Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Zaślepiona” Katarzyny Klimkiewicz walczy w Gdyni o Złote Lwy

Dominika Prais
Dominika Prais
Tomasz Sienicki
Kiedy brytyjska producentka Alison Sterling zaproponowała Katarzynie Klimkiewicz wyreżyserowanie „Zaślepionej”, ta zgodziła się od razu.To jej debiut pełnometrażowy. Otrzymała już za niego „Wielkiego Jantara”. Teraz ma szansę na Złote Lwy.

W koszalińskim konkursie otrzymała jeszcze „Jantara 2013” im. Tadeusza Różewicza za reżyserię i nagrodę dziennikarzy. Sukcesu by nie było, gdyby nie wcześniejszy dokument "Hanoi-Warszawa", opowiadający o Wietnamce, która w poszukiwaniu lepszego życia nielegalnie przedostała się do Polski. Klimkiewicz pojechała z tym obrazem na Festiwal Filmów Krótkometrażowych do Bristolu. I zachwyciła nim swoją przyszłą producentkę Alison Sterling. Ta, już po pokazie, podeszła do niej w barze i zaproponowała reżyserowanie „Flying Blind”, filmu opowiadającego o bohaterce, której „ktoś jakby wyciągnął dywan spod stóp” (angielskie powiedzenie: ''pull the rug from under someone's feet''). - Zobaczyłam silną kobietę, która nagle musi skonfrontować się ze wszystkimi swoimi lękami, odnaleźć równowagę i odpowiedzieć sobie na mnóstwo pytań - powiedziała Klimkiewicz w wywiadzie dla Studio Magazine. I natychmiast przyjęła propozycję.

Nie o to chodziło, żeby epatować nagością

Frankie, główna bohaterka filmu, zajmuje się projektowaniem dronów, bezzałogowych aparatów latających. Jej poukładane, stabilne życie burzy romans ze studentem z Algierii, który podejrzewany jest o kontakty z terrorystami. Za sprawą rozbudowanego wątku miłosnego w filmie nie brakowało scen erotycznych. - Nie interesowało mnie epatowanie nagością. Starałam się podejść do każdej z tych scen w taki sposób, że poprzez seks bohaterowie chcą sobie coś powiedzieć, wyrazić coś, czego się nie da wyrazić inaczej. W tych intymnych sytuacjach nie liczy się, skąd pochodzą, czym się zajmują, ile mają lat, są blisko siebie, blisko drugiego człowieka. Poza tym wciąż borykają się z tymi wszystkimi barierami, które narzucają im ich role społeczne - wyjaśniła polska reżyserka w Interii.

Trudna praca nad scenariuszem

Kiedy Klimkiewicz zaangażowała się w realizację filmu, scenariusz liczył sobie dopiero trzy strony. Tyle wymagał regulamin konkursu, do którego projekt został zgłoszony. Spośród nadesłanych propozycji wybrano trzy najlepsze, którym przyznano po 350 tys. funtów (1,5 mln zł) na realizację filmu. Niezbyt wiele, ale wystarczyło na nakręcenie długometrażowego obrazu. Od tej pory Klimkiewicz włączyła się do współpracy przy pisaniu scenariusza. Zaczęli od stworzenia postaci i wątku romansowego, który później starali się opowiedzieć w konwencji thrillera. Następnie połączyli to z tematyką polityczną.

Klimkiewicz inspirowała się szczególnie filmem „Ukryte” Hanekego. - Nie chciałam go w żaden sposób kopiować, ale podobało mi się podejście do tematu. On również ukazuje sprawy intymne, prywatne, przez które przesącza się polityka – przyznała w rozmowie z Krytyką Polityczną. Oglądała też wiele komedii romantycznych.

Samej pracy nad scenariuszem nie wspomina miło. Każdy jej pomysł poddawano szczegółowej analizie i dyskusji. Nie była do tego przyzwyczajona. W Polsce debiutanci mają zdecydowanie więcej swobody.

Wyszła na gbura i prostaka

W jej przypadku powiedzenie „złe dobrego początki” sprawdziło się w stu procentach. W pierwszych dniach wspólnej pracy cała ekipa traktowała ją z dystansem i postrzegała jako osobę niesympatyczną. Zadecydowały o tym różnice kulturowe. - Czasami nie orientowałam się, że ktoś na planie sygnalizował mi, że jest niezadowolony, czy że coś jest nie tak, Anglicy okazują to inaczej. Czasem zdawało mi się, że ktoś nie do końca mnie rozumie - powiedziała w wywiadzie dla Krytyki Politycznej.

Katarzyna zbyt rzadko używała też słowa przepraszam czy dziękuję. Okazało się, że Anglicy są na to bardzo wyczuleni. Teraz Klimkiewicz darzy ich ogromną sympatią i uważa za sympatyczny naród. Ale jak przyznaje warto na początku mieć wokół siebie znajomych i życzliwych sobie ludzi. Dlatego wciągnęła w projekt swojego operatora Andrzeja Wojciechowskiego. Mogła też liczyć na wsparcie producentki. Bardzo się zaprzyjaźniły.

Pierwsza główna rola na wielkim ekranie

To dzięki niej Klimkiewicz nawiązała nowe znajomości, a jej film zdobył szerszy rozgłos. Zapewne pomógł w tym także udział Helen McCrory, wcielającej się w główną bohaterkę. To uznana brytyjska aktorka teatralna. Na dużym ekranie występowała w rolach drugoplanowych, m. in. w szóstej i siódmej części „Harry'ego Pottera” czy „Skyfall”. We „Flying Blind” zadebiutowała na pierwszym planie. Kiedy producentka wysłała jej scenariusz, Helen zaproponowała spotkanie. Pierwsze wrażenie nie było pozytywne. Na samym początku niegrzecznie odmówiła nagrywania rozmowy. Zadawała Klimkiewicz mnóstwo pytań, aby sprawdzić, czy debiutująca reżyser okaże się na tyle silna, aby jej się sprzeciwić i zostać jej partnerem. Nie zniechęciło to Katarzyny. Przeciwnie. Upewniło ją tylko, że McCrory stworzona jest do tej roli.

Dobrze, gdyby się pokłócili

Klimkiewicz od początku do końca starała się zachować w swoim obrazie dwuznaczność i nieoczywistość fabuły. Jej film ma stawiać pytania, a nie na nie odpowiadać. - Chciałam, żeby widz był w środku historii i tak jak bohaterowie nie wiedział w co wierzyć, żeby postawił się w sytuacji bohaterki dostrzegł swoją rolę w świecie, uświadomił sobie, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to jak ten świat wygląda - powiedziała w rozmowie w Polskim Radiu. Najbardziej ucieszyłoby ją, gdyby widzowie po wyjściu z kina rozmawiali o nim przez resztę wieczoru, spierali się, próbowali wytłumaczyć wątpliwości.

Za granicą czuje się swobodniej

Przyznaje, że zawsze miała w sobie poczucie obowiązku przedstawiania przypadków ludzi, działających na granicy prawa, niesprawiedliwie działającego na ich niekorzyść. Może dlatego, że sama była niepokorną nastolatką. Wspomina, że wpadła w tzw. złe towarzystwo. Na szczęście rodzice w porę zareagowali, zapisując córkę na wszelkie możliwe zajęcia pozalekcyjne. I tak bunt przerodził się w różnorodność pasji. Misję, którą zawsze odczuwała, postanowiła spełnić poprzez reżyserowanie. Niewielkie etiudy zaczęła kręcić już w liceum. Fascynowała się wtedy tajemniczymi filmami Petera Greenwaya. Nigdy nie chciała jednak nikogo naśladować. Bo jej zdaniem nie warto podążać utartym szlakiem.

Udzielała się w Dyskusyjnym Klubie Filmowym i Amatorskim Klubie Filmowym Sawa. Potem podjęła decyzję o studiach w łódzkiej Filmówce. Chciała jak najszybciej wyprowadzić się z rodzinnego domu. Udało się. Do szkoły dostała się za pierwszym razem. Na trzecim roku wyjechała na wymianę studencką do Anglii. Za granicę ciągnęło ją od zawsze. Po studiach, za namową Sławomira Fabickiego, wzięła udział w stypendium Binger Filmlab w Amsterdamie. W Holandii spędziła dwa lata, gdzie pod okiem fachowców uczyła się pracy nad scenariuszem. Nabrała tam nie tylko doświadczenia, ale też większej pewności siebie. W ogóle jako artystka lepiej czuje się na Zachodzie. Za granicą jest doceniana. Ma pewność, że są tam ludzie, którzy w nią wierzą.

Chcesz obejrzeć dobry film wieczorem w telewizji, ale nie wiesz, co jest emitowane? Sprawdź program telewizyjny!

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto