Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zanim zasnę z Colinem Firthem i Nicole Kidman. W kinach od piątku

Maria Piękoś
Maria Piękoś
Nicol Kidman robi sobie niezliczoną ilość "selfie", a Collin Firth kłamie jak najęty. Najnowsza, brytyjska produkcja Rowana Joffé udowadnia, że można zrobić dobry thriller wykorzystując nazwiska dwojga znanych aktorów. Powrót do korzeni kina? Za dużo powiedziane.

Jednak pachnie klasyką suspensu bowiem napięcie towarzyszy nam już od pierwszych scen "Zanim zasnę". Christine budzi się z obcym mężczyzną u boku. Gdy chroni się w łazience, zdjęcia wiszące na ścianie informują, że taki do końca nieznajomy to on nie jest - mają sporą, wspólną przeszłość i są małżeństwem. Tego właśnie minionego czasu nie pamięta główna bohaterka.

Tajemniczy szatyn informuje ją, że cierpi na nietypową chorobę - każdej nocy podczas snu jej pamięć się resetuje. Od psychoterapeuty Christine dostaje kamerę (w tym miejscu dyskretny product placement Lumixa) i każdego dnia nagrywa w sekrecie krótkie filmiki o tym, czego o swojej przeszłości się dowiedziała.

Dzień za dniem zdziwienie, długie tłumaczenia, niedowierzanie. Motyw nawiązujący poniekąd do "Dnia świstaka". Na szczęście w obu wypadkach powtórki te są prowadzone w sposób nieuciążliwy dla widza. W "Zanim zasnę" napięcie odczuwamy bez przerwy. Podążając za bohaterką po omacku, co rusz dowiadujemy się czegoś nowego o jej zapomnianym życiu.

Obsada z takimi nazwiskami jak Colin Firth i Nicole Kidman jest niejako gwarancją dobrego filmu i mimo, że mamy do czynienia z dziełem dużo bardziej komercyjnym, Kidman udowadnia, że nadal jest tą aktorką, która tak świetnie zagrała w "Godzinach". A rolę ma wymagającą - zdezorientowana i zagubiona Christine co chwilę poznaje nowe fakty ze swojego życia i trzeba reakcje na te rewelacje odpowiednio odegrać. Z resztą cała obsada ma pole do popisu i radzi sobie świetnie.

"Zanim zasnę" jest filmem minimalistycznym, ascetycznym wręcz. Scenarzysta i reżyser w jednej osobie pokazuje jednak, że małymi środkami (o ile wypada tak nazwać zatrudnienie gwiazdorskiej obsady) można stworzyć naprawdę fajny, dynamiczny film z licznymi zwrotami akcji.

Może zasługą jest dobra powieść S.J. Watson, na podstawie której powstał obraz. Ale kiepski krawiec nawet z najlepszego materiału nie uszyje kreacji. W tym wypadku mamy do czynienia z precyzyjnym i znającym swój fach autorem scenariusza i reżyserem.

Ten brytyjski thriller psychologiczny jest w swoim gatunku filmem bardzo ciekawym. Płynna akcja, co rusz nowe fakty, odpowiednia rytmika - to wszystko na plus. Jednak wielbicielowi opowieści z dreszczykiem może pozostać mały niedosyt. Nie jest bowiem aż tak zaskakująco, jakby być mogło. Dlatego sam film należy ocenić jako poprawny, jednak takie nazwiska jak Kidman, Firth i grający psychoterapeutę Mark Strong podnoszą poziom i zapewne zwiększą frekwencję. Ci, którzy się do kina wybiorą zdecydowanie nie powinni wyjść z niego zawiedzeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto