Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zajrzeć w duszę Rosji. Wywiad z Maciejem Jastrzębskim

Adrianna Adamek-Świechowska
Adrianna Adamek-Świechowska
Maciej Jastrzębski, dziennikarz, autor książki "Matrioszka Rosja i Jastrząb"
Maciej Jastrzębski, dziennikarz, autor książki "Matrioszka Rosja i Jastrząb" archiwum dziennikarza
Z dziennikarzem, korespondentem Polskiego Radia w Rosji, autorem wydanej właśnie książki „Matrioszka Rosja i Jastrząb” rozmawia Adrianna Adamek-Świechowska.

Maciej Jastrzębski od wielu lat pracuje w Polskim Radiu, podróżując z mikrofonem po Europie i Azji. Słał korespondencje z kilkudziesięciu stolic, między innymi z: Brukseli, Rzymu, Paryża, Madrytu, Londynu, Wiednia, Tbilisi, Baku, Erewania, Bagdadu i Kabulu. Przez trzy lata był korespondentem w Mińsku na Białorusi, pełniąc jednocześnie obowiązki specjalnego wysłannika Polskiego Radia na Kaukazie. Obecnie na stałe mieszka w Moskwie, pracując jako korespondent Polskiego Radia w Federacji Rosyjskiej.

Rozmawiamy z okazji wydania przez Wydawnictwo Helion Pańskiej książki „Matrioszka Rosja i Jastrząb”, zawierającej opis współczesnej Rosji. Jak to się stało, że w pewnym momencie swojej biografii dziennikarskiej postanowił Pan napisać książkę?
- Napisanie tej książki było dla mnie lekcją rosyjskiej historii i tradycji. Potrzebę pisania zdeterminowała potrzeba poznania. Pracując nad kolejnymi rozdziałami wzbogacałem swoją wiedzę o kraju, w którym pracuję. Chciałem też tą wiedzą podzielić się z innymi.

Czy zgadza się Pan z tezą, że Moskwa jest jednym z największych we współczesnym świecie miejsc natężenia ludzkiego geniuszu, perwersji i dziwactw?
- Nie potrafię powiedzieć czy największym. Nie znam wielu innych miast, nie mogę więc porównać Moskwy np. z Hong Kongiem, Las Vegas czy Seulem. Niewątpliwie w Moskwie spotykają się wybitni intelektualiści, inżynierowie, architekci i biznesmeni. O perwersji trudno mówić, jeśli przyjąć, że rosyjskie społeczeństwo jest raczej konserwatywne. Jeśli chodzi o dziwactwa, to również Moskwa nie różni się niczym od innych światowych stolic. To, co rzuca się w oczy obcokrajowcowi, to niewątpliwe zamiłowanie do bogactwa i przepychu, czasami aż rażące. Stolica Rosji jest miastem, w którym mieszka kilkuset dolarowych miliarderów. Centra handlowe ze sklepami luksusowych marek nie świecą pustkami, zawsze jest w nich sporo klientów. Po ulicach jeżdżą najnowsze modele drogich samochodów.

Pańskie zwrócenie się na Wschód i zainteresowanie się tamtymi krajami i narodami, a nawet wcześniejsza praca na Białorusi - wszystko to sprawia wrażenie, jakby tam właśnie widział Pan istotne źródło poznania mechanizmów historii i kultury. Czy był to świadomy wybór?
- Tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, interesowałem się od dawna. Często podróżowałem do krajów dawnego Związku Radzieckiego. Rzeczywiście zachodzące w nich przemiany wydawały i wydają mi się ważne z polskiego i europejskiego punktu widzenia. Europa nie kończy się na Polsce. Jej geograficzne centrum jest gdzieś na Białorusi. Dlatego ważne jest, abyśmy znali naszych sąsiadów i chociaż trochę ich rozumieli. Wybór związany z pracą korespondenta zagranicznego był oczywiście świadomy. Jednak to, że zainteresowałem się Wschodem, wynikało już raczej ze splotu przeróżnych okoliczności.

Który z tych okresów: białoruski czy rosyjski przyniósł Panu najwięcej zadowolenia pod względem zawodowym?
- Na podsumowania pracy zawodowej myślę, że jest za wcześnie. Ja dopiero zaczynam, uczę się, poznaję. Praca na Białorusi dostarczyła mi wiele satysfakcji związanych z poznawaniem kultury i historii dawnych polskich ziem, i mieszkających tam ludzi. Praca w Rosji to nieustanne pasmo zdziwień. Codziennie dowiaduję się czegoś nowego, odkrywam maleńkie fragmenciki układanki, która nazywa się Rosja. Dodatkowo Rosja dostarcza najzwyklejszej dziennikarskiej satysfakcji, gdy korespondent wie, że jest w miejscu, w którym dzieją się rzeczy najważniejsze.

Odkąd Polska uwolniła się od zależności od Związku Sowieckiego nie ma w mediach zbyt wielu okazji, by obejrzeć rosyjski film, spektakl, balet, koncert. W książce daje Pan niejedno świadectwo, że dzieła kultury rosyjskiej wzbudziły Pana uznanie. Jakie poleciłby Pan przede wszystkim?
- Niewielkie zainteresowanie rosyjską kulturą wynika zapewne z odreagowywania, przesytu, jakiego doświadczyliśmy z czasach Związku Radzieckiego. Nie oznacza to jednak, że nie interesujemy się rosyjską sztuką. Literatura, teatr, balet, opera są doskonale znane w Polsce i nie sądzę, żebym musiał kogoś szczególnie o ich wartości przekonywać. Warto obejrzeć współczesne rosyjskie filmy, które dotykają przeróżnych problemów społecznych. Zróżnicowana i ciekawa jest scena muzyczna. Jeśli chodzi o książki, to doskonale rozwija się nurt fantastyki naukowej.

Jakie wrażenie wyniósł Pan ze spotkań autorskich odbytych w czerwcu na temat zainteresowania Polaków Rosją?
- Jestem mile zaskoczony. Choć wszyscy powszechnie uważamy, że świetnie znamy się na Rosji, to wciąż chcemy dowiadywać się czegoś nowego. W trakcie spotkań autorskich mogłem dyskutować z czytelnikami o ich spojrzeniu na kraj, który opisuję. Polacy interesują się Rosją i chcą ją poznawać.

Wielu Polaków skłonnych jest postrzegać Rosję, kierując się stereotypami. Często pokutuje naiwność czy też egocentryzm w ocenach np. Związku Sowieckiego czy Federacji Rosyjskiej. Czy liczy Pan na to, że Pańska opowieść o Rosji przyczyni się do wyeliminowania fałszywych czy uproszczonych wyobrażeń o niej?
- Liczę przede wszystkim na to, że Polacy spojrzą na Rosjan przez pryzmat ich doświadczeń. Przecież również naszych sąsiadów historia nie rozpieszczała. Mam także nadzieję, że nie będziemy widzieć Rosjan przez pryzmat butelki z wódką. Od uproszczeń rzeczywiście powinniśmy uciekać. Sami oburzaliśmy się, gdy na Zachodzie mówiono o Polakach – złodzieje samochodów. Rosji jeszcze wiele brakuje do ideału, ale też nie jest to kraj zasługujący na wieczne potępienie.

W Pańskim profilu na facebooku wśród preferencji książkowych pojawia się między innymi ikonka Henryka Sienkiewicza. Czego jest wyrazem?
- Wielkiej sympatii dla twórczości Henryka Sienkiewicza. Częściowo też z utożsamiania się z ideałami historycznymi prezentowanymi w jego powieściach. Trywialnie to zabrzmi, ale Trylogia kształtuje moją miłość do Ojczyzny.
Czy łączy się to Pańskie zainteresowanie z rolą Sienkiewicza jako pisarza-instytucji, jego działalnością obywatelską, społecznikowską i polityczną, czy postrzega go Pan przede wszystkim jako reportera i twórcę ważnych dla siebie tekstów? Czy ma dla Pana znaczenie fakt, że Sienkiewicz był obywatelem monarchii rosyjskiej?
- Sienkiewicz był przede wszystkim Polakiem. Jego obywatelstwo nie miało żadnego znaczenia. Nie sądzę też, żeby nasz noblista przypisywał sobie rolę kronikarsko – reporterską. Natomiast na pewno miał wielki wpływ na kształtowanie się postaw. Uczciwość, honor, patriotyzm, duma z własnego kraju itd… to wartości, które i dziś są nam bardzo potrzebne, a w czasach Sienkiewicza były na wagę złota.

Każda relacja jest pewnym wyborem - selektywnym doborem informacji. Czy relacja medialna nie tworzy rzeczywistości?
- Może tak było jeszcze kilka lat temu. Dziś nie ma jednego, a nawet 100 źródeł informacji. Są ich setki tysięcy. Nie da się ukształtować jednego punktu widzenia, bo nie jesteśmy w stanie kontrolować milionów ludzi, którzy w Internecie publikują informacje. Jasne, że wciąż największy wpływ na opinię publiczną mają duże stacje radiowe i telewizyjne, ale ich wpływ jest ograniczony właśnie dostępem do wielu źródeł informacji.

Zawód dziennikarski jest związany z działaniami politycznymi. Czy to uwikłanie jest dla Pana obciążeniem?
- Ależ ja nie podejmuję żadnych działań politycznych i nie czuję się uwikłany w politykę. Nie ma dla mnie różnicy czy przygotowuję relację o spotkaniu dwóch polityków, czy o zawodach sportowych. W obu przypadkach muszę zachować bezstronność i rzetelność.

W czasie wojny dziennikarstwo radiowe postrzegane było jako służba publiczna. Wielu korespondentów wciąż podchodzi do swojej pracy jako do rodzaju służby publicznej. Jakie jest Pańskie zapatrywanie?
- Dziennikarstwo zawsze jest służbą publiczną, nie mylić z państwową. My pracujemy, co szczególnie ważne w przypadku radia publicznego, dla naszych słuchaczy, a nie dla urzędników czy polityków. W takim rozumieniu moja praca jest służbą publiczną.

Serdecznie dziękuję Panu za rozmowę.

Wywiad z Maciejem Jastrzębskim na łamach "Nowego Dziennika": Nie jestem rusofilem ani rusofobem

Przeczytaj recenzję książki Macieja Jastrzębskiego

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto