Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zapomniany przez historię - mój dziadek Andrzej Czudek

Andrzej Pieczyrak
Andrzej Pieczyrak
Andrzej Czudek w Rudzie Śląskiej - zdjęcie z rodzinnego albumu
Andrzej Czudek w Rudzie Śląskiej - zdjęcie z rodzinnego albumu archiwum rodzinne
Niedługo minie czterdzieści lat od śmierci tego człowieka, który Śląskowi oddał swoje serce i wiedzę. Czy dziś jeszcze potrafimy patrzeć na Śląsk tak jak nasi przodkowie, z miłością i troską?

Na temat Andrzeja Czudka trudno znaleźć informacje w podręcznikach historii czy opracowaniach biologicznych, nie świadczy to jednak o braku wkładu tego człowieka w rozwój odrodzonego Śląska. Równie mało, w stosunku do zasług, wspomina się nazwisko Michała Grażyńskiego, ówczesnego wojewody śląskiego, czy wielu innych znamienitych postaci tamtych jakże burzliwych czasów. Czy słusznie skazujemy na zapomnienie tych ludzi, którzy wielokulturowy Śląsk traktowali jako swoją ojczyznę i z dumą mówili o sobie: „My Polacy, my naród śląski...”?

Wspomnienia rodzinne

O moim dziadku w domu rodzinnym mówiło się z rzadka i bardzo ogólnikowo. Przez całe lata słyszałem jedynie, że był leśnikiem i biologiem, a także bardzo prawym człowiekiem i patriotą. Dopiero po latach zrozumiałem, że z wielu "obiektywnych powodów” pamiątki po dziadku były ukrywane zaś mówienie o sanacyjnym wysokim urzędniku państwowym, który po wojnie opuścił "ludową ojczyznę”, było wówczas wysoce niewskazane. Mimo tych skromnych, "filtrowanych” przed dorastającym dzieckiem wiadomości, mój dziadek Andrzej Czudek pozostawał zawsze dla mnie wzorem do naśladowania. W rodzinie powtarzano, przypisywane dziadkowi stwierdzenie, że: "Patriotyzm to solidarność z rodziną, domem, miastem, regionem... i to dopiero z tak pojmowanej miłości rodzi się prawdziwy patriotyzm, który nie jest zlepkiem nacjonalistycznych haseł ale prawdziwym umiłowaniem Ojczyzny”. Wraz z imieniem Andrzej odziedziczyłem po dziadku przyrodnicze zainteresowania. Zresztą nikt w rodzinie nie miał wątpliwości, że „muszę” podążyć jego śladami. W sposób naturalny zdecydowałem się zatem studiować biologię.

Nigdy nie poznałem dziadka, gdyż zmarł po drugiej stronie "żelaznej kurtyny”, gdy miałem cztery lata. Doskonale jednak pamiętam prezent, który pod przybranym nazwiskiem przysłał dla mnie tuż po moim przyjściu na świat. W paczce z "NRF-u” znalazły się: wyprawka niemowlęca, szkolny tornister z grubej świńskiej skóry i zdjęcie prawdziwego nadawcy. Tornister służył mi przez osiem lat szkoły podstawowej, a kaftanika z wyprawki używały jeszcze moje dzieci... i mam nadzieję, że ich dzieci również będą z niego korzystać.

Magia internetu

Spotkałem się z opinią, że "jak czegoś nie ma w Internecie, to pewnie wcale nie istnieje”. Buszując w sieci postanowiłem poszukać śladów istnienia mojego dziadka. Znalazłem pojedyncze cytaty z jego książek oraz stronę poświęconą przyrodnikom śląskim, jedyną na której była krótka wzmianka biograficzna na temat Andrzeja Czudka. Nieznany mi jeszcze wówczas, fascynat śląskiej historii Mirosław Syniawa napisał: „CZUDEK Andrzej (4.01.1901 Marklowice - 16.09.1968 Oberhausen, Bawaria). Po ukończeniu studiów w Wiedniu i Lwowie pracował jako nauczyciel w Rudzie Śląskiej, zaś od 1929 był pracownikiem Urzędu Wojewódzkiego i Muzeum Śląskiego w Katowicach. Zajmował się głównie zoologią ("Głuszec w lasach śląskich", "Bocian biały w województwie śląskim") oraz zagadnieniami ochrony przyrody i środowiska. Polskę opuścił w 1948”.

Nawiązałem kontakt z autorem notki biograficznej, pytając go o dalsze informacje dotyczące mojego dziadka. Odpisał m.in. "Szanowny Panie Andrzeju, nie wie Pan nawet, jaką radość sprawił mi Pański e-mail. Postać Pańskiego dziadka, wspaniałego człowieka i wybitnego przyrodnika, jest jedną z tych postaci, które, mimo niezaprzeczalnych zasług, skazano na zapomnienie. Również w tym przejawia się, niestety, niezrozumienie dla trudnych i skomplikowanych dziejów Śląska i Ślązaków. Pominięto Pańskiego dziadka, dobierając hasła do "Słownika biologów polskich", pominął go też Gebhardt w swojej pracy "Ornithologen Mitteleuropas". Jako pierwszy jego osobę przypomniał dopiero pan Ludwik Rosner w swoich "Materiałach do Słownika Biologów Śląskich". Zamieszczone przez niego informacje powtórzyli Golec i Bojda w drugim tomie "Słownika biograficznego Ziemi Cieszyńskiej". Poza tymi dwoma źródłami rozproszone informacje na temat Pańskiego dziadka można znaleźć w kilku publikacjach poświęconych historii Muzeum Śląskiego w Katowicach.”. List ten rozpoczął trwającą do dziś znajomość chemika z biologiem, dwóch pasjonatów „grzebiących” w przeszłości Śląska.

Wykorzystałem sugestię, aby szukać teczki personalnej dziadka w Archiwum Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, jednak dowiedziałem się, że dokumenty te miesiąc wcześniej zostały przekazane do Archiwum Państwowego. Nie poddałem się i w końcu dane mi było obejrzeć zawartość tej teczki. Można by rzec, że w wyniku połączenia skrupulatnej biurokracji śląskiej okresu przedwojennego, zapomnienia lat powojennych oraz dzięki internetowi udało mi się dotrzeć do dokumentów, w których istnienie nie wierzył już nikt z rodziny Andrzeja Czudka.

Odrobina faktów

Opierając się na skąpych danych rozproszonych w różnych ośrodkach badawczych w kraju i zagranicą oraz na podstawie teczek osobowych Andrzeja Czudka pochodzących z archiwów Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego i Muzeum Śląskiego możemy z całą pewnością ustalić następujące fakty.
Andrzej Czudek z urodzenia i wychowania był, jak większość mieszkańców śląska cieszyńskiego, ewangelikiem. Jego rodzicami byli Jan Czudek i Katarzyna Matloch. Żeniąc się w 1926 roku z katoliczką, Anielą Kaletą, Andrzej Czudek przeszedł na wiarę katolicką. Wszystkie jego dzieci (mimo, że część była chrzczona "podwójnie" - ewangelicko i katolicko) wychowane zostały w wierze katolickiej. Jako obywatel Austro-Węgier, Andrzej Czudek kończył Wyższą Realną Szkołę w Cieszynie, a następnie podjął studia w Wiedniu. Wraz z odzyskaniem niepodległości, opowiadając się za Polską... postanowił skończyć studia na polskiej uczelni. Stąd też w jego życiorysie znajduje się Politechnika Lwowska. Będąc studentem uczelni wiedeńskiej Andrzej Czudek należał do Stowarzyszenia Akademików Polaków „Ognisko”, zaś studiując we Lwowie przynależał do Stowarzyszenia Polaków-Ślązaków „Znicz”.

W latach 1920-21 czynnie zajmował się pracą plebiscytową oraz jako ochotnik 10. Pułku Piechoty Ziemi Śląsk brał udział w pierwszym Powstaniu Śląskim. Po plebiscycie kończy studia na Wydziale Lasowym Politechniki Lwowskiej i podejmuje pracę nauczyciela w gimnazjum im. Stanisława Staszica w Rudzie Śląskiej, gdzie krótko pełni też funkcję dyrektora szkoły. W drugiej połowie lat dwudziestych zakłada drużynę harcerską w tymże gimnazjum.

Końcem lat dwudziestych podejmuje pracę w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. Od początku roku 1932 jest członkiem Rady Państwowej Ochrony Przyrody, a w połowie tegoż roku zdaje egzamin urzędniczy „pierwszej kategorii w państwowej służbie administracyjnej [...] z wynikiem bardzo dobrym”. Tematem części pisemnej tego egzaminu jest "Ochrona przyrody na Śląsku od czasów stworzenia Urzędu Konserwatorskiego”. Pracę doktorską broni na Uniwersytecie Jagiellońskim z końcem lat trzydziestych. W tym samym czasie otrzymuje brązowy Medal Za Długoletnią Służbę, a na dziewięć miesięcy przed wybuchem II wojny światowej zostaje mianowany na kustosza Muzeum Śląskiego. W tym okresie spod pióra Andrzeja Czudka wyszły m.in. takie opracowania, jak: "Osobliwości i zabytki przyrody Województwa Śląskiego”, "Drzewa Sobieskiego na Śląsku”, "Rozwój i przyszłość żubrów śląskich” czy "Stan i potrzeby nauki polskiej o Śląsku”. W tym czasie ten śląski przyrodnik został współzałożycielem, działającego do dziś, Międzynarodowego Towarzystwa Ochrony Żubra. Tyle mówią suche fakty, które w swej udokumentowanej formie urywają się wraz z wybuchem wojny...

Śląsk... „gorsza” część Polski

Powojenne losy tego człowieka, jak zresztą wielu znamienitych córek i synów tej ziemi, gorliwych patriotów, wpisują się w smutny i całkowicie niezasłużony obraz "gorszego Polaka”. Dzisiaj, gdy Polska wróciła na łono wielonarodowościowej Europy warto przypomnieć postaci, których główną wadą, jeszcze do niedawna, było to, że czuli się Ślązakami. Ludzie ci, którzy nie dla zaszczytów i poklasku historii, ale z miłości do tej ziemi tworzyli zręby wolnej Polski na Śląsku zasługują chyba na coś więcej niż wstydliwe zapomnienie?

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto