Ich historia poruszyła i zainteresowała redakcje telewizyjne. Jak się okazało jest to większy dramat, niż na początku się wydawało. Aby dowiedzieć się dlaczego tak się stało, dlaczego odebrano im dzieci, co oni zawinili i czy ktoś próbował im pomóc, dziś rano spotkaliśmy się przed domem państwa Przepiórów z ekipą programu "Interwencja" telewizji Polsat. Zanim ekipa rozstawiła swój sprzęt, zebrała się grupka osób (m. in. radny Pruszkowa), które chciały wypowiedzieć się w tej sprawie.
Pani listonosz, która na co dzień pracuje w tym rejonie, z oburzeniem wypowiadała się o decyzji i sposobie zabrania dzieci. Sąsiad mieszkający naprzeciwko z drżeniem w głosie opowiadał w jaki sposób okoliczni mieszkańcy zaangażowali się w pomoc tej rodzinie.
Wszyscy zgodnie wypowiadali się, że ich zdaniem dzieci nie były szczególnie zaniedbane, nie chodziły głodne (wbrew opinii kuratora). Nasuwa się więc pierwsze pytanie: czy gdyby ta rodzina w rażący sposób narażała na szwank zdrowie dzieci, gdyby była patologiczna, czy aż tylu sąsiadów bezinteresownie by im pomagało? Czy byliby aż tak zaangażowani w ich sprawę?
Przeczytaj także pierwszą część artykułu
Pani redaktor programu Interwencja umówiła się na spotkanie z wiceprezes Sądu w Pruszkowie, aby zapoznać się z opinią drugiej strony. Z akt sprawy wynika, że sąd dysponując rozległą opinią kuratora i MOPS-u nie mógł wydać innego postanowienia. Mnie w trakcie rozmowy od razu nasunęło się pytanie, czy to wystarczająca dokumentacja do wydania decyzji o rozdzieleniu siłowym i czy zrobiono wszystko żeby tego uniknąć, czy nie można było inaczej.
Pod koniec dość wyczerpującej wypowiedzi padło pytanie w naszą stronę: "A czy wiecie, że państwu Przepiórom w 2003 r. odebrano prawo do opieki nad czwórką innych dzieci?" Nogi mi się ugięły, jak to, dlaczego? Otóż z tego samego powodu: nienależytej opieki nad dziećmi i złych warunków bytowych. Mieszkanie jest zbyt małe (dwadzieścia parę metrów kwadratowych), nie ma bieżącej wody… Wywiad zakończyliśmy i w ogromnym szoku opuściliśmy budynek sądu.
Spytaliśmy Janusza dlaczego nie powiedział wcześniej, że przechodzili już przez taką gehennę, że już raz odebrano im prawa rodzicielskie do czwórki dzieci. Odpowiedział, że: "wtedy nikt nam nie pomógł, nikt nie stawił się za nami i baliśmy się, że jak powiemy o tym to wy też nie pomożecie, a tak jest szansa. Nie poddamy się jak wtedy, niech nam oddadzą nasze dzieci!".
Nie potrafię wyobrazić sobie, co ci ludzie teraz przeżywają, jak boją się, że kolejny raz zostaną sami. Jak życie dwojga bezradnych ludzi może być stłamszone? Dlaczego opinia obcych ludzi z najbliższego otoczenia tak różni się od opinii kuratora? Prawda zapewne leży pośrodku, ale gdzie jest ta granica, którą przekroczyli? Kto ma prawo do określania ile miłości, ile pieniędzy i ile metrów kwadratowych potrzeba posiadać, by móc zajmować się własnymi dziećmi…
Na godzinę 13 Janusz był umówiony w sprawie pracy z dyrektorem Miejskiego Zakładu Oczyszczania w Pruszkowie. Po spełnieniu formalności zostanie zatrudniony, wstępnie na sześć miesięcy ze stawką 8 zł na godzinę.
Sami spróbujcie wyobrazić sobie taką sytuacje i oceńcie w jakim świecie żyjemy: opinie, kuratorzy, urzędnicy decydują o tym co jest dobre i kto jest "wart" być rodzicem i obywatelem.
Nadal będziemy "pilnować" i zdawać relację z postępów sprawy rodziny Przepiórów. Jutro reporterzy Interwencji wraz z rodzicami jadą odwiedzić dwoje starszych dzieci przebywających w domu dziecka w Gostyninie.
Już dziś o 16.15 w programie Interwencja telewizji Polsat dalsza część materiału o rodzinie Przepiórów.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?