Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zawiódł Anioł Stróż - my przekażmy 1 procent podatku

Anna Jełłaczyc
Anna Jełłaczyc
Zwykle chroni nas Anioł Stróż, ale bywa, że przysypia albo jest zwykłym niezgułą. Wtedy spada na nas lawina nieszczęść, jak w przypadku opisanej przeze mnie rodziny M.

„Żyję, dopóki kocham,
kocham, dopóki żyję,
ta walka się nie skończy,
dopóki moje serce bije.”
(Maleo „Kochać aby żyć”)

Wokół nas, na świecie całym, zdarza się tyle tragedii i nieszczęść, że z czasem wielu z nas obojętnieje, przestaje zauważać potrzebujących. Ocknięcie z tej znieczulicy, z tego dziwnego stanu odrętwienia, powoduje zazwyczaj sytuacja kryzysowa, w której znajdujemy się my sami, albo też ktoś z najbliższego nam otoczenia.

To jednak, iż żyje nam się całkiem znośnie, może bez większych wzlotów, ale też i bez beznadziejnych upadków, nie znaczy wcale, że inni mają podobnie. Wiele jest osób, które z wdzięcznością przyjęłyby pomoc, choć często niezręcznie im jest o nią poprosić. Warto, by jednym z wyznaczników człowieczeństwa było to, ile sami od siebie ofiarowujemy Drugiemu Człowiekowi. Otwórzmy oczy, uchylmy wrota naszych serc, wyostrzmy wrażliwość… Nie stańmy się „lunatykami”, którzy „nie widzą nic, nie słyszą nic, nic nie czują” (Dżem „Lunatycy”).

Pomóc można wielorako, wielopłaszczyznowo. Wcale nie musimy być majętni, często wystarczą dobre chęci. Można być przy kimś, kto jest w „dołku”, wspierać go życzliwym słowem, radą, uśmiechem. Zaistnieć można w wolontariacie, wysyłać dobroczynne smsy (choćby wtedy, gdy przepaść nam mają środki na koncie), kupować produkty, z których część dochodu zasilić ma jakąś charytatywną akcję, oddawać zbędne nam już produkty innym. Można też przekazać 1 procent podatku na wybraną organizację pożytku publicznego - bliskich i znajomych namawiam do tego rokrocznie, niniejszym także to czynię.

Na co i dlaczego?

Jeśli są jeszcze osoby, które wahają się i nie mają konkretnie sprecyzowanego celu, pozwolę sobie zasugerować wybór Dolnośląskiej Fundacji Rozwoju Ochrony Zdrowia, o nr KRS 0000050135, z dopiskiem: darowizna na cele ochrony zdrowia „Artmar”, bądź też „Piotmar”.

Są sytuacje, kiedy nie można pozostawać obojętnym - i mnie właśnie poraża dramat Rodziny M. Mawia się, że kiedy spada na nas ciężar trosk, to Stwórca doświadcza nas i tak dawkuje ów ból, iż on nas umacnia, uszlachetnia, krystalizuje, że dostajemy taką dozę cierpienia, jaką wie, że jesteśmy w stanie udźwignąć. Myślę jednak, że „ludzie są po to, żeby żyć i tańczyć” (Lady Pank „Mała wojna”), ale i wspierać się wzajemnie, „ocierać pot z czoła” i „pomagać nieść krzyż”, kiedy droga pod górę wiedzie.

Taczka żywota tejże właśnie Rodziny M. ciężka jest, bogata w - niekoniecznie pozytywne - doświadczenia, a droga egzystencji kręta i wyboista. Jeden z synów, Dawid, zmarł, nagle, nieoczekiwanie, pozostawiając pustkę i niewyobrażalny ból. Lekarze stwierdzili zapalenie mięśnia sercowego i niewydolność oddechowo-krążeniową. Życie toczy się jednak dalej; nie ma nawet czasu na pogrążanie się w otchłani rozpaczy, albowiem jest jeszcze Piotruś, wymagający specjalnej opieki, gdyż cierpi na mózgowe porażenie dziecięce, z niedowładem spastycznym czterokończynowym.

Jakby tego było mało, p. Beata, matka i żona, zachorowała na ziarnicę - rok chemioterapii, naświetleń, wiary i chęci życia pozwoliły pokonać nowotwór. Pozostaje nadzieja, że koszmar nie wróci.

Jedna rodzina - tyle strachu i bólu.
To jednak nie wszystko. 4 grudnia ub.r., na przejściu dla pieszych, wydarzył się wypadek, którego uczestnikiem i ofiarą był p. Artur, głowa tejże Rodziny M. Doznał licznych, ciężkich urazów głowy, klatki piersiowej, nóg. Przez miesiąc pozostawał w śpiączce, przeszedł skomplikowany zabieg operacyjny usunięcia pourazowego krwiaka podtwardówkowego, dwie dodatkowe operacje głowy oraz operację nogi. Jego stan wymaga długotrwałego leczenia oraz intensywnej rehabilitacji. Na tę chwilę priorytetem jest dostanie się do Kliniki Rehabilitacji w Bydgoszczy; nie jest to jednak sprawą prostą...

Obecnie także syn, Piotruś, u którego występują deformacje w zakresie układu kostno-stawowego, przeszedł operację przycięcia przywodzicieli i ścięgien pod prawą nogą. Wszystko, niefortunnie, zbiegło się w jednym czasie...

Proszę, abyście choć przez krótką chwilę próbowali postawić się w sytuacji pani M., matki i żony; wyobraźcie sobie, ileż trzeba mieć w sobie siły, determinacji, uporu i samozaparcia, aby wszystko to znosić godnie i nie załamywać się, ale walczyć o lepszą przyszłość najbliższych. Trudne, prawda? Chyba „nie ma nikt takiej nadziei, jak Ona, nie ma nikt takiej wiary w ludzi i cały ten świat, nie ma nikt tylu zmarnowanych lat, nie ma nikt - bo któż to wszystko mieć by chciał?” (Ira „Nadzieja”)

Wewnętrzna siła to jednak nie wszystko - potrzebne są też środki na spłatę zaciągniętego wcześniej kredytu na zakup działki budowlanej, rekonwalescencję, rehabilitację, pampersy, dojazdy do szpitala, życie…

W pewnym telewizyjnym reportażu usłyszałam kiedyś słowa, które - sparafrazowane - doskonale wkomponowują się w ten tekst: „Skoro mawia się, że Bóg nadzwyczaj kocha tych, których doświadcza cierpieniami… to ja chyba nie chciałabym, aby mnie aż tak umiłował.” Pozostawię to bez komentarza, choć… czuję podobnie.
Co jeszcze, chwalebne i godne uznania, to postawa Rodziny M. Do czasu wypadku uważali, iż sami ze wszystkim muszą dać sobie radę. Nie sięgali po wsparcie fundacji, stowarzyszeń, choć przecież rehabilitacja Piotrusia i jego codzienna egzystencja pochłaniają niemałe pieniądze. Chcieli jednak być niezależni, wszystko wypracować własnymi rękoma, póki sił starczy. Nie są - absolutnie - zapatrzeni w siebie, pomagają innym, słabszym.

We dwoje było łatwiej, lżej, ale teraz, kiedy p. Beata została ze wszystkim sama… Uważam, że nie można pozwolić na osamotnienie w takiej niedoli, byłoby to wręcz nieludzkie. Należy się im wparcie. Należy się.

Zwracam się zatem do wszystkich Ludzi Dobrej Woli, aby w geście solidarności, w odruchu serca, w porozumieniu ze swoim sumieniem, zechcieli choć przekazać 1 procent należnego podatku na cele ochrony zdrowia „Artmar” (p. Artur) lub „Piotmar” (Piotruś).

Nasze dobre uczynki to powracająca fala, wierzę w to z całego serca, doświadczyłam tego. Nie pozostawajmy obojętni, bowiem i my możemy kiedyś znaleźć się w potrzebie. Zwykle chroni nas Anioł Stróż, ale bywa, że przysypia, zagapia się, albo jest zwykłym niezgułą. Wtedy spada na nas lawina nieszczęść, jak w przypadku tej rodziny…

Dolnośląska Fundacja Rozwoju Ochrony Zdrowia
KRS 0000050135
Numer konta można znaleźć na stronie dolfroz.pl
dopisek: darowizna na cele ochrony zdrowia „Artmar”/”Piotmar”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto