta - aresztowani jedzą szyneczki i polędwiczki”.

Autor, jak twierdzi, znalazł smaczny temat. Zdobył „Ogłoszenie o udzielenie zamówienia publicznego na dostawę wędlin, drobiu oraz mięsa wołowego, wieprzowego do Aresztu Śledczego Piotrków Tryb.”

W swoim materiale rzucił czytelnikowi na szalę tony mięsa i, dla wzmocnienia pożądanego efektu, dodał mu jeszcze sporej wagi zdjęcia apetycznych „szyneczek” i „polędwiczek” (te zdrobnienia w tytule to też celowy zabieg stylistyczny, na końcu artykułu przeobrażą się w „żarcie”). Zdjęcia są chyba na wypadek, gdyby czytelnik zapomniał, jak owe wiktuały mogą wyglądać. Na drugiej szali postawił więźniów – wszystkich (patrz: tytuł). Jaki skutek chce osiągnąć dziennikarz?

Wprawdzie wspomina, że chodzi o „najnowocześniejszy w kraju zakład karny i jeden z najnowocześniejszych w Europie”, ale czy czytelnik po tak jednoznacznie brzmiącym tytule będzie chciał wchodzić w szczegóły? Zobaczy więźnia, każdego, w tym, a może przede wszystkim, tego, dla którego trudno o współczucie, empatię, któremu autor wytyka, że je szyneczki. Szkoda, że dziennikarz nie zadał sobie trudu, aby zapytać choćby jednego więźnia, jak często, czy mu smakują... Zamówienie wszak to jedynie kartka papieru, nie podana na eleganckim talerzyku soczysta szyneczka, nawet nie jej zdjęcie.

Tak na marginesie dodam, że w innym z najnowocześniejszych w kraju zakładów karnych: „... więźniowie jedzą śniadanie, czyli pieczywo, nabiał, kawa&#8221.

Mogłabym przejść obok rzeczonego artykułu obojętnie, w końcu tabloidy zalewają nas podobnymi manipulacjami, ale kiedy widzę, że dla Redakcji to perełka, warta nagrody tygodnia...

Nie jest moim celem pokazywanie niedoli więźniów, bo o tym, że potrafią kaprysić na przykład z powodu nowego smaku chleba, też wiem. Moim celem jest pokazywanie braku dziennikarskiego profesjonalizmu, a może raczej celowego grania na emocjach, tendencyjności. Można by jeszcze wybaczyć brak rzetelności, gdyby w tytule chodziło o prowokację. Jak tu: „63 zł kosztuje jeden dzień w więzieniu”. Jednak autor tego artykułu już w pierwszym zdaniu dla równowagi pisze: „Polskie więzienia są przeludnione i w złym stanie”.

Tak czy inaczej, podobne tytuły zwabiają czytelnika, który dzięki nim często ma wyrobione zdanie jeszcze zanim przeczyta cały artykuł, zakładając, że przeczyta. Tymczasem warto zapoznać się także z komentarzami pod ww. artykułem. Choćby po to, by dowiedzieć się od podpisującego się pseudonimem „skazany”, że:
„...z tych 63 zł do samego więźnia dociera może 4 zł dziennie wliczając jedzenie prąd i ogrzewanie (jeśli w ogóle jest)”.
I dalej:
„...żaden pracownik więzienia nie kupuje jedzenia do domu jakiś materiałów potrzebnych do remontu mieszkania czy domu tylko bierze to właśnie z „pracy”. *

Czy więc dobrobyt w więzieniach to mit? Wystarczy odrobina dobrej woli, by dowiedzieć się, co o sprawie wiedzą inni. Przeczytać, że: „Jakość tego co jedzą i artykułów do higieny osobistej, które otrzymują, przypomina siermiężne lata "twardej komuny" z lat 50”. Poznać przy okazji inne mity na temat więziennictwa. I sprawdzić, kto je przedstawia. Podpowiem, że pod cytowanym wyżej zdaniem, jak i całym artykułem podpisuje się Zespół pracowników i wolontariuszy Fundacji Profilaktyki i Resocjalizacji "DRUGA SZANSA" w Toruniu, który ma pięcioletnie doświadczenie w "przywracaniu" byłych więźniów społeczeństwu.

Warto byłoby w imię sprawiedliwości, rzetelności i uczciwości dziennikarskiej zadać sobie trud, aby każdorazowo traktować bohaterów swojego materiału podmiotowo, z pokorą, kimkolwiek oni są. Zapytać o ich zdanie.

Nie upraszczać, nie manipulować faktami, nie szukać sensacji. Nie ferować pochopnie wyroków. Przyglądać się problemowi z wielu stron. Nie przeceniać „waloru” kontrowersyjności i „dobrego ozdjęciowania” (nie muszę chyba dodawać, że słowo „dobrego” ma tutaj nieco inne znaczenie, w każdym razie zapewniające odpowiednią liczbę odsłon). Bronić się przed wirusem, który dopadł wielu zawodowych dziennikarzy.
Bo to sprzeczne z ideą dziennikarstwa obywatelskiego. Tak myślę.

Na koniec. Warto sobie przypomnieć Abecadło dziennikarza obywatelskiego. Ot, choćby hasło godność – „Nie wypada stosować tych samych metod co brukowce, naginać faktów (...) pisać tekstów pod z góry obrane tezy”.
I zawodowstwo – „Mamy nadzieję, że dziennikarz obywatelski nie zrezygnuje ze swych ideałów na rzecz wyższej oglądalności, poczytności, "sprzedawalności". Bo tylko wtedy jest w zgodzie ze sobą. W zgodzie z prawdą”.
A także: marka – „Wiadomości24.pl będą mieć taki poziom, jaki będzie mieć ich najsłabsze ogniwo...”
* pisownia oryginalna

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto