Zamach w Smoleńsku? Ziemkiewicz: Nie ma na to dowodów

Ziemkiewicz napisał tam, że nie można dzisiaj na 100 proc. stwierdzić, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu, ponieważ wszystkie dowody w tej sprawie ma Rosja. W jego ocenie Putin może celowo uwiarygadniać teorie zamachu, ponieważ tak obecnie według prezydenta Rosji wygląda obecnie interes Rosji. Ziemkiewicz przestrzega kolegów z prawicy przed budowaniem teorii zamachowej na argumencie, że Putin nie chce zwrócić wraku tupolewa oraz innych dowodów ponieważ zawierają one ślady zbrodni. W tym kontekście znany pisarz odwołał się do książki Istvana Nemere „Kosmiczne kłamstwo”: "Mam na półce książkę Istvana Nemere „Kosmiczne kłamstwo”, odkrywającą, że Gagarin nigdy nie był w kosmosie, że podstawiono go w miejsce kosmonauty, który lotu nie przeżył. To bardzo pouczająca lektura: na podstawie wiedzy dostępnej przed rokiem 1990 Nemere udowadnia to na 100 proc., logicznie i przekonująco, przygważdżając sowieckie fałszerstwa. A dziś wiemy, że fałszerstwa te wynikały jednak z innego powodu."- pisze.

Na poparcie swojej tezy Ziemkiewicz twierdzi, że lotnisko w Smoleńsku było pod nieustanną obserwacją amerykańskiego wywiadu (wynikało to stąd, że lotnisko Siewiernyj wykorzystywane było przez Rosjan do handlu bronią). Ten fakt w jego ocenie minimalizuje prawdopodobieństwo dokonania zamachu przez Rosjan: "Decyzja o dokonaniu zbrodni w tak czujnie śledzonym przez wroga miejscu, niczym w oknie wystawowym, musiałaby być częścią takiej gry międzynarodowej, w którą trudno uwierzyć."- pisze.

Autor "Myśli Nowoczesnego Endeka" bije w dużą część prawicowej opinii publicznej; zarzuca jej, że nie bazuje na faktach, ale domniemaniach. Krytykuje również polityków PiS, którzy swoimi jednoznacznymi sądami szkodzą sprawie: "W sprawie Smoleńska zadawanie pytań jest skuteczniejsze niż ogłaszanie światu jako pewników idącej najdalej hipotezy. W takiej sytuacji politycy powinni być cierpliwi i iść pół kroku za ekspertami. Czynią odwrotnie − żaden ekspert nie mówi, że jest pewien zamachu, mówią to politycy właśnie. To błąd" - przekonuje. Znany pisarz z pewnością ma na myśli Jarosława Kaczyńskiego, który nazwał katastrofę smoleńską "niebywałą zbrodnią".
Warto zwrócić uwagę na to, że Ziemkiewicz tak jak dziennikarze głównych mediów, których na co dzień zwalcza, dystansuje się od ustaleń "ekspertów Antoniego Macierewicza". Ziemkiewicz przypomina, że działają oni na bazie ustaleń rządowych: "Wszystkie wyliczenia, które mamy, oparte są przecież na danych zawartych w oficjalnym raporcie, wszystkie ekspertyzy, których nie przeprowadzono, uzależnione od dobrej woli Moskwy" - przypomina.

Tak jak można było się spodziewać, artykuł Ziemkiewicza wywołał falę oburzenie wśród czytelników "Gazety Polskiej". W ich ocenie Ziemkiewicz ponownie dowiódł, że nie można mu ufać (wcześniej na spotkaniach promujących jego książkę pisarz dystansował się od PiS, a identyfikował z Ruchem Narodowym). Choć media głównego nurtu do swoich propagandowych celów często zarzuca Ziemkiewiczowi, że jest partyjnym dziennikarzem PiS, to w rzeczywistości nigdy on nim nie był. Wynika to stąd, że Ziemkiewicz przynależy do zupełnie innego, rywalizującego z PiS na prawicy, nurtu. Należą również do niego: Stanisław Michalkiewicz oraz Janusz Korwin-Mikke. Kiedyś wszyscy trzej panowie współpracowali ze sobą w UPR oraz "Najwyższym Czasie"; tworzyli środowisko, które zawsze było krytyczne wobec poczynań braci Kaczyńskich.